Z kim nie ożeniłby się profesor Walery Pisarek
- Moje uszy nie zniosłyby towarzystwa kobiety, która mówiłaby „doktór zalecił” - podkreśla językoznawca.
Językoznawcy lubią opowiadać anegdotę o ich mistrzu, zmarłym 40 lat temu prof. Witoldzie Doroszewskim. Uważał on, że istnieją błędy językowe, których nie da się zdzierżyć, które dyskwalifikują ludzi je popełniających. Doroszewski opowiadał o swoim „koledze” (wszyscy byli przekonani, że mówi o sobie), zakochanym po uszy w pięknej dziewczynie, z którą musiał zerwać narzeczeństwo, bo użyła w jego obecności wyrażenia „ciut, ciut”. Obrzydliwego - według niektórych językoznawców - rusycyzmu. Prof. Walery Pisarek wykazuje się nieco większą tolerancją w tych kwestiach. - Nie możemy zmieniać stosunku do drugiego człowieka z powodu potknięć językowych - stwierdza. Ale... wylicza zwroty, których nie zaakceptowałby u swojej żony.
1. Wziąść
- Nie ożeniłbym się z kobietą, która mówi wziąść, zamiast wziąć - zaczyna profesor. Czyli istnieje bariera, przez którą nie byłby zainteresowany bliższą znajomością z prof. Krystyną Pawłowicz, która na Facebooku napisała, że forma „wziąść” jest poprawna, a skracanie jej do „wziąć” jest „cechą lewactwa, przejętą po komunistach psujących język”. - Wziąć jest jedyną poprawną formą - nie ma wątpliwości prof. Pisarek. - Ludzie mówią i piszą „wziąść” zapewne przez skojarzenie ze słowem „siąść”. A tymczasem czasownikowi „wziąć” bliżej do „zdjąć”, bo w obu siedzi stareńkie „jąć”, czyli „zacząć coś robić”.
2. Rok dwutysięczny szesnasty
- Rozwód, od razu - kręci głową prof. Pisarek. - Analogicznie moglibyśmy mówić: Chrobry został koronowany w roku tysięcznym dwudziestym piątym. A przecież reguła jest jasna: odmieniają się tylko dwa ostatnie człony liczebników porządkowych. Dlaczego ludzie niepoprawnie czytają daty? Zapewne wynika to z przyzwyczajenia. Kiedy wkroczyliśmy w nowe tysiąclecie, mówiliśmy (w tym przypadku akurat poprawnie), że mamy rok dwutysięczny. I ten „dwutysięczny” już nam został. Za 85 lat będziemy mieć rok 2100, czyli dwa tysiące setny, a po nim przyjdzie 2101, czyli dwa tysiące sto pierwszy. Ciekawe, czy będą tacy, którzy powiedzą: „Dwa tysiące setny pierwszy”?.
3. Biorę się za robotę
- Albo: wezmę się za pranie, za gotowanie. Na litość boską... - zżyma się profesor. - Bierzemy się do czegoś, nigdy za coś. Chyba że bierzemy kogoś za rękę. Wprawdzie obie formy rozwijały się równocześnie, ale w końcu to forma „brać się do czegoś” została uznana za poprawną.
4. W cudzysłowiu
Taka forma w słownikach nie istnieje, choć słyszy się ją bardzo często. Forma „w cudzysłowiu” byłaby usprawiedliwiona, gdyby jej podstawą był rzeczownik rodzaju nijakiego - to „cudzysłowie”, a nie ten „cudzysłów”, jak Kraków, więc i w „cudzysłowie”, jak w Krakowie, a nie w „Krakowiu”.
5. Pan doktór, pani doktór
- Moje uszy nie zniosłyby towarzystwa kobiety, która mówiłaby „doktór zalecił” - zaznacza językoznawca. Choć jak dodaje, ludzie używający formy „doktór”, mają logiczne nawet usprawiedliwienie: twierdzą, że w ten sposób odróżniają lekarza od człowieka ze stopniem naukowym doktora. Ale profesora takie tłumaczenie nie przekonuje.
6. Tysiącpięćdziesięcioletnia rocznica chrztu Polski
- W tym przypadku można apelować tylko do logiki - wzdycha profesor. - Zaczynając od początku: pierwsza rocznica, druga rocznica, trzecia rocznica, a więc i rocznica tysiąc pięćdziesiąta. Skoro rocznica jest co roku, to nie może trwać wiele lat. Z tak mówiącą kobietą nie dałoby się żyć. Nie dość, że popełnia błędy językowe, to jeszcze nie myśli logicznie.
7. Na dworzu
- Czy jako dziecko wychodziła pani na dwór czy na pole? - pyta prof. Pisarek. - Otóż można zostawić na boku regionalne przyzwyczajenia i spory, często humorystyczne, między tymi, którzy wychodzą na dwór i na pole. Moja żona mogłaby pochodzić i z jednej, i z drugiej frakcji. Ale jakby pochodziła z „frakcji dworskiej”, a nie „polnej”, to musiałaby w moim towarzystwie deklinować to słowo poprawnie: na dworze. Bo dwór to ten dwór, nie jakieś to „dworze”.
8. Proszę panią
- Na szczęście rzadko jestem brany za kobietę, zatem nie słyszę tego sformułowania tak często, jak moje koleżanki - mówi z ulgą prof. Pisarek. - Ale zawsze mógłbym być świadkiem, jak żona tak zwraca się do innej kobiety. Tymczasem powinna powiedzieć: „proszę pani”. Bogiem a prawdą (nie: między Bogiem a prawdą) ta bidula mogłaby przed sądem się wybronić, twierdząc, że po „proszę panią” chciała dodać „o chwilę rozmowy”, ale coś jej nieoczekiwanie przeszkodziło.
9. Za wyjątkiem
Profesor: - To klasyczna kalka z rosyjskiego. Mówimy i piszemy tylko: z wyjątkiem.
10. Połeć polska
Połeć - kawał mięsa, słoniny, bok zwierzęcia. Rodzaj - uwaga - męski. Tymczasem w sklepach znajdziemy wędlinę o nazwie „połeć polska”. - Przy stoisku z wędlinami zamykam oczy - mówi profesor. - Tak mnie to złości, że przestałem nawet na jakiś czas tę wędlinę kupować. Próbowałem też wytłumaczyć sprzedawczyni, że powinno być „połeć polski”, ale ta wyciągnęła opakowanie producenta, z błędem w nazwie, i wzruszyła ramionami. A ja słyszałem, że jest zagrożona znaczna połać pewnej puszczy, ale wiem, że co innego „ta połać kraju”, a co innego „ten połeć wieprza”, więc proszę uparcie o 10 deka polskiego połcia.
Walery Pisarek. Urodził się 31 maja 1931 roku w Rabce. Językoznawca i prasoznawca. Specjalista w dziedzinie komunikowania masowego i socjolingwistyki. Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, w latach 1969-2000 dyrektor Ośrodka Badań Prasoznawczych w Krakowie. W latach 70. wygłaszał pogadanki językowe w telewizyjnym „Studiu 2”. Autor większości tekstów konkursu ortograficznego „Ogólnopolskie dyktando”.
Autor: Maria Mazurek, m.mazurek@gk.pl