Małżeństwo przeżyło kryzys, kiedy kobieta odeszła z kochankiem i wyjechała za granicę. Potem wróciła, ale do kłótni domowych dochodziło coraz częściej. Aż w końcu emocje sięgnęły najwyższego, skrajnego pułapu...
3 kwietnia 1932 roku po południu po Bydgoszczy lotem błyskawicy rozeszła się wieść, że w znanej w mieście rodzinie B. doszło do kłótni zakończonej tragedią. Jedni mówili, że Irena B. została zastrzelona z pistoletu przez swojego męża Leona, inni, że w ataku histerii sama targnęła się na swoje życie.
Drzwi na klucz
Fakty były takie: tego dnia koło południa służąca państwa B. słyszała odgłosy gwałtownej kłótni małżonków, a następnie dobiegł ją z sypialni odgłos wystrzału. Kiedy dziewczyna chciała wejść do środka, okazało się, że drzwi do sypialni były zamknięte na klucz. Dopiero po chwili otworzył je inżynier B. i polecił służącej, aby wezwała lekarza.
Irena B. została przewieziona do szpitala miejskiego przy ul. Gdańskiej. Trafiła na stół operacyjny, ale lekarzom nie udało się jej uratować. Kobieta pod wieczór tego samego dnia zmarła.
Służąca państwa B. słyszała odgłosy gwałtownej kłótni małżonków, a następnie dobiegł ją z sypialni odgłos wystrzału.
Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała rozległe obrażenia wewnętrzne, jakie Irena B. odniosła na skutek postrzału w brzuch. Śmierć nadeszła z wykrwawienia. Charakter odniesionych obrażeń i kąt oddanego strzału wykluczały możliwość popełnienia samobójstwa. Dalsze dowodzenie tego było jednak już niepotrzebne, gdyż podczas przesłuchania inż B. przyznał się do oddania strzału do żony.
Nowy partner pani B. okazał się jednak hazardzistą, w krótkim czasie stracił w kasynie w Sopocie wszystkie pieniądze, po czym popełnił samobójstwo.
Jak wyjaśniał zabójca, do kłótni między małżonkami, tak tragicznie zakończonej, doszło z powodu postawy Ireny B. Rok wcześniej miała ona opuścić męża, wyjeżdżając do Wolnego Miasta Gdańsk ze swoim kochankiem, oficerem pułku stacjonującego w Bydgoszczy. Nowy partner pani B. okazał się jednak hazardzistą, w krótkim czasie stracił w kasynie w Sopocie wszystkie pieniądze, po czym popełnił samobójstwo.
Chciał zakończyć życie
Irena B., skruszona wróciła do męża, a ten wspaniałomyślnie jej przebaczył. Ten gest nie spotkał się jednak ze zrozumieniem w środowisku znajomych inżyniera B., którzy zaczęli go bojkotować towarzysko.
Nieszczęśliwy małżonek coraz częściej wypominał żonie, że postawiła go w złej sytuacji, na co kobieta odcinała się, zarzucając mężowi brak zainteresowania jej sprawami i zbyt małe zarobki, co rzutowało na poziom życia, jakie mogli prowadzić.
Jak twierdził przed sądem inż. Leon B., rozdźwięk między małżonkami z tygodnia na tydzień powiększał się i była to wyłącznie wina kobiety. Nie mogąc sobie z tą sytuacją poradzić, inżynier B. postanowił zakończyć życie zarówno swoje, jak i małżonki. W tym celu postarał się o pistolet.
Wystrzelił na oślep do wciąż gderającej na niego żony.
Krytycznego dnia, kiedy po raz kolejny pani B. wyrażała swoją niechęć do postawy męża, wytykając mu, że nie dba o nią i dom, Leon B. nie wytrzymał. Sięgnął do szuflady biurka po pistolet, wszedł z nim do sypialni, zamknął drzwi na klucz i wystrzelił na oślep do wciąż gderającej na niego żony. Potem miał przystawić sobie lufę pistoletu do skroni, ale na drugi strzał, samobójczy, zabrakło mu już odwagi. Po chwili ochłonął. Otworzył wówczas drzwi i poprosił służącą o wezwanie lekarza.
Zbrodnia w afekcie
Leon B. stanął przed bydgoskim Sądem Okręgowym 22 czerwca 1932 roku. Pod dwudniowej rozprawie, śledzonej przez żywo reagującą publiczność, zapadł wyrok. Zabójcę uznano za winnego, ale jednocześnie z tytułu, że działał w stanie silnego wzburzenia, tzw. afekcie, a w jego poczynaniach nie dopatrzono się nawet śladu premedytacji, sąd wymierzył mu minimalną przewidzianą kodeksem w tej sytuacji karę trzech lat pobytu za kratami.