Polityczności tej tragedii nie zdołamy wymazać
Desperackiego aktu samopodpalenia mieszkańca Niepołomic nie należy rozpatrywać w kategoriach choroby ani szantażu. To polityczny apel, na którego drastyczność w społeczeństwie nigdy nie było i nie będzie zgody. I dlatego tak nas boli.
Po nieudanym akcie samo-podpalenia, którego 19 października dokonał 54-letni mieszkaniec małopolskich Niepołomic, co do jednego niemal wszyscy jesteśmy zgodni - wytrącił i społeczeństwo, i polityków z równowagi. Można sobie bowiem wyobrazić, że ktoś odmawia życia i w tajemnicy, po kryjomu, samotnie odbiera je sobie tłumacząc na pożegnanie, że nie jest już dłużej w stanie znieść własnej udręki. Tak zrobił, przekroczywszy osiemdziesiątkę, wybitny pisarz węgierski Sándor Márai po śmierci żony i ukochanego, adoptowanego syna. Samobójczo zakończył swój żywot także Ernest Hemingway czy David Foster Wallace, inny wybitny amerykański pisarz, który stanowił niedościgniony wzór literacki dla znakomitych twórców młodego pokolenia. Z trudem przyswajamy jednak, że można zaatakować siebie z powodu władzy, której rządy są dla nas największą przykrością.
Śmierć samobójcza zawsze jest szokiem, ale dokonanie jej w publicznym miejscu, a w dodatku z wyraźnym manifestem politycznym na ustach - sytuuje ją w zupełnie innym wymiarze postrzegania. Boimy się przyznać, że była polityczna z obawy przed prowokacją i eskalacją konfliktów, jednocześnie przeczuwamy, że sprawy zaszły za daleko, aby milczeć i udawać, że nic się nie stało. Bo tak naprawdę stało się i uwiera coraz mocniej.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień