Sytuacja bez wyjścia. Sąsiedzi chcą, by 34-letni Karol trafił do domu pomocy społecznej. Matka mężczyzny twierdzi, że syn ma autyzm, a do DPS-u go nie odda, bo tam umrze.
Mój syn to też człowiek! Ma swoje prawa. Jak można skazywać kogoś na przymusowy pobyt w Domu Pomocy Społecznej? - niemal płacze pani Halina.
Nie chce podać ani nazwiska. Bo jak twierdzi boi się linczu. - Usłyszałam od jednej z mieszkanek, że powinnam się mojego syna wstydzić. Wtedy ręce już mi opadły. Przecież on jest chory! - denerwuje się kobieta.
Twierdzi, że jej 34-letni syn ma autyzm. - Dopiero w wieku 25 lat został prawidłowo zdiagnozowany przez specjalistów z jednej z warszawskich fundacji - mówi.
Czytaj też: Biofeedback: najmodniejsza metoda stymulacji mózgu. Rozmowa z terapeutką Małgorzatą Stando-Pawlik
Przez lata syn Karol był leczony przez psychiatrów i psychologów. - Nic to nie dawało. Leki, które dostawał jeszcze bardziej ściągały go w dół. Ostatni psychiatra, który go badał stwierdził, że nie może mu pomóc, bo to autyzm. A na to nie ma lekarstw. Jemu potrzebna jest terapia poznawczo-behewioralna, a takiej na Podlasiu NFZ nie refunduje. Prywatnie godzina kosztuje 200 zł - rozkłada ręce pani Halina.
Ponad półtora roku temu wprowadziła się z synem do jednego z bloków przy al. Jana Pawła II (przeprowadziła się z Łomży). I zaczęły się problemy. - Syn tej pani obsikuje i opluwa ściany na klatce. Zakrywa kurtką głowę i siedzi w ciemnościach w piwnicy. Trudno obok niego przejść, bo ma problem z higieną osobistą - mówi jedna z mieszkanek klatki.
Dodaje, że Karol gdy jest w mieszkaniu krzyczy i stuka. - Dzieci się go boją. 12-letni chłopiec prosi rodziców, by go odprowadzili, bo boi się wyjść na klatkę. Karol gonił też dziewczynki - mówi mieszkanka.
Czytaj też: Milion Swingów dla Autyzmu w Bielsku Podlaskim. Można było nawet przejechać się Rosomakiem [ZDJĘCIA]
Dodaje, że wszyscy chcą pomóc. - Mówiliśmy pani Halinie, że pomożemy szukać lekarzy. Ona jednak cały czas powtarza, że to autyzm i nic nie da się zrobić. Mam w rodzinie autystę. Taka osoba jest wyciszona. Nie zachowuje się tak jak Karol. Moim zdaniem mężczyzna ma schizofrenię. To choroba, którą da się leczyć - mówi mieszkanka.
Pani Halina przyznaje, że syn gdy jest w domu krzyczy i stuka. - Raz mnie uderzył. Musiałam wezwać policję - mówi.
Potwierdza też, że Karol przesiaduje na klatce i zakrywa się głowę. - Nie zgodzę się jednak, że dzieci się go boją. Raz podszedł do niego chłopiec i powiedział "dzień dobry". Karol z nim rozmawiał. Chłopiec mówił później, że - wbrew temu co opowiadają rodzice - nie ma co się bać mojego syna - podkreśla kobieta.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień