Nowe dramaty millenialsa. Gwoździe do miłosnej trumny
Kiedy dowiedziałam się, że zadebiutuję na łamach "Dziennika Polskiego" w dniu zakochanych, poczułam tremę niemal taką samą, jak przed pierwszą randką z niezwykle przystojnym mężczyzną. Jak to będzie? Czy się spodobam? Czy coś z tego wyjdzie?
Te pytania szalały po mojej głowie przez mniej więcej trzy minuty. Prędko bowiem przypomniałam sobie, że brak pewności siebie to cecha kompletnie nieprzystająca do ludzi z mojego pokolenia i tym samym z butą i arogancją, jakie rzekomo nam się przypisuje, zdecydowałam: dziś napiszę o miłości i o... kinie.
Cóż millenials może wiedzieć o miłości? Zapytacie. A właśnie, że dużo!
Jesteśmy mistrzami w miłowaniu! Nasze pokolenie zakochuje się co chwilę i potrafi zaskakująco szybko wyzbyć się wszelkich oczekiwań i złudzeń. A, jak wiadomo, to właśnie oczekiwania są pierwszym gwoździem do miłosnej trumny. Drugim gwoździem są oczywiście zaniedbania, ale do tej kwestii przejdziemy za chwilę.
My, zakochane, ciągle czegoś oczekujemy. Oczekujemy, że on przytuli. Że pocałuje. Oczekujemy, że wróci do domu o tej porze, o której zapowiadał. Oczekujemy, że będzie więcej zarabiał i że tym razem trafi skarpetkami do kosza na pranie. Na tym oczekiwaniu mija nam czas... I nagle, kiedy - o zgrozo! - tych oczekiwań nie udaje się drugiej połówce spełnić (bo zwykle nie wie nawet, że takowe istnieją), rozpoczyna się burza z piorunami. Bo oto wizja, która z pełną mocą rozkwitła w naszej głowie, nie znalazła swojego odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Jak zatem żyć nie oczekując? Tu i teraz. Nie snując marzeń o tym, co może potencjalnie się wydarzyć, a skupiając się na tym, co aktualnie się dzieje. Czas zaoszczędzony na oczekiwaniu, można zaś poświęcić na docenianie i dbanie! Niesamowite, prawda?
Całkiem niedawno wpadł mi w oko mem (a muszę wyznać, że mam wyjątkową słabość do tej formy wyrażania myśli w postaci obrazka i zabawnego opisu z pointą), na którym widzimy biednego, rozżalonego przedstawiciela płci męskiej, który pyta Boga: "Dlaczego kobiety są takie cudowne, a żony okazują się być takie okropne?" Na to pytanie Wszechmogący odpowiada: "Ja stworzyłem kobiety, a to wy tworzycie żony".
Jeśli miałabym się pokusić o interpretację tego frywolnego żartu, powiedziałabym: nie mówisz jej, że jest piękna i mądra? To nie będzie! Nie doceniasz, że jest zadbany i przedsiębiorczy? To nie będzie! W związkach tworzymy się każdego dnia na nowo. Pomagają nam w tym czyny, słowa, a jak już z tym jest bardzo kiepsko - to można przynajmniej spróbować znaleźć wspólne zainteresowania...
Kilka dni temu tuzy przemysłu filmowego rozdały sobie nagrody zwane Oscarami. Na liście nominowanych filmów znalazły się dwa warte uwagi, nie tylko z powodu samego sukcesu, a z powodu... miłości. Pierwszy raz w historii tej niezwykle zacnej imprezy zdarzyło się, aby w konkurencji na najlepszy film znalazły się dzieła reżyserów, którzy w prawdziwym życiu są parą. Greta Gerwig wyreżyserowała film "Małe kobietki", a jej partner Noah Baumbach zrealizował "Historię małżeńską". To dwa skrajnie odmienne filmy, które w równym stopniu docenione zostały przez krytyków. Oboje, na pytanie, jak mieć udany związek i jednocześnie robić oscarowe produkcje, zgodnie odpowiadają: "Po prostu się staramy".
Czego więc życzę Wam, Drodzy Czytelnicy, w to wyjątkowe święto miłości? Żebyście, zamiast oczekiwać, zaczęli się starać. I żeby ktoś te starania docenił.