W 2022 roku będziemy zarabiać co najmniej 3 tys. zł? Czy – jak chcą związkowcy – więcej?
Płaca minimalna w przyszłym roku ma być wyższa. Rząd: 3 tys. zł brutto, związki zawodowe – 3,1 tys. zł, pracodawcy dystansują się w ogóle od idei arbitralnych podwyżek.
Od kilku lat rok w rok wzrasta płaca minimalna i stawka godzinowa za pracę. Podobnie ma być w przyszłym roku, w czerwcu rząd zaproponował, by w 2022 r. płaca minimalna wynosił 3 tys. zł brutto, więc o 200 zł więcej niż wynosi ona obecnie. Propozycja objęła też minimalną stawkę za godzinę pracy: ma osiągnąć poziom 19,60 zł brutto.
Temat „minimalnej krajowej” był przedmiotem obrad Rady Dialogu Społecznego, gromadzącej przedstawicieli świata przedsiębiorców, świata pracowników i przedstawicieli rządu. Pracodawcy skłonni są przyjąć propozycję rządową, ale zgłaszają też własne pomysły na regionalne urealnienie płacy minimalnej i możliwość wprowadzenie do umowy trójstronnej klauzuli, która umożliwiałaby zamrożenie płacy minimalne lub wręcz jej korektę w specjalnych okolicznościach, np. kryzysu gospodarczego.
Pomysł związków zawodowych, to 3,1 tys. zł brutto miesięcznie, zaś stawka godzinowa miałaby wynosić nie mniej niż 21,75 zł brutto. Argumentem jest stosunkowo wysoka inflacja, która „pożera” siłę nabywczą pensji, a prognozy wskazują, że i w przyszłym roku inflacja nie będzie mniejsza. Nadto – argumentują przedstawiciele NSZZ „Solidarność” – przyszłoroczne PKB Polski ma wynieść ok. 5 proc., rząd chwali się wzrostem wpływów do budżetu państwa, więc nie powinno być problemu ze sfinansowaniem oczekiwanej przez związkowców podwyżki płacy minimalnej.
Postulat wzrostu minimalnego wynagrodzenie o nie mniej, niż 10, 71 proc. ma swoje podłoże zarówno w planowanym, zapowiadanym wzroście PKB a także w oparciu o szacunki, dotyczące inflacji – tłumaczy w komunikacie „Solidarność”.
- Wyliczenia naszej propozycji najniższego uposażenia biorą się stąd, że od lat zabiegaliśmy o to, by stanowiło mniej więcej 50 procent średniej krajowej – tłumaczy Roman Jakim, przewodniczący Zarządu Regionu Rzeszowskiego NSZZ „Solidarność”. – To pierwsza rzecz, druga jest taka, że jeśli wsłuchać się w informacje, jakie do nas spływają, jeśli przyjrzeć się temu, co dzieje się w zakładach pracy, to potwierdza sensowność naszych oczekiwań. A widoczny jest wzrost produkcji, Produkt Krajowy Brutto rośnie, rząd chwali się ogromnymi nadwyżkami budżetowymi, to też jest powód, by ustalić płacę minimalną na trochę wyższym poziomie, niż proponuje to rada ministrów
.
Dodaje, że gdyby strony Rady Dialogu Społecznego miały w tej kwestii wspólne stanowisko, byłoby łatwiej wprowadzić tę regulację. Zwraca też uwagę na to, że najniższą krajową otrzymuje 13 proc. pracujących w Polsce i są to zwykle pracownicy wykonujące proste prace lub zatrudnieni w produkcji, a podniesienie minimalnych poborów napędziłoby koniunkturę gospodarczą proporcjonalnie do skali podwyżki.
- Strona rządowa zaproponowała swoje, nie porozumieliśmy się z pracodawcami, wydaje się, że jest delegacja dla rządu, by sam to ustalił - przytacza przewodniczący. – Niemniej jednak, biorąc pod uwagę sytuację gospodarczą w Polsce, to wydaje nam się, że rząd winien określić płacę minimalną na poziomie wyższym niż trzy tysiące.
Odniósł się też do pomysłu przedsiębiorców, by najniższą krajową zróżnicować w zależności od stanu gospodarczego regionu. W uproszczeniu: wyższa tak, gdzie koszty utrzymania są wyższe.
- Oni chyba nie mają wyobraźni – protestuje Roman Jakim. – Stawiają dochody i płace ponad człowiekiem, a przecież Polska jest jedna. Minimum socjalne jest ujednolicone dla całego kraju i tak samo trudno żyje się za nie w Warszawie, co w Rzeszowie. Prawda, że w bogatszych regionach średnia płaca jest wyższa, ale nie ma zgody „Solidarności” na regionalne różnicowanie płacy minimalnej.
Artur Rozmus, prezes Podkarpackiego Związku Pracodawców należącej do Konfederacji Lewiatan, przyznaje, że są nikłe szanse, by pomysł regionalizacji płacy minimalnej zyskał akceptację.
- Pomysł podyktowany różnym poziomem rozwoju gospodarczego w kraju – wyjaśnia. – Kasjerka, która pracuje w warszawskim markecie ma inne koszty życia, niż kasjerka w Krośnie. Nikt nie wie, jaki algorytm należałoby przyjąć przy wyliczeniu takich zróżnicowanych płac minimalnych, ponadto bardzo trudno byłoby przyjąć taką koncepcję od strony prawnej. I jeszcze: każde różnicowanie jest źle widziane, więc i ze względów społecznych byłoby to trudne.
O podniesieniu płacy minimalnej mówi, że taki wzrost zasadniczo nie jest problemem pracodawców, bo w sektorze biznesu prywatnego płaci się miesięcznie znacznie więcej niż 3 tys. brutto. Problem może mieć sfera pracodawców rządowych i samorządowych, podwyżka uderzy w stabilność finansową szkół, przychodni, szpitali i urzędów.
- Apelujemy o powstrzymanie wzrostu płacy minimalnej, tym bardziej, że ostatnie dwa były wręcz skokowe – apeluje także prezes Rozmus. – Choć, o ile wiem, to od nas wyszła propozycja 3 tysięcy złotych, zaakceptowana przez stroną rządową.