Większe Opole. Ludzie nadal boją się podwyżki cen ścieków
Mieszkańcy nowych dzielnic Opola wciąż słyszą, że ceny ścieków pójdą ostro w górę. Tymczasem na razie takiego zagrożenia nie ma, co nie znaczy, że całkiem zniknęło.
O szokującej podwyżce po raz pierwszy napisaliśmy w październiku. W Winowie - który od stycznia znajdzie się w granicach Opola - metr sześcienny ścieków miałby kosztować mieszkańców nie 6,88 zł, ale aż 18,02 zł, z kolei w sołectwach gminy Dobrzeń Wielki - które mają stać się dzielnicami miasta - zaproponowana stawka wyniosła 13,37 zł, podczas gdy w tym roku wynosiła 5,49 zł.
Te podwyżki miały wynikać z faktu, że gminy Dobrzeń Wielki oraz Prószków przekazały kanalizację do swoich spółek, po to, aby po zmianie granic nie stała się ona własnością Opola.
- Wygląda to tak, jakby chciano karać mieszkańców nowych dzielnic miasta - oceniał Mirosław Pietrucha, zastępca prezydenta. - To paradoks historii, że ci którzy angażowali się w obronę integralności gminy, teraz mają zapłacić dodatkowy rachunek. Proces powiększania miasta, który miał powody merytoryczne i demograficzne, przerodził się w spór o charakterze emocjonalnym.
Władze Opola twierdzą, że podwyżki zablokowała specjalna uchwała rady miasta, podjęta na listopadowej sesji.- Obecnie czekamy na propozycję nowych taryf, nie ma mowy, abyśmy zgodzili się na tak drastyczny wzrost cen - podkreśla Pietrucha.
Na razie jednak przyszli mieszkańcy Opola wciąż nie dowierzają urzędnikom z ratusza.
W Winowie, po ostatnim spotkaniu z przedstawicielami Opola i Prószkowa, zaczęła nawet krążyć plotka, że podwyżki wyniosą kilkaset procent. W Dobrzeniu Wielkim, też nie są pewni, ile będą płacić za ścieki, o czym mówiono podczas niedawnej blokady drogi, prowadzącej do rozbudowywanej Elektrowni Opole. - Na spotkaniu w Winowie temat ewentualnej podwyżki rzeczywiście wywołał duże emocje, ale ci, którzy byli, wiedzą, że to pomysł gmin, a nie nasz - podkreśla wiceprezydent Pietrucha.
Jan Damboń, sołtys Winowa, który od stycznia zostanie radnym Opola, uważa, że na razie zagrożenia drastyczną podwyżką nie ma.
- W styczniu mieszkańcy zapłacą tyle samo co w 2016 roku, a dla mnie pozytywne jest to, że po spotkaniu w Winowie, będą też rozmowy pomiędzy prezesami spółek, odpowiadającymi za odbiór ścieków w Opolu oraz w Prószkowie - opowiada Damboń. - Oczywiście trudno dziś wyrokować, jaki będzie efekt spotkań, ale do tej pory rozmowy odbywały się niestety głównie przez media.
Gminy argumentują
Ani Prószków, ani Dobrzeń Wielki nie chciały oddać miastu kanalizacji, bo jak przekonują, składała się na nią cała gmina. Zaproponowane ceny to efekt wyższych kosztów eksploatacji na tych terenach, koszty amortyzacji sieci, czy podatek od nieruchomości, który teraz płaci za mieszkańców gmina, a od stycznia będzie musiała płacić do miasta.
- Prędzej czy później władze Opola i gminy będą musiały się porozumieć. Takiej podwyżki, nikt nam nie wybaczy - przyznaje Damboń.