Miesiąc temu rozpoczęliśmy świętowanie jubileuszu „Gazety Lubuskiej”. Na winiecie pojawiła się liczba 70, zapisana fontem, który z niczym się nam nie kojarzył. Nam z niczym, natomiast powodował alergiczne reakcje Ukraińców - pisze Marcin Kędryna.
1. Miesiąc temu rozpoczęliśmy świętowanie jubileuszu „Gazety Lubuskiej”. Na winiecie pojawiła się liczba 70, zapisana fontem, który z niczym się nam nie kojarzył. Nam z niczym, natomiast powodował alergiczne reakcje Ukraińców. Okazało się, że nasz font może przypominać Wstęgę św. Jerzego, przemianowanej w czasach Związku Radzieckiego na Wstęgę Gwardyjską. Wstęga św. Jerzego używana jest przez rosyjską propagandę, była od 2014 roku noszona przez prorosyjskich separatystów.
Dla Ukraińców, Gruzinów i Mołdawian jest symbolem rosyjskich - imperializmu i nacjonalizmu. Gdy tylko dotarła do nas ta prawda, natychmiast zmieniliśmy font. I dobrze, bo by się teraz mogło okazać, że łamiemy ustawowy zakaz propagowania symboli wspierających inwazję Rosji na Ukrainę.
2. Rosyjskie oddziały powietrznodesantowe, nazywane są pretorianami Kremla. Najpierw sowiecka, później rosyjska propaganda pracowała ciężko nad tym, by ze spadochroniarzy zrobić nadludzi. Tłukli rękami cegły na festynach, głowami łamali deski. Przez służby porządkowe byli specjalnie traktowani. Żaden policjant nie odważyłby się zwrócić im uwagi, gdy się pijani awanturowali. Rosyjskie wojska powietrznodesantowe zasłynęły brutalnością podczas wojen czeczeńskich.
Mówi się, że wbrew rosyjskiej propagandzie, to nie są wcale jacyś wybitni żołnierze, że raczej niż do walki z regularnym wojskiem nadają są do ścigania słabo uzbrojonych partyzantów, a przede wszystkim do terroryzowania cywili. Rosyjscy spadochroniarze operują na Ukrainie. To oni zajęli Buczę. Wszyscy słyszeliśmy co się tam działało. Ich znakiem charakterystycznym, jeszcze od czasów Związku Radzieckiego, są marynarskie koszulki. Takie w biało-niebieskie paski.
3. Piętnaście lat temu pracowałem w pewnym wydawnictwie. Pracowała tam też, nieukrywająca swoich lewicowych poglądów, koleżanka. Koleżanka to od pewnego momentu zaczęła na mnie patrzeć wilkiem. Nie zastanawiałem się o co jej chodzi. W końcu usłyszałem. Chodziło o crocsy, jakie wtedy zacząłem nosić. A konkretnie o to, że poza służbą lubią je nosić żołnierze Cahalu. A przecież wiadomo, co ci zbrodniarze robią Palestyńczykom.
Brak mi lewicowej wrażliwości, a może jednak chodzi o to, że w bliskowschodnim konflikcie bliżej mi do Izraela. W każdym razie z noszenia crocsów nie zrezygnowałem. Wciąż jestem ich wielbicielem. No, może nie aż takim, żeby w nich się wybrać na uroczystość do Pałacu Prezydenckiego. Tamto doświadczenie, pozostawiło we mnie przekonanie o dużo większej wrażliwości na kwestie symboli wśród ludzi, którzy się identyfikują z lewicą. Dlatego nie rozumiem, jak w kwietniu 2022 roku, chwilę po tym, jak w Krakowie o mały włos nie zlinczowano kobiety, której na BMW jakiś wiejski tuner nakleił logo nissana Z, chwilę po dyskusji o dorocznym używaniu syren, które od dziesięcioleci przestały w Polsce być alarmowe, a służą wyłącznie do przypominania rocznic, wieloletnia lewicowa działaczka może występować w koszulce w marynarskie paski.