Ogień strawił cały ich dobytek. Nie poddali się
Dżenneta i Mirosław Bogdanowiczowie po ponad trzech miesiącach od tragicznego pożaru ich Tatarskiej Jurty w Kruszynianach, zdążyli się już podnieść. Nie rozpaczają nad tym co się stało, choć ogień strawił cały ich dobytek. Wzięli się od razu do pracy: na zgliszczach karmili turystów, a zorganizowane przez nich niedawno święto Sabantuj okazało się wielkim sukcesem.
Trzy i pół miesiąca to dużo i niedużo. Dla nas w tym czasie wydarzyło się bardzo wiele. Dotknęło nas ogromne nieszczęście, ale i spotkaliśmy ogrom wspaniałych ludzi, którzy dodawali i nadal dodają nam sił - zaczyna Dżenneta Bogdanowicz.
Ciągle jest pogodną osobą. Przez całą rozmowę się uśmiecha. Tylko raz głos jej się łamie, a w oczach widać łzy.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień