USK w Białymstoku. Położne czują się jak pracownicy gorszej kategorii
Przyjmowanie porodu na kozetce - bo wszystkie miejsca w sali porodowej są zajęte, lokowanie nowo narodzonych dzieci na zupełnie innych oddziałach niż ich mamy... Za to kobiety z ciążą obumarłą leży na sali razem ze szczęśliwymi przyszłymi mamami i słucha tętna ich dzieci. A potem - roni w toalecie. Opowiadają o tym położne.
Kto pracował w szpitalu, ten z cyrku się nie śmieje - położne z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego mówią, że nic tak nie oddaje ich sytuacji, jak właśnie to powiedzenie. Skarżą się na to, jak są traktowane przez dyrekcję. Ale nie tylko o to im chodzi. ..... - mówią.
Dyrektor szpitala Marek Karp przyznaje, że położnych w szpitalu jest za mało: - Zawsze powtarzamy, że chętnie zatrudnimy nowe. Jesteśmy w stanie przyjąć nawet 50 - deklaruje.
A jeśli chodzi o standardy opieki? - Pacjentki nie skarżą się. Co więcej - chcą u nas rodzić - przekonuje.
Jednak ma ostatnio z położnymi kłopot. I to potężny. Już 70 spośród wszystkich 125 jest na zwolnieniach lekarskich. Od poniedziałku nie są już tu przyjmowane rodzące pacjentki. Porody przyjmowane są tylko u tych, które już wcześniej leżały w szpitalu, na przykład na patologii ciąży. Pod znakiem zapytania jest też działalność oddziałów. Jeśli położne przedłużą zwolnienia i jeszcze kilka dodatkowych weźmie L4, to dyrektor będzie zmuszony je zamknąć.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień