Zapomniany prokurator
Ze zdjęcia patrzy postawny brunet w oficerskim mundurze. To Jan Sehn, postać praktycznie zapomniana, choć właśnie jego imię nosi Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie. O słynnym niegdyś prokuratorze przypomniała mi lektura pasjonującej książki „Łowcy nazistów”, którą napisał Andrew Nagorski, a wydawnictwo Rebis opublikowało.
Kiedy Rudolf Höss został przywieziony do Krakowa, był przerażony, i słusznie, tym, co go tu spotka. Niegdysiejszy komendant obozu Auschwitz-Birkenau, który bezlitośnie wymordował niewyobrażalną ilość istnień ludzkich, zasłużył na najgorsze traktowanie. Jednak przygotowujący akt oskarżenia zbrodniarza Jan Sehn na to nie pozwolił. Pilnował do zakończenia procesu, by podsądnemu nie stała się żadna krzywda i by był przetrzymywany w ludzkich warunkach.
Prokurator miał w tym swój cel. Oczywiście zależało mu na tym, by nikt nie posądził Polaków o stosowanie metod podobnych do tych, których chwytali się wrogowie…, ale nie tylko.
Otóż doszedł on do wniosku, że niezwykle cenne dla kilku dziedzin nauki, w tym oczywiście psychiatrii, będzie zrozumienie, jak z pozoru normalny mąż i ojciec, mógł wykonywać taką „pracę”.
Dlatego podczas długich godzin śledztwa udało mu się namówić Hössa do tego, by w oczekiwaniu na proces, spisał swoje wspomnienia. Stały się one wstrząsającym studium, odsłaniającym prawdziwe mechanizmy funkcjonowania fabryki śmierci.
Höss został powieszony na terenie obozu. Jan Sehn, kierownik Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, później profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i pierwszy kierownik Zakładu Kryminalistyki, w dalszym ciągu zajmował się badaniem zbrodni hitlerowskich. W tym celu pojechał do Frankfurtu, gdzie składał zeznania podczas procesu załogi Auschwitz. Tam też zmarł w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach (choć równie dobrze mógł to być zawał), podobnie zresztą jak jego kolega po fachu Fritz Bauer, który był oskarżycielem podczas tej rozprawy.
Był on też jednym z łowców nazistów, którego opisał Nagorski w swojej książce, tak jak ścigającego zbrodniarzy wojennych Szymona Wiesenthala czy francuskie małżeństwo Klarsfeldów.
Oni wszyscy nie pogodzili się z faktem, że przez wiele lat po wojnie mordercy przybrali maski porządnych obywateli, prowadząc spokojne, często dostatnie życie.
Lektura tomu jest ciekawa szczególnie w kontekście rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau, która przypada 27 stycznia. To będzie dzień zadumy, w którą może wprowadzić nas też spotkanie z Lidią Maksymowicz w Auditorium Maximum 23 stycznia o godz. 18. Starsza dziś pani opowie o tym, co przeżyła, trafiając do obozu jako trzyletnie dziecko.