Adrianowi K., który spowodował śmiertelny wypadek, grozi 12 lat więzienia. Za nieudzielenie pomocy odpowie też Anna N.
23-letnia kobieta i 38-letni mężczyzna nie mieli szans po spotkaniu z rozpędzonym autem. Zginęli w niedzielę nad ranem przy przystanku autobusowym przy ul. Antoniukowskiej w Białymstoku. Za ich śmierć odpowie kierujący volkswagenem 26-letni białostoczanin, Adrian K. Wczoraj usłyszał zarzuty: spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, a następnie ucieczki z miejsca zdarzenia i nieudzielenia pomocy.
- Przyznał się do winy, ale skorzystał z przysługującego mu prawa odmowy składania wyjaśnień. Stwierdził tylko, że kierował pojazdem - relacjonuje Maciej Płoński, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, która prowadzi sprawę.
Wiadomo że był trzeźwy. Za kilkaście dni, po przebadaniu krwi, będzie wiadomo czy był pod wpływem środków odurzających. Nieoficjalnie mówi się, że to nie pierwszy konflikt z prawem Adriana K. Podobno był karany za pobicie. Wczoraj śledczy nie mogli tego potwierdzić. Na razie chcą, by białos-toczanin najbliższe trzy miesiące spędził w areszcie. O tym dziś zadecyduje sąd. 26-latkowi grozi do 12 lat więzienia.
Ale to nie jedyna osoba, która ma związek z tą sprawą. Z Adrianem K. jechała też Anna N. Śledczy ustalili, że bezpośrednio po wypadku uciekła z miejsca zdarzenia i również nie udzieliła pokrzywdzonym pomocy. Wczoraj również została doprowadzona do prokuratury, gdzie usłyszała zarzuty, za które grozi jej do 3 lat pozbawienia wolności. Anna N. prawdopodobnie wysiadła z auta, gdy kierowca na chwilę zatrzymał się po zderzeniu z ludźmi. Ukrywała się przez kilka godzin, a po południu sama zgłosiła się na policję.
Jak dokładnie przebiegał ten wypadek - nie wiadomo. Nie zarejestrowały go znajdujące się na tym skrzyżowaniu kamery monitoringu. Adrian K. musiał jechać z dużą prędkością. Ciała ofiar leżały w dużej odległości od siebie. Znacznie przesunięty był także betonowy kosz na śmieci. Uciekającego kierowcę zatrzymał taksówkarz.