Straż miejska w Białymstoku. Odholowali mu auto, choć nie mogli. Nie chcą zwrócić kosztów
Nasz Czytelnik wygrał już w sądzie. Straż miejska niesłusznie wystawiła mu mandat. Teraz jednak odmawia oddania mu 300 zł
Była niedziela palmowa 9 kwietnia 2017 roku. Jan Antonowicz wyszedł rano z bloku i zauważył, że z parkingu zniknęło jego auto. Szukał na całym osiedlu, dzwonił na policję. W końcu okazało się, że samochód o 1.20 w nocy zabrała straż miejska.
– Wlepili mi 500 zł mandatu za stanie na miejscu dla niepełnosprawnych. Tyle że mogłem tam stać – mówi Jan Antonowicz.
Choć przy ul. Jarzębinowej 8 namalowane są dwie koperty, stojący obok znak informuje, że tyko jedno miejsce przeznaczone jest dla niepełnosprawnych. W marcu 2017 roku wspólnota mieszkaniowa zadecydowała, że dwa miejsca nie są już potrzebne.
Zmieniono więc na tabliczce pod znakiem cyfrę z 2 na 1. Linii na kopercie jednak nie zeszlifowano. Bo, jak twierdzi zarządca wspólnoty (czyli Komunalne TBS) nie sprzyjała temu pogoda.
Jan Antonowicz poszedł do sądu. Ten przyznał mu rację i stwierdził, że nie musi płacić 500 zł mandatu. Pozostaje jeszcze 300 zł, które nasz Czytelnik musiał zapłacić straży miejskiej za oddanie zholowanego pojazdu.
– Zabrali go na parking do Koplan – 15 km za Białymstokiem. Musiałem jeździć tam autobusem dwa razy. Najpierw by dostać kwit, później z powrotem do Białegostoku, by go na poczcie opłacić i wrócić do Koplan z potwierdzeniem zapłaty. Przypominam, że była niedziela, więc poczta była czynna tylko w Białymstoku – opowiada Antonowicz.
Straż miejska nie kwapi się jednak do oddania mu 300 zł. Komendant Krzysztof Kolenda stwierdził w piśmie, że kierowcy zobowiązani są stosować się zarówno do znaków pionowych jak i poziomych. A to że nie zeszlifowano linii na parkingu jest zaniedbaniem zarządcy wspólnoty.
Prezes KTBS Eugeniusz Zysk odpisał jednak, że zgodnie z jednym z rozporządzeń w sytuacji gdy znak poziomy jest sprzeczny ze znakiem pionowym, należy stosować się do tego ostatniego. Stąd też to straż miejska powinna zapłacić 300 zł.
Tak też uważa białostocki prawnik Błażej Kamiński. – Odholowanie pojazdu było wszak nieuzasadnione – mówi.
Antonowicz napisał skargę na komendanta straży miejskiej do prezydenta Tadeusza Truskolaskiego. Ten skierował sprawę do rady miasta.
– Tu absurd goni absurd. Straż miejska ma pomagać, a nie być tak nadgorliwa. Postaramy się, by zwróciła te 300 zł– mówi Piotr Jankowski z PiS, przewodniczący komisji rewizyjnej.
Zająć się sprawą obiecuje też Eugeniusz Zysk. Zwróciliśmy mu bowiem uwagę, że linie na feralnej kopercie zostały zeszlifowane niedokładnie. I straż miejska znów może nie zauważyć, że nie ma tam miejsca dla niepełnosprawnych.