Tata nowego trenera Widzewa chciał mnie pobić!
Siedzę sobie na trybunie prasowej starego stadionu Widzewa obok innego dojrzałego dziennikarza i krytykujemy grę naszych piłkarzy, jak Statler i Waldorf, dwaj wiecznie niezadowoleni starsi panowie z Muppet Show. "Co ten Cecherz gra, niech zejdzie, co on robi, to dramat” - krzyczymy, aż po kilkunastu minutach wstaje jegomość siedzący dwa czy może trzy (nie pamiętam, bo było to kilkanaście lat temu) rzędy niżej od nas, odwraca się w naszym kierunku i tonem nieznoszącym sprzeciwu ostro (krzykiem) krytykuje nas, krytykujących. „A co wy, tacy mądrzy jesteście? Przestańcie gadać na temat gry tego chłopca. Czepiacie się. Znaleźli się fachowcy!"
Z czymś takim spotkaliśmy się po raz pierwszy, dlatego zamurowało nas. Zapytaliśmy, któż to tak nas zbeształ? Okazało się, że to wielki kibic Widzewa, Janusz Cecherz, tata grającego i krytykowanego przez nas Jarosława Cecherza oraz tata Przemysława Cecherza, który właśnie został trenerem Widzewa.
Stare, dobre czasy. Ta historia dowodzi, że panowie z rodziny Cecherzów to ludzie z charakterem. Jeden za drugim pójdzie w ogień, jak w dobrze znanej starszym kibicom rodzinie widzewskiej. Dzięki takim ludziom, którym dobro klubu leży na sercu, Widzew może wrócić na szczyt. Dość spadochroniarzy z innych miast, którym tak naprawdę nie zależało na Widzewie, może jedynie na własnej promocji. Taki był Sylwester Cacek, taki był Marcin Płuska. W Widzewie muszą pracować ludzie, którzy dadzą się pokroić za ten klub, a nie skroją go.
To samo dotyczy drugiego łódzkiego klubu. Kiedyś też klub z al. Unii miał spadochroniarza Romana Gałuszkę, za rządów którego ŁKS pozbawiono licencji na grę w ekstraklasie.
Na szczęście to dawne czasy. Od początku sezonu w ŁKS pracują sami rodowici łodzianie. Trenerem jest Marcin Pyrdoł, syn Andrzeja Pyrdoła, byłego piłkarza ŁKS i Widzewa oraz szkoleniowca obu łódzkich klubów. Złośliwcy mówili o Andrzeju: „Jak masz mu podać piłkę na dobieg, to lepiej kopnij w aut”. Ale Andrzej Pyrdoł miał przegląd pola, kółeczka i drybling, jak Kazimierz Deyna. On też nie biegał.
Pyrdoł senior był asystentem Franciszka Smudy, gdy Widzew awansował do Ligi Mistrzów. Siłą rzeczy syn Marcin trener ŁKS przesiąknął atmosferą wielkiego sukcesu. Rośnie już kolejne pokolenie w rodzinie Pyrdołów - debiut zaliczył już Piotr, syn Marcina. Podobnie jak w przypadku panów Czecherzów także panowie Pyrdołowie mają w sercu łódzki futbol i dadzą się pokroić za ŁKS.