Marcin Kędryna

Spindoktorant. Ballada o księciu

Spindoktorant. Ballada o księciu
Marcin Kędryna

Czy nie prostszy byłby świat, gdyby na piotrowym tronie siedział ktoś, kto wie, kiedy kościół grekokatolicki, którego jest głową, obchodzi Wielkanoc. Ktoś, kto nazywa rzeczy po imieniu, a nie próbuje moralnych wygibasów, tłumacząc że nie ma różnicy między katem a ofiarą. Byłby prostszy. Choć mam wrażenie, że coraz większej liczbie ludzi zależy na tym, żeby prostszy nie był.

1.

Znudzony nieco pałacowym życiem młody książę wsiadł na konia i wyruszył na wyprawę. Dojechał do rozstajnych dróg. Jeżeli pojedziesz w prawo – napisano na drogowskazie – to zdobędziesz bogactwa, żadna księżniczka ci się nie oprze. Jeżeli w lewo – to ci odbije. Książę stwierdził, że jest już bogaty, na kłopoty z księżniczkami nie narzeka, wybrał więc lewą drogę. Przejechał siedem rzek, siedem gór, siedem lasów, wyjechał na pustynię. Pustynia wielka. Idzie dzień, drugi, trzeci. Padł mu koń. Idzie dalej. Ledwo idzie. Już myślał, że nie dojdzie, a tu na horyzoncie oaza. Ostatkiem – wydawać by się mogło – sił, dobrnął. Na środku sadzawka. W sadzawce trzygłowy smok. Książę dobył miecza. Tnie. Poleciała pierwsza głowa. Za nią drugą. –Chłopie, odbiło ci? – ryknęła trzecia. –Napij się wody.
Ostatnio coraz częściej mam wrażenie, że świat wokół mnie, zamiast tej prostej, prowadzącej do sukcesu, wybiera drogę w lewo, trudną. Do tego w finale z nagim mieczem, w sadzawce.

2.

Powszechnie szanowana aktywistka, zamiast zajmować się tym, co wychodzi jej najlepiej, czyli pomocą charytatywną, postanawia zostać politykiem. Jak już została, postanowiła się zająć kwestią migrantów na białoruskiej granicy. A w związku z tym, że nie miała politycznego przygotowania, szybko stała się tubą dezinformacji przygotowywanej przez białoruskie służby specjalne. Im więcej ludzi jej tłumaczy, że powiela nieprawdę, tym histeryczniej to robi, marnotrawiąc lata budowania autorytetu. A przecież dalej mogła organizować zbiórki na głodne dzieci, kopać studnie w Sudanie, i te wszystkie inne rzeczy, które sprawiały, że świat stawał się lepszy.
Czy rządząca Senatem koalicja, nie mogłaby wybrać marszałkiem jakiegoś rozsądnego polityka o kontrolowanej manii wielkości, bez ciągnących się za nim niejasnych spraw? Nie chodzi o zmianę układu w Senacie, mógłby głosować tak samo, tylko nie musieliby tłumaczyć, że w nieszczęsnym orędziu nie powiedział co powiedział i załamywać – w kuluarach – nad nim rąk.
Czy koalicjant rządzącej partii, wydawać by się mogło dość konserwatywny, mógłby rekomendować na stanowiska wicewojewodów osoby, które zdawałyby sobie sprawę z tego, że opowiadanie telewidzom, że 10 kwietnia 2010 roku, w chwili katastrofy, uprawiały seks, nie jest tym, czego się od nich oczekuje.
Wreszcie, czy nie prostszy byłby świat, gdyby na piotrowym tronie siedział ktoś, kto wie, kiedy kościół grekokatolicki, którego jest głową, obchodzi Wielkanoc. Ktoś, kto nazywa rzeczy po imieniu, a nie próbuje moralnych wygibasów, tłumacząc że nie ma różnicy między katem a ofiarą.

Byłby prostszy. Choć mam wrażenie, że coraz większej liczbie ludzi zależy na tym, żeby prostszy nie był

3.

W oryginalnym dowcipie w miejscu „odbiło ci” pada bardziej dosadny, pochodzący z języka rosyjskiego czasownik. Całość lepiej brzmi, ale i bez tego słowa sens żartu jest jasny. Nie wypada tego słowa używać. Wciąż jeszcze nie wypada, bo przy tym tempie zmian na świecie, za jakieś trzy tygodnie, to słowo już pewnie nikomu nie będzie przeszkadzać.

Marcin Kędryna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.