Pani Iza kilka tygodni temu przy byłym Domu Interwencji Kryzysowej zostawiła worki z ubrankami dziecięcymi. Liczyła, że trafią do matek oczekujących wsparcia. Okazało się, że dary miesiąc leżą na deszczu i śniegu.
Czytelniczka poinformowała nas o przykrym, jej zdaniem, zjawisku.
- Tyle się mówi o pomaganiu, nagłaśnia się różne akcje, pokazuje w telewizji znane postacie, które dzielą się z potrzebującymi. Wielu jest jednak anonimowych pomagających, takich, którzy robią coś tak po prostu, bo czują, że tak trzeba. I tu można spotkać się z zaprzeczeniem wszystkiego, w co człowiek dotąd wierzył - twierdzi pani Iza ze Słupska.
- Na początku stycznia razem z moją córką zawiozłyśmy mnóstwo worków z ubrankami po dzieciach na ulicę Wolności. Jest tam baza PCK, przed którą stoi kontener na odzież. Niestety, kiedy próbowałyśmy wrzucić do niego worki z odzieżą, okazało się, że pojemnik jest przepełniony i w związku z tym nie można go otworzyć. Wrzuciłyśmy więc worki za płot, licząc na to, że ktoś to pozbiera
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień