Rzeźba Katarzyny Włodyczkowej, zrehabilitowanej czarownicy z Czeladzi, w końcu znalazła swoje miejsce na starym mieście.
W końcu po ośmiu latach miasto znalazło miejsce dla rzeźby Katarzyny Włodyczkowej, kobiety, którą w 1740 roku uznano za czarownicę i ścięto na czeladzkim rynku przed ratuszem, a następnie spalono. Po wykonaniu wyroku, na wniosek jej syna, sąd biskupi zbadał sprawę i uniewinnił kobietę od zarzutów o czary.
Osiem lat temu ówczesne władze Czeladzi zamówiły u rzeźbiarza Jacka Kicińskiego pomnik Katarzyny Włodyczko-wej. Miał to być charakterystyczny dla miasta element jego historii. Początkowo pomnik „czarownicy” miał stanąć przy fontannie, niedaleko kościoła w centrum miasta. Tak się jednak nie stało. Podobno pomysł ustawienia „czarownicy” pod kościołem nie spodobał się mieszkańcom.
Czeladź zapłaciła rzeźbiarzowi za wykonanie posągu Włodyczkowej 93 tysiące złotych, jednak nigdy nie odebrała swojego zamówienia od artysty. Rzeźba czekała na lepsze czasy w pracowni Jacka Kicińskiego.
Na początku roku Tomasz Michałek z biura prasowego Urzędu Miasta w Czeladzi zapewniał, że kwestia rzeźby rozstrzygnie się w styczniu. Tak się jednak nie stało.
- Ja już przestałem liczyć, ile to już lat ten pomnik u mnie stoi. Ludzie mi współczuli, że zrobiłem rzeźbę i ona jest cały czas u mnie. Według mnie to jednak piękna sprawa, ponieważ otrzymałem za swoją pracę wynagrodzenie. Uważam, że całe to zamieszanie wokół rzeźby było kompletnie niepotrzebne. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś podchodzi do pani i pyta, czy chce pani rzeźbę czarownicy pod kościołem. Przecież to pytanie było kuriozalne. Przez to wszystko drugi raz ścięto i skazano Katarzynę Włodyczkową - mówi Jacek Kiciński.
Posąg jest odlany z brązu i ma około dwóch metrów wysokości. Waży 400 kilogramów. I bynajmniej nie przedstawia bajkowej Baby-Jagi, ale kobietę piękną i intrygującą, która - jak pokazała historia - ostatecznie czarownicą nie była.
Teraz mamy już pewność, że czeladzka „czarownica” będzie żegnać i witać gości przyjeżdżających na rynek. Już pojawiły się fundamenty pod bloki skalne i rzeźbę Włodyczkowej.
- Chcieliśmy, żeby rzeźba stanęła w pobliżu rynku, bo na rynku Katarzyna Włodyczkowa została ścięta - tłumaczy Zbigniew Szaleniec, burmistrz Czeladzi.
Rzeźba zostanie ustawiona po lewej stronie przy wyjeździe z rynku w stronę Będzina.
- Stał tam stary kiosk. Razem z panem Kicińskim ustaliliśmy, jak ta rzeźba powinna zostać ustawiona. Na tę chwilę mogę powiedzieć, że będzie usytuowana na bloku skalnym. W sumie bloków skalnych będzie osiem. Pieczołowicie wybrał je sam artysta. Będą stanowić drugą część rzeźby i tworzyć spójną całość - tłumaczy burmistrz.
Rzeźba zostanie umocowana na 8-metrowym skalnym bloku, obok niego będą znajdować się mniejsze, które mają tworzyć całość. Zostaną posadzone krzewy, nie zabraknie także granitowych ławek i granitowego podłoża. Sam montaż rzeźby będzie kosztował 55 tys. zł, za bloki skalne miasto zapłaci 120 tys. zł, co daje całkowity koszt 175 tys. złotych. Oficjalne odsłonięcie rzeźby już 3 września.