Pani Krystyna Gawek jest zakochana w Szwederowie. Jej rodzina mieszka tu od 1916 roku!
Urodziła się na bydgoskim Szwederowie, tu sprowadził się jej dziadek. Krystyna Gawek mówi, że tę dzielnicę ma „w kieszeni”. Zna ją, jak mało kto. Na Szwederowie cały czas mieszka i ciągle, niestrudzenie, zajmuje się jego sprawami.
Krystyna Gawek, prof. dr hab. Roman Ossowski i Marek Chełminiak zostali laureatami 17. edycji Bydgoskich Autografów. Przypominamy nasz archiwalny materiał o pierwszej z wymienionych, który opublikowany został w "Albumie Bydgoskim" w 2017 roku.
Jest córką Alojzego Włocha, stolarza i Leokadii z domu Siudzińskiej. Zakład ojca, ulokowany na rogu ul. Leszczyńskiego i Mariackiej przed wojną cieszył się renomą nie tylko wśród mieszkańców dzielnicy.
Historia przodków pani Krystyny Gawek pokazuje dość typowy wówczas los rodzin z czasu przełomu: zaborów i odzyskania niepodległości.
Na Szwederowo najpierw w 1916 r., przyjechali dziadkowie ze strony mamy - Leokadii Siudzińskiej: Adam i Joanna z domu Derengowska. Przyjechali tam z Dortmundu, dokąd z Gruczna wyjechali „za chlebem”. Leokadia, trzecia z kolei, podobnie jak starsze siostry, urodziła się w 1904 r. w Dortmundzie.
W bydgoskiej książce adresowej z 1923 r. Adam Siudziński figuruje jako pracownik kolejowy, zamieszkały przy ul. Orła 43, czyli Orlej. - Dziadek pobudował mały domek przy ul. Orlej - opowiada pani Krysia. Mieszkali w pobliżu jednego ze pięciu pobliskich stawów.
Siudzińscy mieli sześcioro dzieci, najmłodsze urodziło się już w Bydgoszczy.
Leokadia, będąc panną, pracowała w fabryce obuwia Leo.
Włoch z Pomorza
Alojzy Włoch pochodził z Tuszyn koło Świekatowa. Tam jego rodzice (Franciszek i Marianna z domu Jaszkowska) mieli gospodarstwo. Alojzy (ur. w 1901 r.) Był ułanem. Uczył się zawodu stolarza w znanej w Bydgoszczy stolarni Jakuba (wtedy pisano Jakóba) Hechlińskiego, przy ul. Podgórnej. Hechliński robił meble, całe wystroje wnętrz (np. apteki Centralnej). Z czasem Alojzy zdobył tam tytuł mistrza stolarskiego.
Leokadia Siudzińska i Alojzy Włoch pobrali się w 1924 r. Ślub odbył się w farze, bo kościoła na Szwederowie jeszcze nie było. Początkowo kilka lat mieszkali u przy Orlej.
Jednak Franciszek i Marianna Włoch zostawili gospodarstwo innemu synowi i przyjechali do Bydgoszczy. Stolarz kupił szmat ziemi przy ul. Leszczyńskiego. Część podzielił na działki i stopniowo sprzedawał. Mógł więc zacząć budować dom, na rogu ul. Mariackiej. Najpierw jednak w podwórzu powstał warsztat i mały domek, w którym zamieszkali jego rodzice.
Dom powstawał stopniowo - najpierw jednopiętrowa część od ul. Leszczyńskiego (stała w l. 1936/37), potem pojawiło się skrzydło od ul. Mariackiej, a zanim wybuchła wojna, duża dwupiętrowa kamienica była gotowa.
Zamówień Włochowi nie brakowało. Jego dziełem jest część ławek w nowym - wtedy - kościele MBNP, który został wybudowany na Szwederowie przy ul. Ugory.
Robił całe komplety, jak i pojedyncze meble, solidne dębowe, na wysoki połysk - co komu było potrzebne. W stolarni zatrudniał kilka osób.
Zmarła śpiewając
Niewykluczone, że w swojej kamienicy Alojzy Włoch chciał zapewnić mieszkanie każdemu z sześciorga dzieci. Chciał też, by się kształciły. - Tatuś się kształcił i był za tym, żeby dzieci kształcić - wspomina pani Krystyna.
Wojna pokrzyżowała plany. Pod koniec sierpnia 1939 r. Alojzy, ułan, został zmobilizowany. Pięcioletnia Krysia pożegnała tatę w domu. Mama ze starszymi dziećmi odprowadziła męża na miejsce zbiórki. Wtedy widzieli się ostatni raz. Zginął już 4 września, o czym dowiedzieli się dwa dni później.
Leokadia została sama z 6 dzieci. Musiała sobie radzić, sprzątała, robiła na drutach. Szczęśliwie, Niemcy nie wyrzucili ich z domu, choć zabrali część gotowych mebli.
Zmarła mając 74 lata. Z parafialnym chórem (należała do niego, gdy tylko powstał w kościele przy Ugorach) śpiewali wtedy na Siernieczku, podczas uroczystości nawiedzenia kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. W drodze powrotnej Leokadia dostała ataku serca.
Szwederowianka
Krysia, gdy w 1948 r. skończyła szkołę podstawową przy ul. Leszczyńskiego, uczyła się w technikum gastronomicznym. Maturę w 1952 r. zdawała w Toruniu, bo w Bydgoszczy było za mało uczniów. Znalazła się w limicie osób wytypowanych na studia, ale musiała z nich zrezygnować. Zwyczajnie, nie było ich na to stać, trzeba było też pomagać mamie.
Z gastronomią związała całe zawodowe życie. Kilka pierwszych lat pracowała w stołówkach. Pierwszy nakaz pracy skierował ją do Domu Młodego Robotnika. Dziś to budynek WKU przy ul. Szubińskiej, a wtedy, na zapleczu stała tam nawet tuczarnia.
Po kilku latach przeszła do „gastronomii otwartej” jak to się mówiło - bary, restauracje, kawiarnie. Była jedną z tych, które w 1968 roku otwierały nieistniejącą już „Kaskadę” przy ul. Mostowej.
W 1956 r. poślubiła Wincentego Gawka. W 2016 roku obchodzili więc z mężem 60. rocznicę ślubu. Niestety, w 2017 roku pan Wincenty zmarł.
Cały czas Krystyna Gawek na Szwederowie mieszka, a gdy dzieci podrosły - zajęła się pracą społeczną. - Mam to po mamie, bo ona też się udzielała - wyjaśnia pani Krystyna. W 1986 roku, przy TMMB założyła Koło Miłośników Szwederowa. Od lat działa w Radzie Osiedla, jest pomysłodawczynią wielu inicjatyw. W 1992 r. dostała tytuł Szwederowiaka Roku. Pierwsza osoba, która została w ten sposób wyróżniona.
Krysia jeszcze jako dziecko była ciekawska, wszędzie musiała być, wszystko wiedzieć. - I to mi zostało do dziś - śmieje się.