Gorzów Wlkp. - Jak ktoś będzie chciał wyciąć świerk, to przykuję się do drzewa! - zagroził Zygmunt Retinger. Spółdzielnia: - Wycinkę odwołujemy.
Świerk ma 28 lat. Nie jest specjalnie duży. Sięga czubkiem okien pierwszego piętra bloku. I ładnie osłania parter - gdzie mieszka pan Retinger. - Sam go sadziłem. Latami nikomu nie wadził. Nawet blok ocieplono bez niszczenia drzewa. Rozumie pan? Fachowcy bez trudu wykonali roboty. Bo te drzewo tak naprawdę nie przeszkadza budynkowi, tylko spółdzielni - twierdzi nasz Czytelnik.
Trzy argumenty
Oglądam drzewo i okolice bardzo dokładnie. Pod koroną widać figury bociana, zajączka i liska. Ale zniszczeń nie widać żadnych. Korzenie nie wybijają, nie rozwalają chodnika, nie przeszkadzają. Gdy stanie się z boku, widać, że świerk jest też podcięty od strony bloku - by gałęzie nie właziły do okien.
Tylko że w uzasadnieniu wycinki - oczywiście - nie ma o tym mowy. Jest za to napisane, że drzewo rośnie pół metra od opaski budynku (wąskiego chodniczka przy obrysie czte-ropiętrowca), gałęzie nachodzą na elewację, a „w bardzo bliskim sąsiedztwie systemu korzeniowego przebiega sieć kanalizacji deszczowej”.
- Pierwszy argument - prawdziwy. Ale nieścisły. Bo pół metra od opaski oznacza tak naprawdę aż 1,3 metra od budynku. No i co z tego? Są na Gór-czynie drzewa, które rosną bliżej bloków.
- Drugi argument, ten z gałęziami, można obalić, patrząc choćby na zdjęcia. Gałęzie nie wchodzą do okien. Tylko trzeba je przycinać.
- Trzeci powód nas zaskoczył: najbliższa studzienka deszczowa jest bowiem... kilka metrów od drzewa! Na asfaltowej jezdni. Jakim cudem korzenie mogą jej szkodzić?
Na razie nie wytną
Co na to wszystko mówią w spółdzielni? Marcin Michal-ski, zastępca prezesa ds. technicznych na nasze pytanie odpowiada krótko: - Wycinki jednak nie będzie.
Co się stało, że spółdzielnia zmieniła zdanie i zamiary? Okazuje się, ze zdania... nikt nie zmienił i nadal są powody do wycięcia drzewa. Jakie? Odległość od bloku i potencjalnie groźny system korzeniowy, który może uszkodzić m.in. przyłącze instalacji wód deszczowych. Czyli nie chodzi o samą kanalizację (jak wynikało z pisemnego uzasadnienia), ale o rury, które biegną od budynku w stronę studzienek, a których ani reporter, ani pan Zygmunt po prostu nie widzieli - bo są pod ziemią.
Marcin Michalski podkreśla jednak, że „od wycięcia drzewa odstąpiono na chwilę obecną”. - Przy stwierdzeniu realnego zagrożenia dla budynku lub infrastruktury technicznej wycinka może zostać dokonana - dodaje wiceprezes spółdzielni.
Czytelnik z ul. Czereśniowej cieszy się, że świerkowi nic nie grozi. - Mam nadzieję, że będzie sobie spokojnie rósł. A jak ktoś kiedyś przyjdzie go wyciąć, to przykuję się do drzewa - zapowiada.
Na szczęście na razie nie ma takiej potrzeby. Wystarczy, że pan Zygmunt będzie o świerk dbał i pamiętał o podcinaniu gałęzi. a ą