Spór o pamiątki związane ze Stocznią Gdańską [ZDJĘCIA]
Gdański kolekcjoner Andrzej Moritz przekazał do Sali BHP afisze, medale i książki dokumentujące historię Stoczni Gdańskiej. Niedawno zdecydował się wszystko odebrać. Dlaczego?
Andrzej Moritz, kolekcjoner pamiątek związanych z NSZZ „Solidarność” i Stocznią Gdańską, nie kryje rozżalenia. Do muzealnej Sali BHP podarował ponad 60 eksponatów, w tym sporo unikatowych. Twierdzi jednak, że po tym, jak został potraktowany przez osoby odpowiedzialne za tę placówkę, zdecydował się wszystko odebrać.
- Kolekcjonerstwem zajmuję się od blisko trzydziestu lat. Współpracuję z muzeami polskimi i zagranicznymi, do których przekazuję różne pamiątki, ale nigdy wcześniej nie zostałem tak potraktowany, jak w Sali BHP - mówi Andrzej Moritz. - Przede wszystkim nie otrzymałem pokwitowania czy też protokołu przekazania darów, co w muzealnictwie jest po prostu standardem. Poza tym, nie wszystkie pamiątki zostały wyeksponowane, a te, które wystawiono na wystawie nie miały informacji o ich pochodzeniu.
Jednak czarę goryczy, jak twierdzi pan Andrzej, przelała postawa osób odpowiedzialnych za Salę i brak chociażby symbolicznego - np. w postaci pisma czy dyplomu - podziękowania za dary. Podkreśla, nie chodzi mu o zaszczyty, ale zwykły dowód, że zrobił coś dla innych, bo właśnie społecznikostwo daje mu najwięcej satysfakcji.
Z prośbą o wyjaśnienie sprawy zwróciliśmy się do Mateusza Smolany, administrującego Salą BHP. Według niego, Fundacja Promocji Solidarności każdorazowo podpisuje umowę na przejęcie bądź czasowe wypożyczenie muzealiów lub obiektów, które bezpośrednio wiążą się z historią narodzin NSZZ Solidarność lub związane są z historią obiektu, czyli Salą BHP Stoczni Gdańskiej bądź Stocznią Gdańską. Takie umowy zostały na przykład sporządzone z Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku, syndykiem masy upadłości Stoczni Gdańskiej SA czy Zespołem Szkół Technicznych im. Eugeniusza Kwiatkowskiego w Gdyni.
- Osoby prywatne otrzymują zawsze pokwitowanie, jeśli tego zażądają. Zdarza się, że darczyńcy przychodzą wprost z ulicy i zostawiają jakiś obiekt w reklamówce, po czym odchodzą nie czekając na formalne spisanie, czy też sami też takiego spisu nie dostarczają - wyjaśnia Mateusz Smolana. - Załączony przez przekazującego, a pokwitowany przez nasze biuro spis może w istocie bardzo ułatwić pracę dwuosobowemu zespołowi przy sporządzeniu ewidencji, ale też tym samym redukuje się sytuację, w której ktoś po czasie zacznie poddawać w wątpliwość owoce swojego własnego gestu i dobrej woli. Dodam, że przekazywane obiekty najczęściej odbierane są przez pracowników ochrony Sali BHP, ponieważ na razie nie mamy etatu dla muzealnika czy inwentaryzatora. Nasze biuro jest czynne w godzinach 8 - 16, a sama Sala BHP od 10 - 18. Merytoryczna dwuosobowa obsada Sali BHP znajduje się często poza obiektem, bowiem główne biura zlokalizowane są przy ul. Wały Piastowskie 24. Niemniej, jeśli już ktoś przekazał pamiątkę lub pamiątki, to po oględzinach zawsze zostają zdeponowane w magazynie z informacją - jeśli to możliwe - kto je przekazał.
Mateusz Smolana dodaje, że czym innym jest przekazanie obiektów o znacznej wartości historycznej, czym innym przyniesienie pamiątek, w dobrych intencjach, ale często, niestety, niezwiązanych z miejscem lub gdy ich stan nie pozwala na pokazanie na wystawie. Ostatecznie o tym, który eksponat zostanie pokazany decyduje scenariusz, możliwości lokalowe, ekspozycyjne wystawy oraz spójna wizja z plastykiem odpowiedzialnym za aranżację. Wszystkie zidentyfikowane obiekty są podpisane. Wystawa ma charakter progresywny tak samo jak bardzo młody status Muzeum Sali BHP Stoczni Gdańskiej.
Od listopada 2016 roku jest to niepaństwowe i niesamorządowe muzeum w rozumieniu ustawy o muzeach, które pozostaje w organizacji, tworzy je Fundacja Promocji Solidarności, a właścicielem jest NSZZ Solidarność Komisja Krajowa. Wszelkie techniczne, informacyjne i wizualne elementy są i będą uzupełniane przez specjalistę od aranżacji wystaw i historyka dokumentalistę.
Co do podziękowań za przekazane pamiątki, a w zasadzie ich braku, Mariusz Smolana odpowiada, że jeśli tak się stało, to zapewne jest to niedopatrzenie wynikające z natłoku prac, za które darczyńcę wypada przeprosić.
Tak czy inaczej, żal u Andrzeja Moritza pozostał.
Mam rozeznanie w pamiątkach dotyczących Stoczni Gdańskiej i wiem, że chciałem do Sali BHP przekazać prawdziwe białe kruki
- Mam rozeznanie w pamiątkach dotyczących Stoczni Gdańskiej i wiem, że chciałem do Sali BHP przekazać prawdziwe białe kruki - zapewnia kolekcjoner. - To między innymi zbiór plakatów z lat 50., dokumentujących imprezy odbywające się w nieistniejącej już Hali Stoczni, poza tym medale, książki, a także przedmioty użytkowe. Nie wiem, czy tylko ja zostałem tak potraktowany, w każdym razie zdecydowanie odradzam przekazywanie pamiątek do Sali BHP.
- Nie mogę polemizować z osobistymi opiniami prywatnej osoby. Dodam, że Sala BHP w swojej muzealnej części jest udostępniana wszystkim zwiedzającym, za darmo. Każdy może nas odwiedzić - odpowiada Mateusz Smolana. - Od sierpnia 2010 roku odbyło się wiele wystaw i ekspozycji, Fundacja pozyskała umownie i w darach wiele eksponatów. Zawsze spotykaliśmy się ze zrozumieniem i wzajemnym szacunkiem - w czasie gdy zaciera się materialne ślady historii na byłych obszarach Stoczni Gdańskiej, historia nadal znajduje swoją przystań między innymi u nas, w Sali BHP. Natomiast w przypadku tego pana, umowa zwrotu wraz ze spisem obiektów została sporządzona w dwóch egzemplarzach, osobiście podpisana przez każdą ze stron bez żadnych uwag.
Andrzej Moritz zaznacza, że nadal będzie się dzielił swoimi zbiorami ze społeczeństwem:
- Część stoczniowych pamiątek przekazałem do Europejskiego Centrum Solidarności, a resztę do biblioteki PAN w Gdańsku. Myślę, że są to dla nich odpowiednie miejsca.