Pracownicy delegowani z Polski coraz bardziej niechciani za granicą
Europosłanka Danuta Jazłowiecka rozmawiała w Opolu z przedstawicielami agencji pracy o zmianach unijnej dyrektywy. Padło wiele przykładów dyskryminującego traktowania firm z Polski.
- Do tej pory delegowanie pracowników z jednego kraju unijnego do drugiego opierało się na dyrektywie, która mówiła, iż pracownikowi temu trzeba zapewnić minimalne warunki tego kraju, które są dla niego korzystniejsze - wyjaśniała Danuta Jazłowiecka. - Jeśli pracownik z Polski jest delegowany do Niemiec i np. tam pracuje na budowie, wybiera zwykle warunki niemieckie. Jeżeli przyjeżdża z Niemiec do Polski, wybiera tak samo.
Kiedy w Unii wzrosło - z powodu kryzysu - bezrobocie, pracodawcy i lokalni politycy winą za jego poziom obarczali kierowanych do ich regionu lub ich kraju pracowników delegowanych (argument był taki, że pracują za mniej niż Belg czy Francuz i zabierają miejsce pracy).
- Pod wpływem części krajów UE (Francja, Belgia, Holandia) Komisja Europejska chce doprowadzić do takiej zmiany dyrektywy - mówiła posłanka Jazłowiecka - by pracownik delegowany zarabiał dokładnie tyle samo, co lokalny. Tylko że we Francji tamtejszy pracownik może liczyć na około 30 różnych dodatków, zaś pracodawca, który je płaci, korzysta z różnego rodzaju ulg. Polski pracodawca tych odliczeń nie ma i to w niego przede wszystkim zmieniona dyrektywa uderzy. Zresztą już teraz w części krajów zachodnich podejmuje się działania, które mogą wyeliminować pracowników delegowanych z rynku.
Kto naliczy emeryturę pracownikowi, który pół roku przepracuje w Belgii, na miesiąc wróci do Polski, potem na trzy wyjedzie do Hiszpanii itd.?
Uczestnicy spotkania podawali wiele przykładów dyskryminującego traktowania firm z Polski, na przykład przez francuskich lub austriackich kontrolerów, którzy je sprawdzają i pod byle pozorem wymierzają wysokie kary.
W dotychczasowej dyrektywie nie było rozstrzygnięcia, jak długo pracownik może być delegowany, ale jest rozporządzenie, że po 24 miesiącach powinien on przejść na prawo państwa przyjmującego.
- Politycy europejscy chcą ograniczyć delegowanie do sześciu miesięcy - mówiła Danuta Jazłowiecka. - Tylko kto naliczy emeryturę pracownikowi, który pół roku przepracuje w Belgii, na miesiąc wróci do Polski, potem na trzy wyjedzie do Hiszpanii itd. On sam tego nie będzie pamiętał. Ale politycy się tym nie przejmują, oni myślą tylko w perspektywie jednej kadencji.
Głosy z sali nie zostawiały wątpliwości: To jest walka o zmniejszenie konkurencyjności na rynku pracy, o zasoby siły roboczej. Zachód boi się wykwalifikowanych i zaangażowanych pracowników z Polski.