Widzę Łódź: Takim i słońce nie pomoże?
Mówią, że brak słońca przyczynia się do wzrostu agresji. Śpiewał o tym i Kazik, zastanawiając się, co się porobiło z tą krainą złą. Gdy ciemno, zimno i ponuro człowiekowi rzeczywiście trudno wykrzesać z siebie ciepło i uśmiech, ale gdy słońce przygrzeje, dlaczego nadal mamy chęć przygrzać drugiemu, miast radować się i chłonąć w sumie nieliczne w ciągu roku w naszym klimacie słoneczne dni?
Potrzeby „lania” się z bliźnimi nie tłumaczy fakt, iż w lipcu u nas głównie leje. Coś głębszego musi w nas tkwić, czego słońce wyplenić nie może. Widać to doskonale po tych, których wybieramy na reprezentantów - mimo że „krawaciarze”, albo są tak nabuzowani, że łatwo dają się sprowokować, albo udając światowych, odwołują się do emocji i stosują metody, które z etyką nie mają nic wspólnego. Wart buc buca...
No i wystarczy się rozejrzeć. Nie trzeba od razu przywoływać obrazów tak drastycznych, jak okładanie przez rozgrzanych bandytów - których powinno się izolować o chłodzie i głodzie - taksówkarza oraz jego pasażera w centrum miasta: prawie każdy, kto bywa na Piotrkowskiej podobnych zdarzeń był świadkiem. Nocą tam aż wrze. Zdarzyło mi się gościć znajomych z jednego kraju zagranicznego, wcale nie słonecznego, których miałem przyjemność oprowadzać nocą po naszej „Pietrynie”. Gdy wracaliśmy bliżej świtu byli niemal zachwyceni, choć pierwsze z wrażeń jakie wymienili to: ale tu u was agresywnie!
W codzienności bardziej doskwiera agresja w najdrobniejszych relacjach: kiedyś chamstwem popisywały się ekspedientki dziś klienci; kierowcy, rowerzyści i piesi top trzy walczące armie; agresją jest przecież też np. głośne rozmawianie przez telefon w tramwaju czy autobusie. To wszystko wrodzone, czy nie dało się nas wychować? Czy to rzeczywiście brak słońca, czy jak by nas przeprowadzić do Rzymu to roznieślibyśmy Koloseum?