Rohozy. Rodzina z piątką dzieci straciła dom w pożarze
Pogorzelcy wołają o pomoc, a gmina zapewnia, że zrobiła, co było w jej mocy.
Dzieci już właściwie spały, gdy zauważyliśmy, że się coś pali - opowiada Tomasz Kulikowski. - Na szczęście udało nam się je pobudzić i uciec. Wyszliśmy z tego cali, ale teraz praktycznie nie mamy domu.
Do pożaru w Rohozach w gminie Narew doszło 15 lutego. Ogień strawił praktycznie cały dobytek rodziny Kulikowskich. Tomasz i Monika oraz ich pięcioro dzieci zdani są na pomoc innych.
- Najstarszy syn ma 13 lat i cierpi na ADHD - wymienia pan Tomasz. - 11-letni Piotrek uczy się w szkole specjalnej i ma upośledzenie umiarkowane podobnie jak 7-letni Wiktor Eugeniusz. Paweł ma 9 lat i jest zdrowy. Najmłodsza jest 3-letnia Zofia Eleonora.
Kulikowscy skarżą się, że na początku wszyscy obiecali im pomoc, ale teraz właściwie zostali sami. Po pożarze gmina załatwiła im spore mieszkanie w tzw. bloku kolejowym w Hajnówce. Mieszkali tam przez miesiąc.
- W tym czasie wójt załatwiał nam mieszkanie w Bondarach - opowiada pan Tomasz.
- Niestety, nasza gmina nie dysponuje lokalami, w których państwo Kulikowscy mogliby zamieszkać - tłumaczy Andrzej Pleskowicz, wójt Narwi. - Dlatego chcieliśmy ich umieścić w Bondarach w gminie Michałowo.
Początkowo wszystkim takie rozwiązanie wydawało się odpowiednie. Ale okazało się, że z Bondar Kulikowscy nie mieliby jak dowozić dzieci do szkoły specjalnej i specjalistów. Autobusy jeżdżą tam rzadko, a samochodu nie mają. Ostatecznie do porozumienia między pogorzelcami a samorządami nie doszło. Przez kilka dni Kulikowscy mieszkali w hotelu w Hajnówce. Ostatecznie znajoma znalazła im dom w Nowosadach (gmina Hajnówka), gdzie mieszkają obecnie.
- Właściciel chce sprzedać ten dom, ale tymczasowo zgodził się go nam wynająć - mówi Monika Kulikowska. - Ale nie jest to rozwiązanie, bo jak znajdzie się kupiec, będziemy musieli się wyprowadzić. Pod most?
- Chcielibyśmy odbudować nasz dom, ale nas na to nie stać - dodaje pan Tomasz. I opowiada, że do Rohoz wyprowadzili się 3 lata temu z Białegostoku.
- W mieszkaniu było nam za ciasno - mówią. - Dlatego postanowiliśmy wyprowadzić się na wieś. W urządzenie się włożyliśmy wszystkie oszczędności, ale było warto, bo wieś pozytywnie wpływa na dzieci.
Kulikowscy nie pracują, poświęcili się opiece nad dziećmi. Utrzymują się z zasiłków.
- Tuż po pożarze wójt i ksiądz obiecali nam pomoc w odbudowie domu, ale teraz się z tego wycofują - skarżą się Kulikowscy. - Utworzyli nawet specjalne konto. Miało być na nim mnóstwo pieniędzy, ale jakoś ich nie widać.
Kulikowscy przyznają, że dostali z gminnego ośrodka pomocy społecznej pieniądze na zakup ubrań i żywności. Później kolejne na pralkę, lodówkę i inne sprzęty. Ich zakup wsparła też rodzina.
- Zorganizowaliśmy zbiórkę ubrań i mebli dla państwa Kulikowskich - dodaje Elżbieta Lewicka z GOPS w Narwi. - Wszystkie zebrane rzeczy im przekazaliśmy.
A było ich więcej niż potrzebowali. Część otrzymanych mebli wnieśli na strych. Nadmiar ubrań też przekazali innym.
Za otrzymane pieniądze kupili między innymi rowery, które są dla nich i środkiem lokomocji i sposobem rehabilitacji dzieci.
- Ale ciągle nie mamy za co odbudować domu - skarżą się.
Konto, na które przekazywano pomoc, jest już prawie puste. Jak nam mówili pogorzelcy, miało być na nim około 50 tys. zł, ale realia nie pozostawiają złudzeń. Zebrało się około 7,5 tys. zł i szybko się rozeszły.
- Ściągnąłem jakąś firmę z Białegostoku, która usuwanie spalonej warstwy z bali wyceniła na 50 tys. zł - mówi.
- Nie mogę przekazać gminnych pieniędzy na odbudowę domu nawet pogorzelcom - mówi wójt gminy. - Nie mam takiego prawa. Możemy jedynie zaoferować wsparcie przy uprzątnięciu pogorzeliska. Zresztą, ksiądz Niemyjski zorganizował już ludzi, którzy to zrobili. Zorganizował także zbiórkę w kościele i pieniądze przekazał na konto. Nic więcej zrobić nie możemy.
Kulikowscy szukają pomocy gdzie się da, ale perspektyw nie widzą. A na głównej stronie gminy próżno już nawet szukać numeru konta, na które można przesyłać wpłaty. Jest ono w archiwalnych informacjach.
Każdy, kto chce pomóc Kulikowskim, może wpłacać pieniądze na konto 59 8086 0004 0000 1052 2000 0180 z dopiskiem „Pomoc poszkodowanym - pożar w Rohozach”.