Opieńki miodowe, kanie, ale i czarne łebki - takie grzyby w ostatnich dniach zaczęły rosnąć w lasach. To skłania do jesiennych wycieczek na łono natury.
Sezon na grzyby zwykle zaczynał się już latem. W lipcu i sierpniu grzybiarze znosili całe kosze koźlarzy, prawdziwków, maślaków i kurek. We wrześniu natomiast masowo pojawiały się podgrzybki, a udostępnione dla ruchu leśne dukty pełne były zaparkowanych aut.
Grzybnia się budzi
Tak bywało kiedyś, ale nie w tym roku. Trwająca niemal od kwietnia dotkliwa susza sprawiła, że grzybów nie było prawie wcale. Nawet w tak pewnych miejscach jak Bory Tucholskie, Pojezierze Brodnickie czy okolice Zalewu Koronowskiego.
- Z zazdrością patrzyłem na doniesienia z Małopolski, Podkarpacia czy Śląska, gdzie grzyby były praktycznie od wiosny. Ludzie publikowali w internecie zdjęcia wiader wypełnionych kurkami, borowikami i wszelkim innym dobrem. Tymczasem u nas nie było nic. Dosłownie nic - opowiada pan Henryk, wielki miłośnik grzybobrania z toruńskiej Skarpy i nasz Czytelnik. - Jeździłem do lasu regularnie, choć domownicy się ze mnie ukradkiem podśmiewali. Dopiero pod koniec września, kiedy zaczęły pojawiać się mgły i duża rosa, udało mi się znaleźć pierwsze okazy. Wówczas to były głównie kanie.
Ulewne deszcze, które nawiedziły Toruń i okolice w ostatnich dniach, powoli odwracają niekorzystną dla leśnej ściółki sytuację. Mech w końcu stał się mokry, a liście pod stopami przestały złowrogo szeleścić. Uśpiona grzybnia wreszcie budzi się do życia.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień