Ukrainiec we Wrocławiu czuje się jak ryba w wodzie
We Wrocławiu język ukraiński słuchać prawie za każdym rogiem, na uczelniach, w sklepach, w barach czy na basenach. Z raportu przygotowanego przez Towarzystwo Upiększania Miasta Wrocławia wynika, że we Wrocławiu mieszka od 51 do 64 tysięcy.
- Fala imigracji młodych ludzi ze Wschodu przełamuje negatywne trendy demograficzne i jest szansą na ekonomiczny i społeczny rozwój miasta - twierdzi Krzysztof Karabon, współautor raportu.
Proponuje, aby prezydent Wrocławia powołał pełnomocnika, który z urzędu wspierałby ukraińską kulturę we Wrocławiu czy kontynuował działania przeciwko nacjonalizmowi.
Maryana Betsa, Ukrainka z Wrocławia, uważa, że to świetny pomysł, szczególnie dla nowo przybyłych, ale Jacek Sutryk, dyrektor departamentu spraw społecznych w UM, studzi zapał Karabona.
- Nie widzę takiej potrzeby, ponieważ radzimy sobie w inny sposób - uważa dyrektor.
Jednym z głównych problemów Ukraińców, którzy przyjeżdżają do Wrocławia jest to, że nie znają języka polskiego. Miasto oferuje dla nich program nauki polskiego w tandemach, na zasadzie spotkań z Polakiem. Zaangażowanych jest w to kilkuset wolontariuszy, a jak twierdzi Sytryk, zapotrzebowanie jest jeszcze większe.
Miasto współpracuje także z Centrum Ukraińskiej Kultury i Rozwoju, gdzie można wziąć udział w szkoleniach, warsztatach, spotkaniach integracyjnych czy bezpłatnych kursach nauki języka polskiego, dofinansowanych przez miasto.
- Skorzystało 120 osób. Tyle samo uczyło się we Wrocławskim Centrum Integracji. To za mało. Współpraca z miastem układa się coraz lepiej, ale wciąż za wolno, a obie strony chcą, żeby Ukraińcy czuli się we Wrocławiu komfortowo - przyznaje Artem Zozulia, prezes Fundacji Ukraina, powołanej z inicjatywy Honorowego Konsula Ukrainy we Wrocławiu.
Nauka języka to nie wszystko. Zozulia za jeden z największych problemów wskazuje współpracę z urzędem wojewódzkim, który wydaje pozwolenia na pobyt i pracę. Ukraińców przybywa, a urzędników nie. Z tym problemem spotkał się Gienek.
- Teraz trzeba czekać na kartę pobytu i pół roku, przez ten czas nie można ani wyjechać, ani legalnie pracować - wyjaśnia Ukrainiec, który we Wrocławiu mieszka od ponad 4 lat.
Jego kolega z korporacji, Andrii Baibarza, dodaje: - Ukraińcy mają problem z dostępem do informacji - o tym, co, gdzie i kiedy załatwić.
- Jest problem z honorowaniem ukraińskich dyplomów szkół wyższych. Moi rodacy przyjeżdżający do Wrocławia często mają wyższe wykształcenie i specjalistami w swoich zawodach - dodaje Maryana Betsa.
Takim specjalistą jest mąż Olgi Zhyhaliuk, który zaraz po przyjeździe znalazł pracę jw branży IT.
- Słyszałam, że z Kijowa do Wrocławia przeniosło się ponad 200 programistów. Jednego dnia - wspomina Olga.
Do Wrocławia przyjechała rok temu. Na Uniwersytecie Wrocławskim uczy się, jak tłumaczyć z ukraińskiego na polski i odwrotnie. Jest zadowolona - zarówno ze studiów, jak i z życia we Wrocławiu. Na Ukrainie uczyła się angielskiego. Po przyjeździe do Polski, podczas wizyty w urzędzie, zrozumiała, że obcy język to za za mało. Nauczyła się więc polskiego, samodzielnie, w domu. Dzięki temu nie ma już problemu, gdy przy załatwianiu jakichś spraw, pani w okienku nie zna angielskiego. Olga Zhyhaliuk zdaje sobie sprawę, że to gość powinien przyjąć zasady gospodarza, żeby poczuć się u niego jak w domu.
- Wiedziałam, że muszę dostosować się do ludzi, do miasta - twierdzi.
Olga szybko przełamała barierę językową, ale dla wielu Ukraińców mieszkających we Wrocławiu jest ona wciąż za wysoko zawieszoną poprzeczką.
- Niektórzy nie chcą się uczyć i to jest problem. Bez polskiego, bez angielskiego zatrudniają się w szarej strefie. Pracują na wpół legalnie za 8 złotych za godzinę, czym ściągają na siebie falę hejtu niektórych Polaków. I to jest problem Ukraińców - przyznaje Serhii Zhovtonozhenko, kelner we wrocławskiej pizzerii i student Uniwersytetu Ekonomicznego, który we Wrocławiu mieszka od roku.
Problemów, z którymi na co dzień borykają się nasi goście zza Buga jest więcej. Dotyczy to szczególnie tych, którzy przyjechali tu niedawno. Bo tacy, którzy mieszkają we Wrocławiu od kilkunastu lat już są zadomowieni i radzą sobie prawie jak rodowici wrocławianie. Ale to właśnie tych pierwszych przez ostatnie lata przybyło kilkadziesiąt tysięcy. Mają problemy z biurokracją, załatwianiem kart pobytu, ubezpieczeniami zdrowotnymi, umowami o pracę, dostępem do informacji. Co więcej, urzędy są nieprzygotowane na taki napływ imigrantów.
Krzysztof Karabon z Towarzystwa Upiększania Miasta Wrocławia uważa, że w urzędzie miejskim powinien pracować pełnomocnik, który byłby odpowiedzialny za najliczniejszą mniejszość narodową we Wrocławiu.
- Świetny pomysł, myślę że takie stanowisko byłoby pomocne dla osób, kóre dopiero przyjechały do naszego miasta - ocenia Maryana Betsa, Ukrainka, we Wrocławiu od 12 lat. Miasto uważa jednak, że należy pomagać inaczej.