Z takimi pieniędzmi opolskie szpitale długo nie pociągną
Eksperci ostrzegają: jednej trzeciej lecznic w powiatach grozi w przyszłości likwidacja. Opolski NFZ zapewnia, że żaden z naszych szpitali nie zostanie zamknięty. Ale problemów zamiast ubywać – przybywa.
Teoretycznie opolski pacjent jest w dość komfortowej sytuacji. Na niecały milion mieszkańców przypada u nas 27 szpitali. Dla porównania: w liczącej 18 mln ludzi Holandii jest ich 90.
Polska w ogóle ma jeden z najwyższych współczynników liczby łóżek przypadających na 100 tys. mieszkańców. W zeszłym roku wskaźnik ten wynosił 660 przy 520 średniej unijnej.
Sęk w tym, że to nie liczba podmiotów leczniczych, ale ich kondycja, jakość zarządzania oraz dostępność do świadczeń mają największy wpływ na skuteczność leczenia.
Krzysztof Czerkas z Rady Naczelnej Polskiej Federacji Szpitali już trzy lata temu alarmował, że aż jednej trzeciej polskich szpitali powiatowych grozi likwidacja. Od tego czasu sytuacja w służbie zdrowia stała się jeszcze trudniejsza.
Szef Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzej Jacyna rok temu publicznie przyznał, że w Warszawie nie trzeba utrzymywać aż 30 bloków operacyjnych i 12 kardiologii interwencyjnych. Mówił o marnowaniu pieniędzy i przekonywał, że liczba lekarzy jest niewystarczająca, by utrzymać dotychczasową liczbę placówek.
Ostatnie miesiące na Opolszczyźnie potwierdziły diagnozy o kryzysie w szpitalnej służbie zdrowia. Lecznice w regionie mają coraz większe kłopoty z zapewnieniem odpowiedniej kadry i prawidłowego funkcjonowania lecznic. W styczniu na prudnickiej porodówce został tylko ordynator, w konsekwencji oddział został zawieszony. Na początku lutego do listy czasowo zamkniętych oddziałów ginekologiczno-położniczych dołączył szpital w Kluczborku. Tam brakowało lekarza neonatologa lub pediatry dla noworodków.
Statystyki są jednak nieubłagane. Na kluczborskiej porodówce w ubiegłym roku urodziło się zaledwie 284 dzieci. Spadek liczby porodów wiąże się z niekorzystną demografią oraz faktem, że na oddziale nie było lekarzy z Kluczborka, tylko z Opola.
Pacjentki chcą natomiast rodzić tam, gdzie pracuje lekarz prowadzący ich ciążę. W tym samym szpitalu wcześniej zawieszono internę. Pracę oddziału internistycznego w Głuchołazach wstrzymano z kolei po tym, jak z lecznicy odeszło trzech lekarzy.
Długi szpitali powiatowych rosną z roku na rok
Sytuację dodatkowo pogorszyło rozporządzenie ministra zdrowia dotyczące minimalnego wskaźnika zatrudnienia pielęgniarek. Urząd Marszałkowski Województwa Opolskiego przeprowadził niedawno analizę, z której wynika, że w szpitalach prowadzonych przez ten konkretny samorząd powinno zostać natychmiast zatrudnionych 146 pielęgniarek lub zlikwidowanych około 240 łóżek. Zatrudnienie odpowiedniej liczby pielęgniarek jest niemożliwe, gdyż ich po prostu nie ma na rynku. Gdyby były, koszty tego zatrudnienia wyniosłyby około 11 380 200 zł. A na to też nie ma pieniędzy.
- Europa idzie w kierunku skracania pobytu w szpitalach, rozbudowy opieki środowiskowej i ambulatoryjnej.
- Czy to samo czeka opolską służbę zdrowia?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień