Nie lubię poniedziałku to filmowe arcydzieło zaliczane do klasyki polskiej komedii. Gafa goniła w nim gafę. Gdyby filmowcom przyszło do głowy nakręcić remake komedii, to gotowy scenariusz mieli w poniedziałek w Białymstoku. Bo na sesji - w głosowaniu nad odwołaniem Marcina Szczudły z wiceszefa rady miasta - też pomyłka goniła pomyłkę.
Już samo głosowanie było pomyłką, bo nie miało żadnych szans powodzenia. Od kiedy Marcin Szczudło porzucił prezydenta Truskolaskiego i wrócił do macierzy, koledzy z PiS stoją za nim murem. A ponieważ mają większość w radzie, wniosek o odwołanie radnego był przysłowiowym strzałem z kapiszona. Mimo to dwóch radnych z niego huknęło. Tłumaczą, że przez pomyłkę. Błędem tłumaczy też poparcie dla Marcina Szczudły Marek Chojnowski z PO ( tak samo jak Włodzimierz Kusak). Wszyscy radni uniknęliby pomyłek, gdyby radny Szczudło sam wyprowadził się z błędu, w którym tkwi od roku.