Urywki bieszczadzkie, czyli październikowa wędrówka w chmurach
Idzie się, żeby iść. Taka nasza bieszczadzka maksyma. Dlatego nieważne czy pada, bo w górach pada często i nie ma co czekać na przejaśnienia. Urlop przecież nie jest z gumy. Nieważne, że mało widać przez chmury, które grubą kołderką otuliły połoniny. Ważne, że buki jeszcze się nie przebarwiły, co akurat szkoda. Ważne, że pustka na ubłoconych szlakach, które, ledwo wiatr rozgoni chmury, napełniają się dzikim tłumem. Tak jakby ludzie czekali w pensjonatach w blokach startowych na łaskawszy sygnał z nieba.
Korbania
Niezbyt wysoka, ale widok stąd przy szczęśliwie przebijającym się słońcu pierwsza klasa. Zwłaszcza z widokowej wieży na szczycie. Bo na północy widać prawie całe jezioro Solińskie, począwszy od tamy, poprzez liczne jego meandry, na drugim krańcu w okolicy Rajskich skończywszy. Niesamowite pejzaże. A po drugiej stronie Wysokie Bieszczady jak na dłoni. Najdalej Tarnica, a bliżej Bukowe Berdo, Caryńska, Wetlińska, Smerek…
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień