Prawdziwa historia czarnej wołgi
W czasie PRL krążyły plotki o czarnej wołdze, którą porywano dzieci. Historia może mieć coś wspólnego z porwaniem na warszawskiej Pradze, ale tak naprawdę auto miało być dumą komunizmu
Po wpisaniu w okienko wyszukiwarki hasło „czarna wołga” znajdziemy imponujący wykaz plotek o zjawisku, które bulwersowało Polaków w latach 60. i 70. Podobno w wielu miejscowościach znikały dzieci, a w każdym przypadku świadkowie wspominali o pojawiającym się w okolicy czarnym samochodzie marki Wołga, z jasnymi firaneczkami w oknach. Kim byli porywacze? Czasem chodziło o funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, w innych przypadkach o księży lub zakonnice, o Żydów wykorzystujących krew dzieci do jakichś mrocznych rytuałów, o wampiry albo satanistów. Był też wariant mówiący o przetaczaniu dziecięcej krwi umierającym na białaczkę bogatym Niemcom z RFN i późniejszy - o wykorzystywaniu jej do podtrzymywania funkcji życiowych wyniszczonego alkoholem organizmu Leonida Breżniewa. Ktoś próbował nawet łączyć czarną wołgę z głośnym porwaniem w styczniu 1957 roku Bohdana Piaseckiego, syna szefa stowarzyszenia PAX, przed wojną przywódcy Ruchu Narodowo--Radykalnego „Falanga”. Tyle że produkcja wołgi rozpoczęła się rok po uprowadzeniu i zamordowaniu syna Piaseckiego.
Jaka jest prawdziwa historia czarnej wołgi? Po zwycięstwie w II wojnie światowej Związek Sowiecki aspirował do statusu supermocarstwa. Ten status miało symbolizować m.in. oddanie do dyspozycji partyjnej nomenklatury samochodów przypominających te, którymi jeździli amerykańscy imperialiści. Dostojników począwszy od pierwszych lat powojennych wożono produkowanymi w Moskwie ZIS-ami 110, które były dość dokładną kopią packarda rocznik 1942. Dla nieco niższych warstw nomenklatury fabryka GAZ w Gorki wytwarzała limuzyny ZIM-12 M, o stylistyce wzorowanej na cadillacu, z samonośnym nadwoziem i 6-cylindrowym silnikiem skopiowanym z dodge’a. Dla szaraków partyjnych przeznaczone były pobiedy.
Śmierć Stalina w 1953 roku i chruszczowowska odwilż miały swoje odbicie także w motoryzacji. Dla nowej władzy należało przygotować nowe samochody, podobne do modnych w Ameryce krążowników szos. Fabryce w Moskwie oraz zakładom GAZ zlecono opracowanie większego i mniejszego wariantu limuzyny wzorowanej na packardzie clipper z roku 1955. A w Gorkim trwały już prace nad następcą pobiedy.
Tradycyjnie zaczęło się od sprowadzenia kilku wytypowanych samochodów made in USA. Były to modele z lat 1952-53: ford mainline, chevrolet 210, plymouth savoy i kaiser J. W listopadzie 1953 roku gotowa była makieta nadwozia autorstwa Lwa Jeromiejewa, który czerpał pomysły z projektu Forda, ale twórczo je rozwinął, dodając liniom auta lekkości i dynamiki. Wiele detali, m.in. klamki, lampy czy sferyczny szybkościomierz, przeniesiono jednak wprost z aut amerykańskich. Skopiowano też trzybiegową skrzynię automatyczną, w którą wyposażony był mainline; założenia konstrukcyjne auta oznaczonego symbolem M-21 przewidywały zastosowanie takiej właśnie przekładni, która miała współpracować z nowym, górnozaworowym silnikiem o pojemności zwiększonej w stosunku do pobiedy M-20 z 2,1 do 2,4 litra. Stosownie wzrosła też jego moc. W czerwcu 1955 r. prototypy pojechały do Moskwy, by zyskać aprobatę specjalnej komisji państwowej. Jej przewodniczącemu, marszałkowi Żukowowi, nie spodobała się osłona wlotu powietrza do chłodnicy. Projektanci stworzyli nową, podobną do stosowanej w fordzie mainline, z dużą pięcioramienną gwiazdą pośrodku.
Produkcja wołgi ruszyła na początku 1957 roku, ale nie ze wszystkim zdążono na czas. Pierwsze setki miały silnik „przejściowy”, o zwiększonej pojemności, ale z zaworami w kadłubie. Nie udało się też opanować produkcji automatycznych skrzyń biegów. Okazały się zawodne, brakowało do nich specjalnego oleju i sprawnego serwisu. W niemal wszystkich siedmiuset egzemplarzach automaty wymienione zostały na zwykłe, sterowane dźwignią przy kierownicy. Podobnie nie sprawdził się system centralnego sterowania podwozia. W roku 1958 r. ambitny marszałek Żukow został zdymisjonowany. W Gorkim uczczono to, wprowadzając w wołdze II generacji wlot powietrza niemal identyczny z tym z prototypów. Auto zyskało na urodzie i zrobiło furorę na wystawie Expo w Brukseli. Trzecia generacja wołgi pojawiła się na początku lat 60. Miała nieco mocniejsze silniki i więcej chromu na nadwoziu. Produkowano ją do roku 1970, gdy zastąpiła ją całkiem nowa, zdaniem ówczesnych użytkowników, gorsza wołga GAZ 24. Ogółem powstało 639 478 egzemplarzy M-21. Te, które ocalały, są dziś cennymi zabytkami.
W książce „Czarna Wołga. Kryminalna historia PRL” Przemysław Semczuk przypomina głośne wydarzenia, które mogły stać się początkiem czarnej legendy. W kwietniu 1965 roku dwie kobiety zjawiły się w mieszkaniu rodziny Henclów na warszawskiej Pradze. Przekonały panią domu, że są kuzynkami jej męża. Gdy po paru godzinach Henclowa musiała wyjść do pracy, zostawiła trzyletnią córeczkę pod ich opieką. Po powrocie do domu Henclowie nie zastali kobiet ani dziecka. Już wkrótce milicja ustaliła, że na rondzie Wiatraczna cała trójka wsiadła do czarnego samochodu marki Wołga. Porwanie się nie udało. Dziecko zostało odnalezione pod Otwockiem, kobiety trafiły do więzienia, ale wołgi i jej kierowcy nigdy nie zidentyfikowano.