Widzę Łódź: Mocne uderzenie
Mocnym uderzeniem rozpoczął się nowy sezon w mieście Łodzi i okolicach. Off Piotrkowska brzmiała udanie Domoffonem, w Zgierzu świetnie „grzmotnął” City of Power, a w ten weekend w Aleksandrowie Łódzkim fani ostrego grania powinni się cieszyć Summer Dying Loud.
Odkładając światowy rozmach w nazwach, uniemożliwiający określanie imprez sformułowaniami wyjętymi ze słownika języka polskiego, organizatorom gratulować należy determinacji i pasji, bo to ewidentnie imprezy stworzone z zamiłowania do muzycznego tematu. W dodatku są to przedsięwzięcia z potencjałem, śmiało poszukujące swojej publiczności, mimo wieloletniej posuchy w naszym regionie w zakresie masowych, sensownych festiwali muzycznych, i niełatwego terminu. Trudno, by plenerowe festiwale odbywały się zimą (byłoby to oryginalne), ale początek września w Łodzi to oczekiwanie na powrót do miasta studentów, a zarazem koniec wakacji.
Nie udało nam się przyzwyczaić mieszkańców innych regionów Polski, by licznie i chętnie do nas zjeżdżali, bo albo „sprzedawaliśmy” Łódź, której nie ma, przedstawialiśmy jako walory elementy nawet i atrakcyjne, ale przecież nie turystyczne w obecnej formie lub ocierając się czasem o ważną turystykę kulturalną stawialiśmy na niewłaściwe konie, rzucając się z jednego wierzchowca na drugiego. Swoje robią też niezamożność łodzian i ich zainteresowania kulturalne, które wyraziście są wyrażane weekendowymi nocami na Piotrkowskiej. Że jest to problem, wykazała frekwencja na Domoffonie - choć nie przemawia do mnie argument, iż jest ona głównym miernikiem sukcesu, bo wówczas musielibyśmy uznać, że najlepszą imprezą muzyczną w Łodzi jest zdarzenie w Atlas Arenie, prezentujące pewien straszny gatunek...
Rzetelna, systematyczna praca i w przemyślany sposób budowane line-upy są najzdrowszą drogą do tego, by chłopaki „grali” nam coraz lepsze festiwale. Do Expo i jeden dzień dłużej...