Płacą stawkę minimalną i jeszcze z niej potrącają...
Nie wszyscy pracodawcy przestrzegają przepisów o płacy minimalnej. Potrafią wynająć sprzątaczce odkurzacz i kazać płacić za środki czystości lub rękawiczki.
Pani Kinga zatrudniła się w Kauflandzie. Roznosiła gazety promocyjne. – Oferta była bardzo zachęcająca. Okazało się jednak, że w rzeczywistości było inaczej – wspomina. Pani Kinga miała dostawać pieniądze za każdą gazetę dostarczoną do skrzynki pocztowej. Twierdzi, że trudno było sprecyzować, czy stawka za godzinę wyniesie 13 zł. Pomagali jej synowie i mąż, po Wrocławiu jeździli własnym samochodem. – Po miesiącu dostałam ponad 200 zł. Po odliczeniu kosztów paliwa zostało mi kilkadziesiąt – opowiada pani Kinga. Sprawę zgłosiła inspekcji pracy za pośrednictwem akcji „13 zł… I nie kombinuj”.
Podobnie pan Ł., który pracuje na umowę o pracę w kopalni, we wrocławskiej firmie świadczącej usługi dla KGHM. – Gdy zbliżał się dzień wypłaty, pieniędzy nie było. Spóźniali się dwa tygodnie, czasami miesiąc. Dotyczyło to nie tylko mnie – opowiada.
Pan Ł. wezwał pisemnie firmę do zapłaty pod groźbą skierowania sprawy do sądu. Pracodawca wszystko uregulował. Teraz do pana Ł. dzwonią koledzy, pytają, jak to załatwił.
Od stycznia tego roku minimalne wynagrodzenie za godzinę pracy na umowę-zlecenie wynosi 13 złotych brutto, czyli nieco mniej niż 10 zł na rękę. Jednak nie wszyscy pracodawcy przestrzegają prawa i płacą pracownikom mniej niż ustawowe minimum. Jak omijają przepisy? Oto przykład z Wrocławia.
Firmy X i Y należą do tej samej grupy i zarządzają nimi ci sami ludzie. Firma X, działająca w mieście, zatrudniła ochroniarza na umowę-zlecenie. Podsunęła mu też drugą umowę, z firmą Y, budującą poza Wrocławiem ośrodek wypoczynkowy. Podpisując ją, pracownik zobowiązał się do partycypowania w kosztach budowy. Prawie 40 proc. jego zarobku za miesiąc pracy w firmie X szło na finansowanie budowy firmy Y. W zamian będzie mógł korzystać z oferty ośrodka na preferencyjnych warunkach, o ile wciąż będzie ochroniarzem w firmie X i o ile obiekt firmy Y powstanie.
Podobnych sytuacji jest więcej. Do Okręgowej Inspekcji Pracy do maja wpłynęło 40 skarg na nieuczciwych pracodawców. Pracownicy zgłaszają nieścisłości także w ramach akcji „13 zł… I nie kombinuj” zorganizowanej przez Komisję Krajową NSZZ „Solidarność” i Państwową Inspekcję Pracy. Do maja inspektorzy z Wrocławia otrzymali 48 takich zgłoszeń. Także na ich podstawie mogą skontrolować firmę.
- Oprócz tego przeprowadzają kontrole na własną rękę - zapewnia Arkadiusz Kłos, zastępca okręgowego inspektora we Wrocławiu.
Przez pięć miesięcy inspektorzy zapukali do drzwi 726 firm. Niektóre odwiedzili więcej niż raz. Co zastali? 186 uchybień i ponad 51,5 tys. poszkodowanych pracowników. Kontrole są skuteczne. Arkadiusz Kłos zapewnia, że jeszcze na miejscu lub w dwa tygodnie później udało się uregulować prawie wszystkie nieprawidłowości.
- Wyegzekwowaliśmy 127 tysięcy złotych - dodaje. Tyle wynosiły straty pracowników, bo w rzeczywistości zarabiali mniej niż 13 zł - średnio o prawie 2,5 zł na godzinę.
Jeżeli inspektor stwierdzi nieprawidłowości, może ukarać pracodawcę mandatem, a nawet skierować sprawę do sądu. Solidarność informuje, że w skrajnych przypadkach grzywna może wynieść 30 tys. zł. Pracownicy OIP Wrocław nałożyli już 80 mandatów i 21 wniosków skierowali do sądu karnego.
Arkadiusz Kłos twierdzi, że przedsiębiorcy przewidują w umowach kary za nienależyte wykonanie zlecenia i... czasem nadużywają tych zapisów, pomniejszając wypłacane kwoty minimalnych stawek. Pracodawcy, zgodnie z warunkami umowy, potrącają pracownikom np. za eksploatację narzędzi czy mundurów.
- Powyższe przykłady są dopuszczalne i prawo ich nie zabrania. Interweniujemy, gdy zachowanie zleceniodawcy jest rażąco krzywdzące i zaczyna nadużywać prawa zleceniobiorcy do minimalnej stawki godzinowej - wyjaśnia Kłos.
Małgorzata Łagocka, okręgowa inspektor pracy, radzi, aby dokładnie czytać umowy. W przypadku wątpliwości zawsze można skonsultować ich treść z urzędem.