Rośnie liczba wirusowych zachorowań na Opolszczyźnie
Co dziesiątego kierowcę opolskiego MZK rozłożyła grypopodobna choroba. Przychodnie są pełne zakatarzonych ludzi. Najczęściej chorują małe dzieci.
Jesteśmy w środku chorobowego sezonu. Od października na Opolszczyźnie wyraźnie rośnie liczba wirusowych zachorowań. W październiku było ich 4800, w listopadzie już prawie 5100, a w grudniu ponad 5700.
W Miejskim Zakładzie Komunikacji w Opolu choruje już około 10 procent kierowców. To duży problem, bo po powiększeniu Opola przewoźnik realizuje znacznie więcej kursów.
Przychodnie pękają w szwach. W NZOZ “Malinka” w środę do godz. 11 każdy z lekarzy zdążył już przyjąć po 30 pacjentów.
- Od świąt widzimy ogromny wzrost zachorowań. Normalnie lekarz przyjmuje 4-5 pacjentów na godzinę. Teraz to jest niewykonalne, bo chorych mamy dwa razy więcej. Do pediatrów w środę przed południem zarejestrowało się po 40 dzieci - mówi Brygida Gołyga, dyrektor przychodni “Centrum” w Opolu. - W pierwszym tygodniu stycznia wirus położył do łóżka także część naszych lekarzy i mieliśmy spory problem. Na szczęście po drodze był przedłużony weekend i teraz już wszyscy wrócili do zdrowia i do pracy.
Kolejka przed drzwiami do internistów przesuwa się jak taśma produkcyjna, ale też wszyscy przychodzą z takimi samymi objawami: kaszel, zatkany nos i gorączka.
- Zaczęło mnie “rozbierać” w czwartek, a w piątek już miałam 38,6 stopnia C. Wystarczyły jednak dwa dni w łóżku, witaminki na wzmocnienie odporności i herbata z cytryną - mówi 20-letnia Dominika z Opola.
Najczęściej ofiarą wirusa padają dzieci. Na 1486 przypadków zachorowań odnotowanych na Opolszczyźnie w pierwszym tygodniu stycznia, najliczniejszą grupę - 270 osób - stanowiły maluchy do lat 4. W tej grupie wiekowej zapadalność wynosi prawie 90 na 100 tysięcy mieszkańców, podczas gdy średnia wojewódzka to 21 na 100 tysięcy.
Widać to w przedszkolach. - W mojej grupie na 22 dzieci obecnych jest 14, a więc co trzecie choruje. Podobnie jest w innych grupach - mówi pani Gabriela, nauczycielka w przedszkolu nr 5 przy ul. Sienkiewicza w Opolu.
- U mnie najpierw zachorowała 4-letnia Ala, potem 8-letnia Tosia. Żona poszła z ich powodu na chorobowe i szybko złapała wirusa. Teraz mam w domu szpitalik - mówi Robert Podlodowski z Opola i profilaktycznie łyka rutinoscorbin.
Sanepid co kilka dni aktualizuje dane spływające z całego województwa od lekarzy POZ, ale statystyki obejmują łącznie grypę i inne wirusowe choroby do niej podobne. W całym kraju od 5 września 2016 pobrano od pacjentów 84 próbki do badań i w 11 przypadkach wykazały one obecność wirusa grypy A, a w 3 - parainfuenzy.
Na Opolszczyźnie próbek od nikogo nie pobrano. Jesteśmy też jedynym województwem, w którym z grypą lub jej podejrzeniem nie trafił do szpitala ani jeden pacjent. Dziennie w naszym regionie wirus dopada 21 osób (na 100 tys. mieszkańców), podczas gdy średnio w kraju - aż 49 osób. Lepiej nie wybierać się na Mazowsze, Pomorze, Podlasie i Wielkopolskę, bo tam zachorowań jest najwięcej.
Opolskie jest jedynym województwem, w którym z grypą lub jej podejrzeniem nie trafił do szpitala ani jeden pacjent.
Jeśli utrzyma się dotychczasowe tempo zachorowań, to w styczniu wirusowi ulegnie niespełna 6 tys. Opolan. Rok temu było 5,2 tys, w 2015 - 2,9 tys. Chociaż chorujących jest więcej, to i tak bez porównania mniej, niż w rekordowym 2013 roku, kiedy w styczniu na grypę i choroby grypopodobne zachorowało ponad 20 tysięcy mieszkańców województwa.
W przypadku wirusów leczenie jest objawowe. Lekarze zwracają jednak uwagę na sytuację, gdy po chwilowej poprawie następuje gwałtowne pogorszenie. To może oznaczać, że do gry wkroczyły bakterie. Nie wolno tego bagatelizować i wrócić do lekarza, który prawdopodobnie przepisze antybiotyk.