Wziąć miasto na jednorożca
Infantylizuje nam się miasto. Aż zatraci swój charakter.
Był czas, gdy Łódź kojarzyła się z rogatą duszą, teraz został jej ino róg, i w dodatku coraz realniejszym jest zagrożenie, że nie będzie on złoty, lecz różowy.
Zdarzało się, iż objawem hartu ducha było chwycenie miasta za rogi, teraz bierze się je na jeden róg. I upartym jak u jednorożca trwaniem przy nieszczęsnym rozumieniu budżetu obywatelskiego udało się również spospolicić stworzenie fantastyczne, legendarne, którego sproszkowany róg miał pozytywnie oddziaływać na męską potencję i neutralizować trucizny, nie zaś zatruwać umysły ludzi zaczadzonych na upiększanie miasta za wszelką cenę (w tym przypadku - 400 tys).
Oczywiście, będzie można wmówić mieszkańcom (i wielu to podchwyci), że Łódź z jednorożcem jest śliczniejsza, słodsza i taka fajniejsza. Jak się próbuje tworzyć przekonanie, że wszystkim łodzianom podoba się koszmarny przystanek Centrum, że kochają nazywanie tego miejsca „stajnią jednorożca”, a każdy z podróżujących tramwajami nie dostrzega już, iż jest to rozwiązanie niepraktyczne i wydłużające czas przemieszczania się przez miasto.
W konkursie na projekt pomnika próbowano sprytnie przemycić awangardę, ale okazało się, że twórcom awangarda kojarzy się nadal tylko z pomysłem „od czapy” lub Strzemińskim i Kobro - i żadna z propozycji nie trafiła w punkt, zatem mamy teraz posłuchać ludu i wrócić do renesansowego widzenia jednorożca.
Pięknie, ale dlaczegóż by nie stworzyć współczesnego pomnika z pluszu i futerka w stylistyce „my little pony”? Szczęśliwi łodzianie mogliby się do miękkiego jednorożca przytulać, robić selfie, a podczas manifestacji poparcia zbiorowo go odkurzać.
Budżet obywatelski, gdy forsuje bzdury, nie może być obligatoryjny. Władze miasta mogą z godnością z idei się wycofać. Ale może chodzi o to, że gdy publicznie zajmujemy się sprawami niepoważnymi, nikt nie przygląda się poważnym?...