Sprzedaż nowych samochodów w salonach rośnie, ale straty są ogromne
Chociaż w czerwcu liczba sprzedanych nowych samochodów w salonach nieco wzrosła, wciąż jest daleka od poziomu z ubiegłego roku. Eksperci nie maja wątpliwości, że krach na rynku jest wynikiem epidemii. Co to oznacza dla klientów?
Z najnowszej analizy przygotowanej przez Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR wynika, że pierwsze półrocze tego roku jest było dla sprzedawców znacznie gorsze, niż taki sam okres rok wcześniej. Autorzy raportu wyliczyli, że od początku roku sprzedano w Polsce 204 450 nowych samochodów osobowych i dostawczych o DMC do 3,5 tony. To o ponad 34 procent mniej niż przed rokiem. Oznacza to, że dealerzy sprzedali w takim samym okresie o ponad 108 tysięcy samochodów mniej.
Eksperci SAMAR zwracają jednak uwagę, że chociaż sprzedaż jest wciąż niższa niż przed rokiem, to czerwiec był drugim miesiącem z rzędu, kiedy jej poziom zaczął wyraźnie rosnąć. Z danych Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców wynika, że w czerwcu zarejestrowano w Polsce 40 924 samochody osobowe oraz lekkie dostawcze. To o prawie 20 procent mniej niż w takim samym okresie ubiegłego roku, ale aż 66 procent więcej niż w maju.
- W czerwcu udział klientów indywidualnych w całkowitej liczbie rejestracji samochodów osobowych wyniósł niecałe 30 procent, podczas gdy pozostałe 70 procent to zakupy firmowe – wskazują autorzy raportu.
W czerwcu na Podkarpaciu sprzedano 880 nowych samochodów osobowych i lekkich dostawczych. Najwięcej, 137 sztuk sprzedała Toyota. Tuż za nią uplasowały się Skoda (110 sztuk) i KIA (84 sztuki). Kolejne miejsca w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych marek zajęły Volkswagen, Opel, Mercedes, Fiat, Audi Ford i Renault. Eksperci nie mają wątpliwości, że słabszy okres dla dealerów wynika przede wszystkim z epidemii koronawirusa.
- Rynek nadal odczuwa skutki pandemii koronawirusa, jednak spadek sprzedaży w czerwcu jest już znacznie mniejszy niż w poprzednich miesiącach, gdy sięgał kilkudziesięciu procent. Co więcej, drugi miesiąc z rzędu wzrosła liczba zarejestrowanych samochodów w porównaniu do poprzedniego miesiąca. Tendencja powolnego wzrostu popytu to skutek splotu wielu czynników, wśród których należy wymienić mniejsze natężenie pandemii, adaptację społeczeństw do „życia w cieniu koronawirusa”, czy sukcesywne „odmrażanie” gospodarki przez władze, co zaowocowało wznowieniem przez większość fabryk produkcji samochodów – ocenia Dariusz Balcerzyk z SAMAR-u.
Jego zdaniem te ostatnie czynniki sprawiają, że klienci zaczęli stopniowo wracać do salonów samochodowych, w których wprowadzone zostały dodatkowe środki bezpieczeństwa.
- Jednocześnie importerzy, dealerzy oraz niezależne firmy coraz częściej oferują sprzedaż aut on-line. Wzrost popytu to również efekt opóźnionej realizacji umów zawartych jeszcze przed wybuchem pandemii
– mówi Dariusz Balcerzyk.
Co dalej? Fachowcy przewidują, że dojście do sytuacji, jaka panowała w branży motoryzacyjnej przed wybuchem pandemii, zajmie nawet dwa lata. Według prognoz IBRM Samar, sprzedaż w 2020 roku w Polsce samochodów o DMC do 3,5 tony wyniesie ok. 445 tys. egzemplarzy. W przypadku samochodów osobowych szacunki wskazują na 390 tys. aut, a pojazdów dostawczych – 55 tys. egzemplarzy. Oznacza to, że chociaż sytuacja powoli się stabilizuje, strat z pierwszej połowy roku nie da się już odrobić.