1. Dawno temu słyszałem dykteryjkę o wizycie orkiestry symfonicznej z Leningradu w Londynie. Muzycy przypłynęli statkiem. Wita ich brytyjska delegacja. Po części oficjalnej rozmowy kuluarowe. Kapelmistrz leningradzki rozmawia ze swoim londyńskim odpowiednikiem – Mówi się, że w Związku Sowieckim panuje antysemityzm, a w naszej orkiestrze gra czterech żydów, jeden to nawet pierwsze skrzypce! A jak u was? Ilu u was w orkiestrze gra żydów? – Nie wiem – odpowiada Brytyjczyk.
2. Zdarzają się ludzie tak przekonani o prawdziwości głoszonych przez siebie też, że w przypadku braku na te tezy dowodów – fabrykują własne.
Bart Staszewski: „Jeżeli nowszy rzecznik MSZ rzeczywiście jest gejem, to oczywiście należy o tym mówić i to wyśmiewać. Ten rząd walczy z osobami LGBT, tworzy strefy wolne od LGBT. To taka sama hipokryzja jak posłanka, która po cichu usuwa ciąże i publicznie potępia aborcje. Komedia”
Staszewski, to ten człowiek, który stawia tabliczki z napisem „Strefa wolna od LGBT”, fotografuje je i wrzuca do sieci opatrując komentarzem, że w Polsce są miejsca, gdzie nie przedstawiciele mniejszości nie mogą wchodzić, że Polska jest homofobiczna.
Marek Migalski: „Dziennikarz gej idący na służbę rządu, który dobija media i od lat szczuje na środowiska LGBT, jest jak Żyd komunista zapisujący się w 1937 do NSDAP. Musi być albo głupi, albo podły.”
Migalski, profesor Uniwersytetu Śląskiego, równocześnie od bardzo dawna chodzący generator LOL-contentu. Jeżeli ktoś bardzo chce zrozumieć o co chodzi – niech wejdzie na youtube i wpisze „Czarny koń PJN”.
3. Głowy nie dam, ale wydaje mi się, że w książce Ożogowskiej „Tajemnica zielonej pieczęci”, nadgorliwy przewodniczący samorządu chce powiesić baner: „W naszej klasie dwój nie będzie, tylko same piątki”. Klasowy ruch oporu „piątki” przerabia na „pały”. Przychodzi mądry dyrektor szkoły i tłumaczy, że tego rodzaju hasła są bez sensu, gdyż wiadomo, że nie wszyscy będą mieć same piątki.
Uchwały samorządów dotyczące „Stref wolnych od ideologii LGBT” mają się przełożyć na zablokowanie dla uchwalających samorządów unijnych pieniędzy. Słyszę, że to ponoć pozatraktatowe. Przyzwyczajeni do racjonalnej polityki obcokrajowcy, z którymi o tym rozmawiam, nie mogą zrozumieć, że uchwały te na nic konkretnego się nie przełożą, że nie powodują one pozbawiania jakichkolwiek praw mniejszości seksualnych. –Po co więc w takim razie są? Dlaczego je uchwalano. Trudno mi na to pytanie w zrozumiały dla nich sposób odpowiadać. Mam tłumaczyć, że ktoś w dzieciństwie nie przeczytał „Tajemnicy zielonej pieczęci”?
A jakie preferencje ma nowy rzecznik MSZ? Nie wiem. I nie napiszę, co mnie to obchodzi, bo w „Dzienniku Polskim” pewnych słów wciąż się nie używa.