Sąd wszedł na Facebooka, bo za wpisy też może być kara
Nawet rok więzienia grozi Mariuszowi K., który w ubiegłym roku miał pomówić w internecie prezesa klubu szkolącego młodych piłkarzy.
– Z uwagi na falę hejtu, która przetacza się przez portale społecznościowe, coraz częściej wpisy z Facebooka „pojawiają się” w salach sądowych – mówił nam we wtorek 16 maja w gorzowskim sądzie rejonowym mecenas Kamil Kamiński. Jest pełnomocnikiem Sławomira Bednarczyka, prezesa klubu piłkarskiego Progres Gorzów, w którym trenuje dziś 230 dzieci.
Bednarczyk poszedł do sądu, bo w ubiegłym roku jeden z kibiców, który wcześniej sam był piłkarzem, pomówił go na facebookowym profilu Progresu. Używając wulgaryzmów, Mariusz K. napisał, że ma dowody na to, jakoby prezes molestował dzieci.
Jak tłumaczył w sądzie Bednarczyk, tylko ten jeden wpis na Facebooku miało zobaczyć 4000 osób. On sam dowiedział się o nim od mamy jednego z trenujących w klubie chłopców. Następnego dnia powiadomił o tym policjantów, którzy doradzili mu, by skierował sprawę do sądu. Komentarzy pomawiających Bednarczyka miało być jednak więcej.
– Te wpisy godzą w moją osobę, tym bardziej, że pracuję z dziećmi. Chcę pokazać, że można się bronić przed takimi działaniami ludzi, którzy myślą, że są bezkarni i mogą wypisywać cokolwiek – tłumaczył nam we wtorek prezes Progresu.
Oskarżonemu Mariuszowi K. (wczoraj nie było go w sądzie) grozi grzywna, a nawet kara do roku więzienia.
Bednarczyk wyjaśniał, że wpis na Facebooku pojawił się po tym, jak Progres dostał od miasta możliwość, by jego młodzi piłkarze przez trzy godziny w tygodniu mogli rozgrywać swoje mecze na jednym ze stadionów w Gorzowie. To ten sam obiekt, na którym trenują zawodnicy klubu, z którym sympatyzuje oskarżony Mariusz K. Progres szukał dodatkowego miejsca do gry, bo klub rozrósł się na tyle, że nie wystarczało mu już boisko, które dotychczas zajmował.
Kiedy sąd zajmuje się wpisami z portali społecznościowych?
– To zależy od pokrzywdzonego. To on musi pójść w takiej sprawie do sądu – zaznacza mecenas Kamiński.