Połamała sobie mostek w autobusie. Nagranie z kamery przepadło. Szuka świadków
Pani Eugenia twierdzi, że w autobusie złamała sobie mostek, bo kierowca zbyt gwałtownie zahamował na przystanku. Mówi, że następnego dnia zgłosiła to do dyspozytora. Ten miał zadzwonić do kierowcy, który stwierdził , że nic się nie stało. Nagranie z kamer więc przepadło. Dlatego starsza pani nie ma dowodu potrzebnego do uzyskania odszkodowania, a prezes spółki komunikacyjnej twierdzi, że... wierzy kierowcy na słowo. Nagrania z kamer nikt nie przeglądał. Kobieta za naszym pośrednictwem szuka świadków.
Było to 23 kwietnia około godz. 9 na przystanku Raginisa-Wysockiego. Jechałam „trójką” w kierunku Nowodworców. Kierowca tak gwałtownie zahamował na przystanku, że uderzyłam klatką piersiową w kasownik. Strasznie mnie bolało. Wysiadając z autobusu byłam tak zdezorientowana, że uderzyłam jeszcze twarzą w drzwi - opowiada Eugenia Wołosik.
Wysiadający pasażerowie znaleźli jej numer do dyspozytora. Zadzwoniła następnego dnia. Usłyszała, że kierowca, który w tym czasie obsługiwał tę linię nie potwierdza, jakoby w autobusie coś się stało.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień