Nie tylko generał Józef Bem jest symbolem wielowiekowych związków grodu nad Białą z Madziarami. Wszystko zaczęło się bowiem w XVI wieku, gdy Tarnów był przez chwilę stolicą Węgier, w której panował król-wygnaniec Jan Zapolya.
Jest kwiecień 1528 roku. Do zamku Mikołaja Kamienieckiego w Odrzykoniu pod Krosnem przyjeżdża hetman Jan Tarnowski. Misję ma konkretną. Przejąć króla Jana Zapolyę wraz z dworem i zapewnić im wikt oraz opierunek w swej rodowej siedzibie, Tarnowie. I w ten sposób do września Węgrzy żyli na koszt podatnika tarnowskiego, prowadząc akcję dyplomatyczną mającą na celu odbicie tronu węgierskiego z rąk Habsburgów.
Na odjezdne wzruszony monarcha miał ufundować ołtarz w kolegiacie, który do dziś się nie zachował, sprezentować Tarnowskiemu buławę i tarczę, wartą - bagatela - 40 tysięcy złotych czerwonych węgierskich, a mieszczanom i kupcom nadać ulgi celne.
Jak oni tyle wypili?
Okazja do rewanżu nadarzyła się kilka lat później. Oto Zapolya uwięził Hieronima Łaskiego, przyjaciela Tarnowskiego, pod zarzutem szpiegostwa. Wyrok? Śmierć przez powieszenie. Hetman, nie namyślając się długo, wyruszył do Budy, by orędować za przyjacielem. Został przyjęty bardzo ciepło i gościnnie. Jak skrupulatnie odnotowali miejscowi kronikarze, w ciągu kilkunastu dni biesiadnicy wypili kilkaset beczek wina. Oczywiście Łaski głowę ocalił i mógł spokojnie wracać do Polski.
Ojczulek Józef Bem
Z dalszej części tekstu dowiesz się:
- dlaczego dla Węgrów Tarnów jest "bemowym miastem"
- kim był Norbert Lippóczy,
- ile tarnowian uczy się węgierskiego
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień