Pan Bogdan dostał polecenie od żony, że ma w końcu wyczyścić kabinę prysznicową, którą namiętnie używa, ale sprzątać nie chce. Cóż? Polecenie-wykonanie. Dostał szmaty i specjalny płyn.
Zauważył, że dokładnie taki sam reklamują ostatnio w telewizji. Na ekranie jakaś zmyślna kibitka z błyskiem w oku rzuca kropelkę na ohydnie zasyfione kafelki, szast szmatką i wszystko lśni, tak że babka się przegląda. Potem pokazuje się napis, że ten środek jest najlepszy i kosztuje tylko ileś tam, a jeszcze starcza na bardzo długo. Pan Bogdan chciał wykonać taki sam manewr jak w telewizji. Okazało się, że szorował, szusował po kabinie, a brud ustąpił dopiero po wielu ostrych akcjach. Nigdy nie wierzył w reklamę, ale dopóki nie sprawdził "cudownego środka" myślał, że chociaż jest w tym wszystkim trochę prawdy. Otóż nie ma!
Panu Bogdanowi wydawało się, że hipisem jest się całe życie. Mylił się
Dlatego dziwi się, że spece od zachęcania ludzi do różnych zakupów ciągle przed świętami idą w śnieg, sanie i bałwanki. Kto w naszym kraju, może poza skrawkami położonymi gdzieś w górach, widział śnieg? Kiedy ostatnio padało w Wigilię, kiedy dzieci mogły iść na sanki? A narty? Dla dzisiejszych małolatów opowieści o śniegu, który leży od grudnia do marca, to jak bajka o żelaznym wilku. A tak było. Pan Bogdan pamięta, jak w czasach liceum niemal codziennie umawiał się z kolegami na narty. I wcale nie musiał jechać w Karkonosze. Śmigali razem na wzgórza za miastem i hasali. Dziś narty kojarzą się ze snobizmem, lodowcem w Austrii, daleką wyprawą i wielką kasą do wydania. Kiedyś były za oknem.
Pan Bogdan rozmyślał o tym wszystkim, kiedy jadąc przez miasto pełne świątecznych reklam słuchał żelaznego "Last Christmas", które tradycyjnie obezwładnia go przed świętami. Czemu oni nie puszczają "Happy Christmas" Johna Lennona? Właśnie we wtorek minęła 35 rocznica zamordowania tego wspaniałego muzyka. Jego piosenki lecą z panem Bogdanem przez całe życie. Żadna się nie zestarzała i wszystkie są wspaniałe. Tak było, jest i tak będzie. Lennon symbolizuje dzieci kwiaty, nawoływanie do miłości, a nie wojny oraz braterstwo wszystkich ludzi. To był czas hipisów i wolnej myśli, która nawet w latach komuny zrywała się z oficjalnego łańcucha. Tamte hasła są panu Bogdanowi nadal bardzo bliskie i nic się, mimo upływu lat, nie zmieniło.
Niestety, wielu o nich zapomniało, wykreśliło je z pamięci. Przecież obecny marszałek sejmu i szef klubu poselskiego partii rządzącej to byli hipisi! Panu Bogdanowi wydawało się, że hipisem jest się całe życie. Nie chodzi o wygląd, bo trudno w słusznym wieku mieć włosy do ramion, wdzianko z włóczki i korale, ale o poglądy, idee i stan ducha. Niestety, ci dwaj pokazują, że się mylił.