Pacjentce szpitala Jurasza w Bydgoszczy zniknęło kilkanaście tysięcy złotych. Sprawę wyjaśnia policja
Licząca ponad 90 lat pacjentka trafiła na szpitalny oddział 18 października. Miała przy sobie kilkanaście tysięcy zł w gotówce. Pieniądze trafiły do szpitalnego depozytu, a następnie zniknęły. O sprawie policję zawiadomił szpital.
Zobacz wideo: Szczepienia w szkołach wciąż za mało popularne
Marta Laska, rzeczniczka Szpitala im. dr. A. Jurasza w Bydgoszczy potwierdza, że doszło do zniknięcia pieniędzy jednej z pacjentek.
- Szpital niezwłocznie po wykryciu zdarzenia, zgłosił sprawę kradzieży organom ściągania, w tym przypadku policji - mówi rzecznik bydgoskiej kliniki.
Ta historia ma początek 18 października, kiedy zmarła córka 90-letniej bydgoszczanki. Kobiety mieszkały razem. Seniorka była w szoku, nie mogła się pogodzić z odejściem córki. Ciało zmarłej zabrano do Zakładu Medycyny Sądowej CM UMK w Bydgoszczy. Ostatecznie jednak - jak wynika z relacji rodziny - sekcji nie przeprowadzono. Tego samego dnia ratownicy pogotowia ponad 90-letnią kobietę przewieźli na oddział psychiatrii szpitala Jurasza. Lekarze ze zdziwieniem odkryli, że pacjentka w torbie, którą wzięła ze sobą z domu, ma dużą sumę pieniędzy. Z pierwszych informacji, jakie uzyskaliśmy, wynikało że było to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Po zweryfikowaniu tych danych w policji i w szpitalu okazało się, że było to kilkanaście tysięcy.
Pieniądze zostały komisyjnie przeliczone i zdeponowane w strzeżonym szpitalnym depozycie. Rzeczniczka szpitala tłumaczy, że to normalna procedura w przypadku, kiedy pacjenci chcą zabezpieczyć posiadane wartościowe rzeczy, pieniądze, itd. Sęk w tym, że kilka dni po przyjęciu pacjentki do szpitala i po przeniesieniu jej na oddział geriatrii okazało się, iż pieniądze zniknęły.
- Byliśmy wszyscy w szoku. Ona nie miała przy sobie żadnych rzeczy, brakowało nawet kapci, kiedy została przyjęta do szpitala - mówi jeden z krewnych seniorki. - Zaopatrzyliśmy ją w niezbędne przybory, których potrzebowała podczas pobytu na oddziale. I wtedy dowiedzieliśmy się, że pieniądze zniknęły. Jak mogło do tego dojść?[/
Krewny seniorki twierdzi, że sprawa została zgłoszona organom ścigania. Miała trafić do Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe. Zapewnia również, że pisma z pytaniami o ustalenia dotyczące kradzieży skierowane zostały już i do śledczych bydgoskiej prokuratury i do policji. - Na razie bez żadnej odpowiedzi - mówi. Osobne pisma miały trafić też do rektora UMK, dyrekcji szpitala oraz do Ministerstwa Zdrowia. - Jesteśmy bezsilni. Od nikogo nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi.
- Kojarzę takie zgłoszenie, ale sprawy nie mamy jeszcze zarejestrowanej - mówi prok. Ewa Kubera. - Zgodnie z właściwością terytorialną ta sprawa i tak byłaby przekazana do jednostki Bydgoszcz-Północ.
Dariusz Bebyn, szef Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ zapewnia jednak, że również tam nie ma zarejestrowanej takiej sprawy. - Być może postępowanie jest jeszcze na etapie dochodzenia policyjnego. Policja ma dwa miesiące na wykonanie swoich czynności.
I jak ustaliliśmy, faktycznie sprawa jest jeszcze na etapie dochodzenia prowadzonego przez bydgoską komendę miejską.
- Zgłoszenie dotyczące zaginięcia pieniędzy pacjentki szpitala Jurasza trafiło do nas 24 października - mówi komisarz Lidia Kowalska z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Przesłuchujemy świadków, a jest ich wielu. Poza tym zabezpieczone zostały nagrania ze szpitalnego monitoringu. Materiał wideo jest bardzo obszerny, bo w szpitalu monitoring jest prowadzony przez całą dobę.
Usiłowaliśmy się skontaktować z poszkodowaną. Seniorka obecnie przebywa w Kujawsko-Pomorskim Centrum Pulmonologii, gdzie miała trafić w związku z wykryciem u niej zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2. Jak wynika z relacji rodziny, pacjentka cierpi na zaawansowaną demencję - Ona jeszcze w Juraszu dopytywała się o tę swoją torebkę, ale teraz już nie wiem nawet, czy jest świadoma, że jej pieniądze zaginęły.