Nie ma zbyt wielu śladów o początkach grodu. To, jak wyglądał, można sobie jedynie wyobrazić. O jego rozwoju zadecydowało, że był na granicy Małopolski i Śląska oraz na szlaku handlowym.
Czy można być zakochanym w średniowieczu? Okazuje się, że tak.
- Świat jest obecnie mało rycerski. Może dlatego tak wiele osób pociągają ideały rycerskie i ten okres? - zastanawia się Tomasz Misiarz, dowódca Grupy Rekonstrukcji Historycznej Milites w Oświęcimiu.
Takich jak on zapaleńców jest w grupie czternastu. Jak podkreślają, spotkania i przygotowania do rekonstrukcji różnych wydarzeń sprzed wieków to niezwykła lekcja historii, która bardziej wciąga niż obowiązkowe lektury szkolne, czy nawet bardzo modne gry komputerowe nawiązujące do tamtego okresu historii.
Pierwsze wzmianki
Swój rozdział w tej epoce ma także Oświęcim. Pierwsze źródłowe zapiski dotyczące jego nazwy sięgają 1177 roku (lub 1179 jak podają inne dokumenty).
- Związane są z darowizną grodów w Bytomiu i Oświęcimiu dokonaną przez księcia krakowskiego Kazimierza Sprawiedliwego na rzecz Mieszka Plątonogiego, księcia raciborskiego - zaznacza Wioletta Oleś, dyrektor Muzeum Zamek w Oświęcimiu.
O fakcie tym wspomina współczesny wydarzeniu kronikarz Wincenty Kadłubek, nie wymieniając jednak nazw przekazanych grodów. Te natomiast pojawiają się w XIII-wiecznej Kronice Wielkopolskiej. Konsekwencją tych wydarzeń było wyłączenie kasztelanii oświęcimskiej spod jurysdykcji krakowskiej i przekazanie jej we władanie książąt opolsko-raciborskich.
Jak dodaje Wioletta Oleś, było to jedno z wydarzeń związanych z rozbiciem dzielnicowym Polski, które odbiło się również na historii Oświęcimia.
Prawdopodobnie Kazimierz Sprawiedliwy przekazaniem części swoich ziem, w tym oświęcimskiej, na rzecz Mieszka Plątonogiego chciał uniknąć z nim wojny o władzę zwierzchnią.
Dla Oświęcimia oznaczało to wejście na arenę historyczną i połączenie swoich losów na ponad 270 lat z dziejami Górnego Śląska.
Gród w Oświęcimiu powstał więc dużo wcześniej przed pojawieniem się pierwszych zapisków, ale nie ma zbyt wielu śladów co do jego początków.
Gród pogranicza
Katarzyna Nowicka, archeolog Muzeum Zamek podkreśla, że możemy się jedynie domyślać, jak mogło to wyglądać na podstawie badań archeologicznych z lat 80 ub. wieku, gdy na wzgórzu zamkowym odkryto wówczas ślady osady z XI wieku. Były to przede wszystkim fragmenty ceramiki, elementy uzbrojenia w tym groty, monety. Można jedynie przypuszczać, że na obecnym wzgórzu zamkowym istniały dwie - trzy duże chaty.
W XII wieku nastąpił dymaniczny rozwój grodu, wzrosła gęstość zaludnienia.
- Nie bez znaczenia dla wyodrębnienia tutaj kasztelanii miał fakt, że gród znajdował się na pograniczu - zauważa Katarzyna Nowicka.
Wszystkie grafiki przedstawiające gród oświęcimski to jedynie wizje artystyczne ich autorów. Jego dokładna lokalizacja nie jest znana. Tym bardziej trudno ją ustalić, bo zachodnia część wzgórza zawaliła się w XIX wieku i wpadła do Soły.
Nie wiadomo też, kto był pierwszym kasztelanem. Pierwsze znane nazwisko kasztelana to Falislaus, który w imieniu księcia rządził w grodzie, pojawia się w 1217 roku. Kasztelan bronił ziem księcia na swoim terenie i ściągał daninę. Oprócz niego mieszkali tutaj wojowie i służba.
- Wojowie nie stanowili zbyt licznej załogi. Było to może kilkunastu ludzi, w tym opłacanych chłopów i najemnych do pilnowania grodu - przypuszcza Tomasz Misiarz. Wokół rozwijało się podgrodzie z warsztatami rzemieślników i targiem.
Przebudowę i umocnienie obronne Oświęcimia przypisuje się synowi Mieszka Plątonogiego - księciu Kazimierzowi.
Najazd Tatarów
Oświęcim znajdował się na szlaku handlowym ze wschodu na zachód. Nadane mu przywileje do handlu solą i ołowiem sprawiały, że podążający tędy kupcy, musieli wystawiać swoje towary na tutejszym targu.
Bez wątpienia przez wiele wieków był to gród drewniany. W 1241 roku został spalony i splądrowany wraz z okolicą przez Tatarów pod dowództwem Baidara, zmierzających na Śląsk.
Po tym wydarzeniu gród odbudowano oraz otoczono murami.
- Wyciągnięto też wnioski co do samej konstrukcji i rozpoczęto budowę murowanej wieży - dodaje Tomasz Misiarz.