Są korki, bo parkowanie w centrum jest za tanie?
Parkowanie w centrum miast może podrożeć aż do 9 złotych za godzinę! Niektórzy uważają, że pomysł jest dobry, ale na pewno nie są to kierowcy.
Znaleźć wolne miejsce parkingowe w Rynku i okolicach to jak szukanie igły w stogu siana? Obserwując korki we Wrocławiu, ta hipoteza nie wydaje się bezzasadna.
Dlaczego kierowcy często zamiast jechać, to stoją albo wolno krążą po centrum, wypatrując choćby skrawka wolnej przestrzeni, gdzie zaparkowaliby auto?
- Płatne strefy parkowania nie funkcjonują jak należy, są zapchane, bo opłaty są za niskie. Przez to duże miasta w Polsce, nie tylko Wrocław, mają problem z natężeniem ruchu w centrum. Poza tym stojące w korkach samochody generują dużo spalin, zanieczyszczając powietrze - uważa Adam Jędrzejewski z Fundacji Polska Parkuje.
Jego zdaniem problem z płynnością ruchu rozwiązałyby podwyżki cen, które są takie same od 14 lat. To właśnie proponuje Ministerstwo Rozwoju, które chce, aby to samorządy lokalne decydowały, czy w danym mieście warto wprowadzać zmiany. A zmiany byłyby znaczące. Wrocław mógłby podnieść opłatę za pierwszą godzinę parkowania w centrum z 3 do 9 złotych.
Ten scenariusz nie podoba się kierowcom, którzy twierdzą, że takie działanie jest wymierzone bezpośrednio przeciwko nim, a pomysł powstał, nie po to, aby mieszkańcy przesiedli się do tramwajów i na rowery, ale aby zasilać miejskie kasy dodatkowymi pieniędzmi.
Ministerstwo Rozwoju chce, aby to samorządy lokalne decydowały o wysokości opłat za parkowanie w centrum największych miast Polski. Radni mogliby podnieść maksymalne stawki nawet trzykrotnie.
We Wrocławiu za pierwszą godzinę parkowania w Rynku (strefa płatnego parkowania A) płaci się dziś 3 złote (w weekendy jest za darmo). Jeżeli projekt ustawy resortu wiceministra Mateusza Morawieckiego wszedłby w życie, to wrocławski ratusz mógłby podnieść tę opłatę do 9 złotych.
Warto przy tym zaznaczyć, ze samorządy nie będą mogły zwiększać stawek obowiązujących w strefach płatnego parkowania B i C (odpowiednio 3 i 2 złote za pierwszą godzinę).
Zdaniem ministerstwa zmiana limitu opłat może być skuteczną metodą walki ze smogiem, korkami, a także zachętą dla mieszkańców do przemieszczania się po centrum tramwajami, rowerami lub pieszo. Jednak niektórzy uważają, że to tylko cel deklarowany, a rzeczywisty jest zgoła inny.
- Chodzi tylko o zwiększenie wpływów do budżetu i działanie przeciw kierowcom. My od zawsze uważaliśmy, że ceny za parkowanie powinny być jak najniższe - twierdzi Andrzej Łukasik, przedstawiciel regionalny Polskiego Towarzystwa Kierowców.
Z kolei Jan Chmielewski, przewodniczący komisji komunikacji i ochrony środowiska w Radzie Miejskiej Wrocławia, zauważa, że we Wrocławiu jest za dużo samochodów, a za mało miejsc parkingowych. Stąd częste korki w okolicach Rynku. Zdaniem radnego z Klubu Rafała Dutkiewicza problemu nie da się rozwiązać budowaniem nowych miejsc, ponieważ w niektórych rejonach miasta jest to nie możliwe, dlatego możliwość podniesienia opłat za parkowanie mogłaby być skutecznym narzędziem.
- Samorząd nie powinien wprowadzać podwyżek w celach zarobkowych, a jedynie po to, aby poprawić płynności ruchu w centrum - uważa.
Zwolennikiem wyższych stawek za parkowanie jest Adam Jędrzejewski z Fundacji Polska Parkuje: - Opłaty zawsze były za niskie, nierynkowe, ale teraz musimy spojrzeć prawdzie w oczy: płatne strefy parkowania są nieefektywne, przepełnione; nie ma w nich odpowiedniej rotacji samochodów, ponieważ auta stoją w nich za długo.
Zdaniem Jędrzejewskiego zbyt niskie opłaty za parkowanie na ulicach zniechęcają inwestorów do budowania podziemnych parkingów, którym się to nie opłaca. Powstanie parkingu na Nowym Targu , gdzie godzina kosztuje 5,50 zł, uważa za ewenement w skali kraju.
- Ludzie chcieliby wszędzie podjeżdżać pod drzwi i zaparkować najlepiej za darmo. To podejście musi się zmienić - zauważa.
Opłaty za parkowanie w centrum były zamrożone przez państwo od 14 lat. Teraz samorządy mogą zyskać narzędzie, dzięki któremu dostosują je do potrzeb miasta i mieszkańców. Nawet jeżeli zdecydują się na podwyżki, to zdaniem Jędzejewskiego skorzystają wszyscy, ale nie szybciej niż za dwa lub trzy lata.