O Gnieźnie i Kłecku. I o ściskającym pierścieniu też
Rzecz o języku.
Kiedy na początku roku akademickiego wygłaszałem wykład inauguracyjny w PWSZ w Gnieźnie, nie mogłem go nie zacząć od przedstawienia słuchaczom etymologii nazwy tego historycznego grodu. Wywodzi się ona, oczywiście, od gniazda, o czym już pisał kronikarz Gall Anonim na początku XII wieku, a mówiąc ściślej - od jego pierwotnej postaci gniezdo („e” musiało przejść w „a” zgodnie z regułą tzw. przegłosu polskiego: „e” po spółgłosce miękkiej, a przed którąś ze spółgłosek szeregu t, d, s, z, n, r, ł zmienia się w „o” lub „a”). Może być motywowana albo obecnością gniazd ptasich (oczywiście orlich - jak chce niejedna legenda!), albo znaczeniem topograficznym gniazda jako „zagłębienia o wilgotnym, żyznym podłożu”. Ten drugi wariant semantyczny jest o wiele bardziej realny, bo odpowiada charakterowi terenu, na którym jest usytuowane Gniezno. Najstarsze przekazy informują, że najpierw był to Gnieździeń, w przypadkach zależnych: do Gniezdna, z Gniezdna, w Gniezdnie. W tych ostatnich formach grupa spółgłoskowa „-zdn-” uprościła się do postaci „-zn-” i ostatecznie przeszła do mianownika. Tak powstało brzmienie Gniezno w rodzaju nijakim.
Wyjściowe brzmienie kłek strukturalnie przylega do takich pierwotnych postaci wyrazowych, jak szwiec, sjem, psek, bochnek czy łoktek. Dzielny król Władysław to był też najpierw Łoktek, a dopiero później Łokietek.
Na gnieźnieńskim moim wykładzie obecni byli mieszkańcy blisko położonego Kłecka. Z Kłecka pochodził prof. Władysław Nehring, zawiadujący slawistyką wrocławską w latach 1868-1907, także rektor i wielokrotny dziekan Uniwersytetu Wrocławskiego. Co powiedziałem kłecczanom o nazwie ich równie starego jak Gniezno grodu (czas jego powstania to przełom IX/X wieku)? Że jej podstawą jest kiełek w pierwotnej formie kłek i że od tej podstawy słowotwórczej za pomocą przyrostka -sko urobiono nazwę miejscową Kłecko o etymologicznym znaczeniu „miejsce porosłe kiełkami, roślinnością charakterystyczną dla terenów podmokłych, nadjeziornych”.
Wyjściowe brzmienie kłek strukturalnie przylega do takich pierwotnych postaci wyrazowych, jak szwiec, sjem, psek, bochnek czy łoktek. Wszystkie one od dopełniacza w dół przybierały postacie kiełka, kiełkowi, szewca, szewcowi, sejmu, sejmowi, pieska, pieskowi, bochenka, bochenkowi, łokietka, łokietkowi i w takim kształcie tematu fleksyjnego przeszły do mianownika, tworząc dzisiejszą serię kiełek, szewc, sejm, piesek, bochenek, łokietek (dzielny król Władysław to był też najpierw Łoktek, a dopiero później Łokietek).
Gdy to zdanie wydrukowałem, nawet komputer zaprotestował przeciwko formie uściskający, podkreślając ją czerwonym wężykiem. I miał rację.
W jednym z tygodników czytam o książce Serhija Żadana „Mezopotamia”: „Tytułową Mezopotamię można tu rozumieć jako próbę przerwania tego coraz mocniej uściskającego pierścienia”. A gdy to zdanie przed chwilą wydrukowałem, nawet komputer zaprotestował przeciwko formie uściskający, podkreślając ją czerwonym wężykiem. I miał stuprocentową rację. A dlaczego?
Ano dlatego, że od czasownikowej formy dokonanej uściskać nie tworzy się imiesłowu przymiotnikowego czynnego. Powiemy: „uścisnąwszy ręce gospodarzom, opuścił ich dom” albo „uściśnięta zbyt mocno ręka bolała ją do wieczora” - z poprawnie użytymi imiesłowami uścisnąwszy (przysłówkowym uprzednim) i uściśnięta (przymiotnikowym biernym), ale nie będziemy w zgodzie z normą, budując zdania „uściskając w ręku kamyk zielony”, „uściskając ręce gospodarzom, dziękujemy im za gościnę” czy „uściskający ręce gospodarzom dziękowali im za gościnę” - z imiesłowem przysłówkowym współczesnym „uściskając” i imiesłowem przymiotnikowym czynnym „uściskający”. Prawidłowo zbudowane formy tychże imiesłowów - bezprzedrostkowe - to ściskając i ściskający: „Wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet, ściskając w ręku kamyk zielony, patrzeć, jak wszystko zostaje w tyle” (z repertuaru Maryli Rodowicz), ściskając ręce gospodarzom, dziękujemy im za gościnę; ściskający ręce gospodarzom dziękowali im za gościnę.
A zatem także w przywołanym fragmencie o „Mezopotamii” Serhija Żadana trzeba było sięgnąć po imiesłów urobiony od formy niedokonanej czasownika ściskać: „Tytułową Mezopotamię można tu rozumieć jako próbę przerwania tego coraz mocniej ŚCISKAJĄCEGO pierścienia”.