Czyżby największy bodaj cynik w polskiej polityce, czyli prezes Kurski od telewizji - za przeproszeniem - publicznej, obawiał się Torunia? W każdym razie dwa tygodnie temu nie pojawił się na Motoarenie na wakacyjnym koncercie Dwójki.
A w ostatnią niedzielę pląsał pod sceną podczas identycznej imprezy w Łomży. Bądźmy do bólu szczerzy - gdzie Toruń, a gdzie Łomża! No dobra, piwo tam niezłe produkują. I mogła się Łomża prezesowi spodobać, bo w niedawnych wyborach do eurosejmu PiS dostał ponad 54 procent głosów, a Koalicja Europejska o 22 procent mniej. W Toruniu - na odwrót.
A może prezes Kurski nie dotarł tutaj ze strachu przed sąsiedztwem Motoareny? Czyli ojca Rydzyka, który jedno ze swych dzieł stworzył po drugiej stronie Szosy Bydgoskiej. Bo akurat w ten weekend, na koniec którego bawiono się na Motoarenie, słynny zakonnik grzmiał, że „wzorce złe, rozwód za rozwodem, partner za partnerem. Geje i wszyscy inni, LGBT, coś obrzydliwego. Puszczają to w TVP. Jaka to dobra zmiana?”. Proszę - tak się prezes stara, a tu taka krytyka.
No i jest podpadnięty prezes w Toruniu oczywiście po tym, jak kilka lat temu za pięć dwunasta przeniósł imprezę sylwestrową do Zakopanego. A jeszcze kilka miesięcy temu okazało się, że tegoroczny Konkurs Piosenki Eurowizji dla Dzieci, organizowany przez wspomnianą telewizję, trafi do Gliwic. Powodów do obaw więc nie brakuje.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień