Sławięcice nie chcą być dłużej w Kędzierzynie-Koźlu. Wszędzie daleko i problemów osiedla nie widać
Niezadowolenie z Kędzierzyna-Koźla w Sławięcicach nie pojawiło się wczoraj. Już w latach 70. XX w. narzekano, że tutejsze sklepy są gorzej zaopatrzone niż te na innych osiedlach.
Pan Adam, mieszkaniec Sławięcic chciałby wyliczyć zalety wynikające z faktu, że to osiedle leży w granicach administracyjnych Kędzierzyna-Koźla. - Mamy komunikację autobusową - mówi bez chwili zastanowienia. Potem jednak milknie na dłużej. - I to by chyba było na tyle. Szczerze mówiąc, to trudno wskazać więcej korzyści - przyznaje.
A wady? - 20 kilometrów do urzędu gminy, niedoinwestowanie, nikły wpływ na sprawy miasta - wylicza jednym tchem.
Pan Adam ma bliżej do urzędu gminy w Strzelcach Opolskich niż w swoim mieście. Sprawdzamy na Google Maps. Ma rację, co prawda tylko o kilkaset metrów, ale faktycznie do Strzelec jest bliżej.
Ale może z tym niedoinwestowaniem to mieszkańcy trochę przesadzają? Przecież niedawno zrewitalizowano przepiękny park w samym sercu osiedla.
- Ale ile lat na to czekaliśmy? - pyta sarkastycznie pan Adam. - Poza tym zdecydowano się na to dopiero wtedy, kiedy znaleziono tam jakiegoś chronionego chrząszcza i pod pretekstem ochrony owada wzięto jakieś unijne pieniądze na ten cel. Gdyby nie chrząszcz, to może w ogóle nie byłoby tej rewitalizacji.
Ta inwestycja w parku zresztą nie do końca się udała, bo odnowiono tylko jego część. Nowiutka ścieżka urywa się w pewnym momencie. W tym miejscu niedawno stanęły tabliczki: „Tu, gdzie kończy się piękna ścieżka i zdroworozsądkowe podejście do pieniędzy i przeprowadzania inwestycji, zaczyna się teren parku we władaniu powiatu Kędzierzyn-Koźle”.
Samorząd powiatowy, który jest właścicielem części parku, po prostu nie włączył się w inwestycję, więc alejka jest niedokończona.
- Pewnie to było do załatwienia, ale kto by się tam przejmował Sławięcicami - mówi pan Adam.
Takich opinii można tutaj usłyszeć dużo więcej. Jedyny radny z osiedla Sławięcice (bo na większą liczbę reprezentantów w samorządzie nie pozwala ordynacja wyborcza) Tomasz Scheller zrobił rozeznanie, jaki stosunek do Kędzierzyna-Koźla mają sławięciczanie.
- Według moich informacji, gdyby zorganizować referendum w sprawie odłączenia od gminy Kędzierzyn-Koźle, to 80 procent mieszkańców byłoby za - mówi Tomasz Scheller.
Oficjalnie nikt takiego referendum organizować nie chce. Ale niektórzy ludzie już pytają wójta sąsiedniego Ujazdu, czyby czasem ich wioski nie przyjął.
Sławięcice, trzeba to obiektywnie przyznać, są jednym z najbardziej wyjątkowych miejsc na Opolszczyźnie. Głównie za sprawą bardzo ciekawej historii. Do dziś stoi tu ponaddwustuletni, przepiękny pawilon ogrodowy, zwany „belwederem”. Legenda (nigdy nie potwierdzona, ale na tym polegają legendy) głosi, że zbudowano go dla hrabiny Cosel, faworyty króla Augusta II. Belweder oraz przylegający do niego park w stylu angielskim był częścią jednego z najwspanialszych ogrodów, jakie kiedykolwiek powstały w tej części Europy. Znajdował się pod stałą opieką europejskiej sławy książęcych ogrodników. Ci z niezwykłym pietyzmem pielęgnowali rzadkie okazy drzew i krzewów.
Ze Sławięcicami związanych jest wiele znanych nazwisk. Właściciel sławięcickich dóbr, Fryderyk Ludwik von Hohenlohe, dowodził pruską armią w bitwie pod Jeną, która przed 200 laty decydowała o losach ówczesnej Europy. Przegrał z Napoleonem Bonaparte i z honorem podał się dymisji. Przez wiele lat mieszkał w Sławięcicach i dbał o tutejszy ogród i park. Pochowano go na miejscowym cmentarzu.
Cesarz przyjeżdżał tu na polowania
Na bankiety do tutejszego pałacu i na polowania do pobliskich lasów przyjeżdżał sam cesarz Wilhelm II Hohenzollern. Pod koniec XIX w. w tutejszym szpitalu pracował Robert Koch, odkrywca prątka gruźlicy i laureat Nagrody Nobla w 1905 r.
Nawet druga wojna światowa zaczęła się tak naprawdę w Sławięcicach, bo to właśnie tu pod koniec sierpnia 1939 roku kwaterowało supertajne komando, które miało za zadanie przeprowadzić akcje dywersyjne na pograniczu polsko-niemieckim, uzasadniające inwazję Niemiec na Polskę. Komandosi ze Sławięcic przeprowadzili m.in. atak na gliwicką radiostację.
Trudno znaleźć inne miejsce na Opolszczyźnie z tak bogatą historią. Mieszkańcy są z niej dumni, pielęgnują ją, może poza wydarzeniami z czasów drugiej wojny światowej.
- Tymczasem dziś rozsławione w świecie Sławięcice zostały sprowadzone do roli małego, peryferyjnego osiedla, zapomnianego przez władze - opowiada pan Adam, mieszkaniec Sławięcic. - Ludziom się to nie podoba.
Każdy się cieszy, gdy ktoś chce się przytulić
Właśnie dlatego część mieszkańców zaczęła podpytywać burmistrza Ujazdu, czy byłaby możliwość włączenia osiedla do jego gminy.
- Mieszkańcy chcieli wysondować, jakie bezpośrednio korzyści z tego by wynikały - mówi burmistrz Tadeusz Kauch, który stanowczo podkreśla jednak, że nie prowadzi żadnych działań zmierzających do powiększenia swojej gminy o część Kędzierzyna-Koźla. Ale przyznaje: każdy samorządowiec cieszy się, gdy ktoś chce się do niego przytulić.
Radny Sławięcic Tomasz Scheller pamięta, że kiedyś próbowano podpytywać prawników, czy i jakie czynności trzeba byłoby podjąć, aby doprowadzić do oddzielenia się od gminy Kędzierzyn-Koźle.
Jak wygląda taka procedura odłączenia się osiedla od gminy? Okazuje się, że w Polsce takich prób w ostatnich latach podejmowano sporo. Na zmianę granic administracyjnych miasta zgodę musi wydać minister spraw wewnętrznych i administracji. Wcześniej jednak taką wolę muszą wyrazić zarówno gmina, która miałaby zostać pomniejszona, jak i ta, która miałaby zyskać na tym więcej mieszkańców i dodatkowy teren.
Gdyby Sławięcice chciały być osobną gminą, wówczas w sprawie musiałby się wypowiedzieć także wojewoda, który przeprowadziłby kontrolę, czy nie wpłynęłoby to negatywnie na życie mieszkańców. Jeśli przyjrzeć się szczegółowo infrastrukturze Sławięcic, wojewoda nie powinien mieć żadnych zastrzeżeń. Jest tu szkoła podstawowa, gimnazjum (wygaszane wskutek rządowej reformy), a nawet szkoła średnia. Miejscowa OSP uważana jest za jedną z najlepszych na Opolszczyźnie. Przez strażaków nazywana czasami „JRG III” i ze względu na profesjonalizm traktowana jako trzecia zawodowa jednostka ratownictwa gaśniczego. Formalnie w Kędzierzynie-Koźlu działają dwie takie zawodowe jednostki (w Koźlu i Azotach).
Ostatni ważny element takiej secesji to poparcie polityczne. W tym celu mieszkańcy musieliby prawdopodobnie liczyć na wsparcie jakichś parlamentarzystów. Tą drogą w zeszłym miesiącu poszli mieszkańcy Nowosolnej, jednego z łódzkich osiedli. Zaprosili do siebie posła Kukiz’15, którego przekonali, by był ich rzecznikiem w rozmowach z rządem. Co prawda formalnie między PiS a
Kukiz’15 nie ma koalicji, ale nie jest tajemnicą, że parlamentarzyści tego ugrupowania mają szerzej otwarte drzwi do różnych ministerstw niż posłowie i senatorowie pozostałej opozycji.
Przewodniczący Rady Miasta Kędzierzyna-Koźla Andrzej Kopeć mówi, że odłączenie jakiegokolwiek osiedla od miasta działoby się raczej ze szkodą dla całej społeczności.
- Większa jednostka administracyjna zawsze ma większe możliwości działania - mówi przewodniczący Kopeć.
Zresztą niezadowolonych z faktu bycia mieszkańcem Kędzierzyna-Koźla jest więcej. Osobną gminą była kiedyś Kłodnica, dziś także zwykłe osiedle. Także i tutaj można usłyszeć, że miasto za mało dba o tutejszą infrastrukturę.
Władze były za, ludzie przeciw
Kędzierzyn-Koźle powstał z kilku osobnych miejscowości. Już w latach 50. XX w. zakładano, że to miasto wraz z Koźlem, Blachownią i okolicznymi wsiami będzie jednym organizmem. W owych planach zapisano, że będzie się rozwijało, osiągając w latach 70. liczbę 115 tysięcy mieszkańców. Uznano, że potrzebnych będzie 15 żłobków, w których opiekę znajdzie 1200 dzieci (dla porównania: dziś są trzy takie instytucje). Ustalono również, że mieszkańcom potrzebne będą dwa kina mogące pomieścić po 600 widzów każde (dziś mamy jedno z 300 fotelami), a także teatr z widownią na pół tysiąca osób. Do połączenia doszło jednak dopiero w 1975 roku.
O ile ówczesne władze samorządowe (wtedy zwane radami narodowymi) Kędzierzyna, Koźla, Sławięcic i Kłodnicy pozytywnie opiniowały pomysł połączenia, o tyle sami mieszkańcy byli temu raczej przeciwni. Jak pisze w „Monografii miasta” Ryszard Pacułt, powstanie Kędzierzyna-Koźla było „efektem działania czynników zewnętrznych, nie liczących się z opinią i interesami mieszkańców łączonych miejscowości. Nie byli oni zadowoleni z życia w mieście. Przede wszystkim narzekali na dużo gorsze niż w innych miejscowościach zaopatrzenie sklepów. Krytycznie odnosili się także do funkcjonowania komunikacji miejskiej. Co ciekawe, to właśnie ona miała być jednym z kluczowych czynników miastotwórczych”.
W planach rozwoju Kędzierzyna zakładano, że w ciągu ulicy Świerczewskiego (dziś al. Jana Pawła II) zbudowana będzie linia szybkiego tramwaju łączącego Kędzierzyn ze Sławięcicami, ale nigdy tego nie zrealizowano, podobnie jak budowy jednej z największych w tej części Europy rafinerii, która miała powstać w lesie pomiędzy Sławięcicami a Blachownią.
Prezydent Kędzierzyna-Koźla Sabina Nowosielska przekonuje jednak, że miasto wcale nie zaniedbuje tego satelitarnego osiedla: - Właśnie zaczęliśmy sporą inwestycję w Sławięcicach, robimy od podstaw ulicę Pieli, najstarszą w mieście - wylicza pani prezydent. - Wokół nas dochodzi do mniej lub bardziej głośnych zmian terytorialnych i myślę, że to pokłosie tego procesu, trochę w myśl zasady „dobrze tam, gdzie nas nie ma”.
Wielu mieszkańców osiedla uważa, że to wyjątkowe miejsce jednak zasługuje na więcej.