Otylia Jędrzejczak szkoli innych i nienawidzi słowa "poświęcenie"
W sobotę w Rudzie Śląskiej odbędą się pierwsze zajęcia w ramach warsztatów Otylia Swim Tour. Mistrzyni olimpijska będzie szkolić młodych pływaków, bo jak sama mówi, teraz jest czas, żeby przekazywać swoją wiedzę.
Pani projekt Otylia Swim Tour rozpocznie się w Rudzie Śląskiej. Będziecie szkolić w pływaniu dzieci od 10 do 14 roku życia. Czy w takim wieku może rozpocząć karierę przyszły olimpijczyk?
To będą dzieci, które mają już doświadczenie i potrafią pływać w czterech stylach. To nie jest tak, że ktoś u nas dopiero uczy się pływać. Ja miałam sześć lat jak nauczyłam się pływać, a w wieku siedmiu zaczęłam trenować. Dlaczego 10 i 14 lat? Bo to czas przejścia z podstawówki do gimnazjum. To ten wiek, kiedy młodzi najszybciej rezygnują z uprawiania sportu i potrzebują dodatkowej mobilizacji. Chcemy też pokazać tym dzieciakom, że pływanie może być zabawą. Chcę, żeby tutaj narodzili się nie tylko przyszli mistrzowie, ale też osoby, które po prostu będą wierzyły we własne możliwości i konsekwentnie dążyły do celu. Nawet jeśli okaże się, że pływanie nie jest ich największą pasją.
Program zakłada też współpracę z psychologiem. Powiedziała pani kiedyś, że pływanie to bardzo depresyjny sport, bo to tylko cztery ściany i dno.
Powiedziałabym, że to jest najnudniejszy sport. Są cztery ściany i dno, i musisz umieć sobie stworzyć własną historię w tym basenie. Ja urozmaicałam sobie czas między treningami pisaniem harlequinów, śpiewaniem albo dokuczaniem innym, śpiewając (śmiech). Psycholog ma też duże znaczenie dla rodziców, bo dzisiaj rodzic często chce więcej niż dziecko. Rodzic też jest siłą napędową. Jak mówi dziecku „wstajemy i idziemy”, to dziecko pójdzie, a jak mówi, że można zostać w domu, to dziecko zostanie. Psychologowie pomogą rodzicom pokierować dziećmi w odpowiedni sposób. Program zakłada też współpracę z dietetykiem, który powie młodemu sportowcowi jak należy się odżywiać. Pływanie jest też taką dyscypliną, kiedy zaczynasz wcześnie i trenujesz przez lata, a wyniki często przychodzą późno albo wcale. Dlatego ten program jest po to, żeby mobilizować młodych sportowców i uświadomić ich, że nie u wszystkich sukcesy przychodzą szybko.
Dzieciaki muszą też wiedzieć, że sport ma dwie strony medalu. Jest ta pozytywna, znana choćby z mediów, i ta negatywna – pełna wyrzeczeń i poświęceń.
Nienawidzę słowa "poświęcenie", bo zawsze uważałam, ze wszystko robię z pasji. Ale cokolwiek chcielibyśmy robić - czy to sport, muzyka albo aktorstwo - wszystko potrzebuje czasu, wyrzeczeń i pasji. Jeśli któreś z tych dzieci zdecyduje za jakiś czas, że jednak nie pływanie, ale na przykład matematyka jest jego pasją, to on będzie wiedział, że musi być konsekwentny w dążeniu do celu i nic nie przychodzi za darmo.
Teraz w Rudzie Śląskiej jest lepsza infrastruktura sportowa niż 20 lat temu, dzieciaki mają większe szanse na rozwój. Zapoznała się pani z bazą w tym mieście?
Jeśli chodzi o pływanie, mamy Aquadrom i baseny Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Zaplecze wyraźnie się poprawiło. Za moich czasów mieliśmy tylko Zdebel na Wirku. Teraz tylko trzeba zachęcić dzieci. Zresztą, cała baza się rozwija. W Rudzie Śląskiej coraz bardziej popularny staje się nordic walking. Wybudowano świetny ośrodek do rugby z lodowiskiem ["Burloch" Arena w Orzegowie - przyp. red.]. Dzisiaj co piąta osoba zajmuje się bieganiem. Sport daje pozytywne endorfiny i ludzie zdają sobie z tego sprawę. Teraz w Rudzie mogą też trenować osoby z innych miast, bo Ruda Śląska jest obecnie świetnie skomunikowana.
Od piętnastego roku życia mieszka pani na walizkach. Często pojawia się okazja, żeby odwiedzić Rudę Śląską?
Jako dziecko trenowałam w Katowicach, później w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Krakowie. Następnie były studia w Warszawie, przez krótki czas mieszkałam też w Stanach Zjednoczonych i w Hiszpanii. To było życie na walizkach. Ostatnio coraz częściej mam okazję odwiedzać Rudę. W Bykowinie mam chrzestnego, mam tu także znajomych. Zawsze chętnie tutaj wracam. Nie bez powodu wszyscy mówią, że widać, że urodziłam się na Śląsku. Jestem uśmiechnięta, zdeterminowana i zadziorna. Tak to już jest z ludźmi ze Śląska.
A jakby ktoś zapytał, skąd pani jest, odpowiedź będzie brzmiała, że ze Śląska, Rudy Śląskiej czy z Kochłowic?
