Profesor Jan Miodek: W języku ogólnym tylko różnicujemy
Przez całe swoje – już dość długie – życie słyszę i widzę formę czasownikową „różnicować” ze spółgłoską „c” przeniesioną z podstawy słowotwórczej „różnica’. Taki stan morfologiczny potwierdzają wszystkie współczesne leksykony, np. Uniwersalny słownik języka polskiego pod red. prof. Stanisława Dubisza z roku 2003: różnicować – „dzielić pozornie jednolitą całość na różniące się od siebie elementy, wyodrębniać według różnic” (dawne szkoły różnicowały społeczeństwo, różnicować wymagania, różnicować kryteria) – tom 4, str. 222.
Tymczasem w czasie lektury „Niemytych dusz” Stanisława Ignacego Witkiewicza (Witkacego), pisanych w roku 1936, spotykam co parę stron zdania: „Można go ulepszać, tworząc podtypy, klasyfikacje bardziej zróżniczkowane”, „Z wielkiego stopnia złączenia i jednocześnie zróżniczkowania powstaje wielościowy organizm”, w których formy związane z tym czasownikiem zawierają spółgłoskę „cz”. Zupełnie mnie one nie zaskakują, bo bardzo długo w polszczyźnie można było różnicować i różniczkować (jak widzimy, jeszcze 80 lat temu).
Dlaczego dzisiaj w języku ogólnym tylko różnicujemy?
– Zawdzięczamy to terminologii matematycznej, w której po wiekach funkcjonowania pochodzącej z łaciny dyferencji zapanowała różniczka – „przyrost zmiennej, względem której wyznacza się pochodną”, a w powszechny obieg weszły takie utworzone od niej derywaty, jak „różniczkowy” (równanie różniczkowe, geometria różniczkowa, rachunek różniczkowy) i „różniczkować”, czyli „wyznaczać, obliczać pochodne danych funkcji”.
Efektem tych mechanizmów słowotwórczych jest bardzo dziś korzystny (bo praktyczny) stan komunikacyjny: w polszczyźnie ogólnej – różnica i różnicować, w terminologii matematycznej – różniczka i różniczkować.
Przypomina on bardzo odchodzenie w przeszłość „motorowego” – wariantu „motorniczego”. To przecież lepsza sytuacja komunikacyjna, gdy tylko wyrazisty, jednoznacznie osobowy „motorniczy” (jak celowniczy czy ładowniczy) funkcjonować będzie jako „prowadzący tramwaj”, a jakże pojemnemu i rozmytemu przez to semantycznie „motorowemu” przypiszemy ogólną parafrazę „związany z motorem”.
Wracając zaś do „Niemytych dusz”... Pisze w nich Witkacy – cudownie prowokująco: „To jest skandal, że moje tak świetne słowo glątwa nie przyjęło się zupełnie”. To prawda, nie przyjęło się, bo w powszechnym obiegu są „katzenjammer//kacenjamer” i o wiele częstszy jego skrócony wariant „kac” – formy nazywające „złe samopoczucie po wypiciu większej ilości alkoholu”, natomiast niewielu już użytkowników naszego języka wie, że kalką niemieckiego z pochodzenia rzeczownika „katzenjammer” (Katze „kot” + Jammer „utyskiwanie, narzekanie, boleść, krzyk boleści, głośne żale, lamenty”) jest „kociokwik”. To mnie też nie dziwi, bo znaczenie „kociokwiku”, co potwierdzają słowniki, oderwało się od „złego samopoczucia po alkoholu”, a współczesny Polak definiuje ten rzeczownik jako „stan psychiczny człowieka zdenerwowanego, podekscytowanego” (przed egzaminami wpadła w kompletny kociokwik), „stan zamieszania, chaosu; zamęt, bałagan” (kociokwik przedwyborczy).