Widzę Łódź: Dobrze, gdy błędy uczą
Taka rada dla rozmaitych aktywistów. Obojętnie, jakie macie plany i projekty, załóżcie klub sportowy.
Wtedy miasto wybuduje wam stadion. Na stadionie będziecie mogli sobie realizować najróżniejsze przedsięwzięcia. Trzeba jedynie wymyślić jakąś zgrabną dyscyplinę sportową, kilka jest już zajętych, ale może i piłka nożna na hulajnogach, by przeszła. Taka potęga ekonomiczna i sportowa, jaką jest współczesna Łódź może budować za publicznie pieniądze i mieć dwa miejskie stadiony piłkarskie, żużlowy, dużą oraz małą halę sportową, znajdzie się jeszcze więc miejsce na jakiś tor wyścigów konnych (a jakie pole do popisu ma nadzwyczaj skuteczne w mieście lobby rowerowe!).
Nie zdziwiłbym się, gdybyśmy wrócili jeszcze do pamiętnej koncepcji toru Formuły 1. Jest zatem szansa podłączyć się pod zainteresowania władz miasta, tym bardziej, że włodarze wyznaczają sobie następne ambitne zamierzenia. Bywalcy boiska przy al. Unii nie będą już mogli śpiewać na melodię znanej piosenki „Mój jest ten kawałek stadionu”, bo do najdroższej trybuny w kraju dobudowane zostaną pozostałe, nie wątpię, że również nietanie - ale przecież „im on jest droższy, ten miś”, tym... Można pić koniaczek...
To oczywiste, że stadion z jedną trybuną trzeba dokończyć, by przerwać ten żart. W moim przekonaniu, błędną była decyzja o wybudowaniu dwóch stadionów zamiast jednego, porządnego. Droższe to, niepraktyczne, w dodatku ulegające choremu podziałowi miasta, który zaczyna decydować o jego funkcjonowaniu. Wyrok jednak zapadł i w obecnych okolicznościach nie można się już z niego wycofać, nie da się z dwóch pomyłek zrobić jednej słuszności.
Cóż, błędne decyzje i wybory zdarzają się najlepszym. Przyglądając się jednak wielu innym inwestycjom i działaniom w mieście borykam się z poczuciem, iż nas jakoś błędne decyzje niczego nie uczą.