Zawsze podkreślam, że z Rudy Śląskiej. Urodziłam się na Wirku, a wychowałam w Kochłowicach. Z drugiej strony mogę powiedzieć, że jestem obywatelem świata. Pracuję i mieszkam teraz w Warszawie, ale jak ktoś mnie pyta, gdzie jest mój dom, to mówię, że dom mam tam, gdzie aktualnie wypoczywam. Ciągle gdzieś się przemieszczam. Kiedy założę rodzinę, wtedy będę mogła powiedzieć, gdzie jest mój dom.
Minął ponad rok od zakończenia kariery pływackiej. Czym się teraz pani zajmuje? Fundacja zajmuje sto procent czasu?
Fundacja to jest teraz duża część mojego życia. To jest czas, żeby przekazywać swoją wiedzę innym. Ale na pomysł utworzenia fundacji złożyło się wiele czynników. Ukończyłam także AWF w Warszawie, Akademię Leona Koźmińskiego na kierunku PR i międzynarodowe zarządzanie sportem w Soczi. Otwieram przewód doktorski na AWF i tam też prowadzę zajęcia, jestem nauczycielem akademickim. Mam dużo zajęć i mogę powiedzieć, że robię to co lubię.
Wielu sportowców na emeryturze chciałoby tak powiedzieć. Zwykle młodzi ludzie po zakończeniu szkoły stają przed problemem: „co dalej robić w życiu?”. Sportowiec takie pytanie stawia sobie znacznie później, bo po zakończeniu kariery.
To prawda. Dlatego opracowałam projekt dwutorowej kariery, który chciałabym realizować na przestrzeni lat. Jest to połączenie pracy i edukacji. Trzeba pomóc młodemu sportowcowi wybrać odpowiednią szkołę i studia, które pozwolą łączyć naukę ze sportem. Część zawodników trenuje latami i nie zdobędzie medalu olimpijskiego ani stypendium, nawet gdy wkłada w to całą energię. Dlatego chciałabym pomóc, aby tacy ludzie znaleźli odpowiednią pracę. Sportowcy są zdeterminowani, nigdy się nie poddają i zawsze są w stanie znaleźć drogę do wyjścia. To jest duży atut dla każdego pracodawcy, ale wielu pracodawców nie zdaje sobie z tego sprawy. Zawodnik, który kończy karierę w wieku 30-35 lat, nie ma w CV żadnego doświadczenia zawodowego. W pewnym sensie przegrywa na pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej, a to przecież pracodawca może być wygranym. To jest kwestia uwierzenia w daną osobę.
Kiedyś pytana o to, jak spędza pani wakacje, odpowiedziała pani, że wakacje będą po zakończeniu kariery. To jak jest z tym teraz?
Nadal nie mam wakacji (śmiech). Mam teraz dużo zajęć, ale zawsze staram się odnaleźć równowagę. Nie można ciągle tylko pędzić do celu. Jeśli czuję przemęczenie albo mam natłok obowiązków, wskakuję do basenu i sobie wszystko układam w głowie. Znajduje też weekend, żeby podjechać na przykład nad polskie morze, uwielbiam być nad wodą. Bardzo mnie ona uspokaja.
Czyli o wstręcie do wody nie ma mowy.
Był wstręt do pływania, miałam taki okres przez osiem miesięcy. Nie byłam w stanie wejść do basenu. Gdy ktoś mnie prosił, żebym "poprawiła" go w wodzie, pytałam czy mogę to zrobić z zewnątrz. Ale to minęło. Mam przyjemność za każdym razem gdy wchodzę do basenu.
Otarła się pani o politykę, telewizję, były też epizody aktorskie. W którejś z tych ról mogłaby się pani odnaleźć na stałe?
W życiu trzeba wszystkiego spróbować. Polityka była bardzo dobrym doświadczeniem, które mi pokazało, że chcę realizować własne projekty. „Taniec z gwiazdami” był fajną zabawą. Telewizja też jest rzeczą, którą będę kiedyś robiła. Będę komentować pływanie w telewizji, mam skończony kurs prezenterski. Dzisiaj przede wszystkim chcę przekazywać swoją wiedzę i edukować się dalej, czyli robić doktorat. A aktorstwo? Świetna sprawa. Do tej pory miałam epizody w serialach, ale gdybym miała okazję zagrać w filmie, chętnie bym to zrobiła. Sprawia mi to dużą przyjemność.
A gdyby pojawiła się okazja, żeby zagrać u boku dowolnego Jamesa Bonda, którego aktora by pani wybrała?
Pewnie byłby to Daniel Craig. Chociaż chętnie wystąpiłabym też u boku Pierce’a Brosnana. Sama gra w takim filmie też sprawiłaby mi dużo frajdy. Mogłabym się wyszaleć, a lubię wyzwania.
Powiedziałaby pani z pełnym przekonaniem, że sport to zdrowie?
Sport to zdrowie, ale nie wyczynowy (śmiech). Ja całe życie będę musiała uprawiać sport, bo mam gdzieś lekkie pobolewania, ale też będę go chciała uprawiać dla samej siebie. Sport pozwala wyrzucić z siebie złe emocje i oczyścić głowę. Sport to zdrowie przede wszystkim psychiczne.