Wystraszeni dobrą zmianą. Skrzykują się na stadionie
Szczegółów ciągle nie ma, za to ostra dyskusja toczy się w najlepsze. Powód? Zmiany w samorządach, które zapowiada rząd. Podlascy samorządowcy zwierają szyki. 26 kwietnia chcą się spotkać w Białymstoku.
Na stadionie przy ul. Słonecznej może pojawić się nawet kilkuset radnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Szczegóły są właśnie ustalane. Ale cel spotkania jest jasny. Samorządowcy chcą dyskutować o zmianach, które szykuje dla nich rząd.
- Mówi się o ograniczeniu kadencji, listach wyborczych tylko partyjnych czy odbieraniu kompetencji. Ale wciąż nie znamy szczegółów tych zmian. I to jest najbardziej niepokojące - mówi Mirosław Lech, wójt Korycina i jeden z organizatorów białostockiego spotkania.
- Nie może być tak, że projekty wpłyną nagle do Sejmu, w nocy będą procedowane, nad ranem podpisane i jeszcze przed szóstą opublikowane. To nie są reguły państwa demokratycznego - dodaje Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.
Samorządowcy liczą, że przedstawiciele PiS przyjdą na białostockie spotkanie. - Jestem otwarty - mówi nam Dariusz Piontkowski, poseł PiS.
Co konkretnie ma się zmienić? Szczegółowych projektów nikt na razie nie zna. Za to co jakiś czas pojawiają się wypowiedzi polityków partii rządzącej, z propozycjami zmian. Ta sztandarowa to ograniczenie kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast do dwóch. W dodatku liczone byłyby już te wcześniejsze. Wszystko po to, by ograniczyć lokalne układy i kliki.
Mówi się też o tylko jednej turze wyborów np. w przypadku prezydentów miast, czy o listach wyborczych, które mogłyby wystawiać tylko partie polityczne. - Można byłoby powiedzieć, że te propozycje to strzelanie ślepakami, bo nikt nie podaje szczegółów. Dla mnie to jednak przemyślana strategia partii rządzącej. Chodzi o to, by samorządowcy nie wiedzieli na czym stoją, szczególnie przed wyborami - mówi Jarosław Borowski, burmistrz Bielska Podlaskiego.
- Jeżeli rządzący chcą wprowadzać zmiany, to powinni zacząć od siebie. Poza tym to wyborcy decydują, czy dany samorządowiec jest jedną, czy kilka kadencji - przypomina Ewa Kulikowska, burmistrz Sokółki. Nie podoba jej się też, że rząd mówi o klikach i układach w samorządach bez podawania konkretnych przykładów. - Dlaczego wszyscy są wrzucani do jednego worka? - pyta.
Podobne pytania pewnie pojawią się na spotkaniu samorządowców, które odbędzie się w Białymstoku 26 kwietnia na stadionie miejskim przy ul. Słonecznej. - Oczekujemy ok. 500 przedstawicieli społeczności lokalnych. Przede wszystkim chcemy porozmawiać o niebezpieczeństwach związanych z bliżej nieokreślonymi jeszcze planami rządu. I to jest najgorsze. Gdybyśmy znali jakiś plan, moglibyśmy o nim dyskutować - podkreśla Mirosław Lech, wójt Korycina.
- Co chwilę słyszymy jakieś bezpodstawne oskarżenia pod adresem samorządowców, które po prostu bolą. Chcemy o tym porozmawiać. Ludziom, którzy są odpowiedzialni za wszystko co się dzieje w ich małej ojczyźnie należy się od rządzących zwyczajny szacunek - dodaje Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.
Samorządowcy liczą, że ich wątpliwości rozwieją przedstawiciele partii rządzącej. Zostaną zaproszeni na spotkanie w Białymstoku. Czy przyjadą? Nie wiadomo. Na marcowym spotkaniu samorządowców w Warszawie polityków PiS nie było.
- Jestem otwarty na spotkania. Jeżeli tylko mogę korzystam z zaproszeń - zapewnia poseł PiS Dariusz Piontkowski. Zapewnia, że nikt nie uważa, że wszyscy samorządowcy są jakimiś przestępcami. - Natomiast mówimy o zjawiskach patologicznych, które są marginesem, a nie regułą w samorządach - dodaje poseł PiS.