Zbrodnia Katyńska. Małgorzata Ziemska: Żyję w kulcie dziadka
Ten tekst otrzymaliśmy od zielonogórzanki Małgorzaty Ziemskiej, wnuczki jednej z ofiar zbrodni katyńskiej. W bieżącym roku przypada szczególna rocznica zbrodni katyńskiej. Przed osiemdziesięciu laty na mocy uchwały Biura Politycznego KC WKP z 5 marca 1940 roku wymordowano sporą część intelektualnej elity przedwojennego Państwa Polskiego. Prócz jeńców wojennych z obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie byli to również – o czym często się zapomina więźniowie przetrzymywani w zachodnich obwodach Ukrainy i Białorusi. W wykazie 3435 ofiar z tak zwanej ukraińskiej listy katyńskiej widnieją nazwiska członków wołyńskiego Związku Strzeleckiego, organizacji paramilitarnej, prowadzącej wychowanie patriotyczno-obywatelskie oraz wyszkolenie wojskowe i proobronne, a uznanej przez sowietów za organizację kontrrewolucyjno-faszystowską.
Wielu wołyńskich strzelców po 17 września 1939 roku zostało aresztowanych przez NKWD. Byli przetrzymywani i przesłuchiwani w więzieniach Zachodniej Ukrainy. Część z nich – po przewiezieniu do Kijowa zamordowano wiosną 1940 roku i pogrzebano w bezimiennych dołach śmierci w podkijowskiej Bykowni. Wśród zamordowanych strzelców, ofiar zbrodni katyńskiej, jest mój dziadek Jan Marcinkowski, Komendant Oddziału Związku Strzeleckiego ŁuckZamek.
Walczyli o niepodległość
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w listopadzie 1918 roku powstało bądź kontynuowało swoją działalność wiele ważnych, często ciekawych, a obecnie mało znanych organizacji i stowarzyszeń, takich jak Polska Macierz Szkolna, Liga Morska i Kolonialna, Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej czy Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet. Wśród nich szczególne miejsce ze względu na historyczną spuściznę zajmował Związek Strzelecki. Działalność Związku Strzeleckiego rozpoczęła się w pierwszej dekadzie XX wieku i należy do najpiękniejszych kart historii Polski. Wiąże się z wytrwałym dążeniem Polaków do odrodzenia Państwa Polskiego. Impuls do marzeń o wolności dał Józef Piłsudski. Z jego inicjatywy w 1908 roku we Lwowie powstał Związek Walki Czynnej, tajna organizacja, służąca przygotowaniu kadr do przyszłej walki zbrojnej. W zaborze austriackim otwarto kilka tajnych szkół i kursów wojskowych. Szkolono przede wszystkim młodzież akademicką i gimnazjalną.
1918 coraz bliżej
W 1910 roku sytuacja w Cesarstwie AustroWęgierskim oraz ważne przesłanki w polityce międzynarodowej umożliwiły utworzenie w Galicji legalnie funkcjonujących polskich kadr wojskowych. Wiosną tego roku we Lwowie powstała organizacja sportowa o charakterze paramilitarnym, czyli Związek Strzelecki. Nieco później, pod koniec tego roku, w Krakowie rozpoczęło działalność Towarzystwo Sportowo-Gimnastyczne „Strzelec”. Obydwie organizacje dzięki wybitnie antyrosyjskiemu charakterowi zyskały przychylność Wiednia. Ich połączenie pod komendą Józefa Piłsudskiego nastąpiło w 1912 roku. W chwili wybuchu I wojny światowej Komendant zarządził mobilizację organizacji strzeleckich i na ich czele rozpoczął walkę z Rosją. Ten krok wymusił na Austrii utworzenie Legionów Polskich, które okryły się sławą na frontach I wojny światowej. Po rozgromieniu Rosji legioniści wystąpili przeciw Austrii i Niemcom, za co zostali internowani, a Piłsudski znalazł się w więzieniu w Magdeburgu. Nieco wcześniej, w przewidywaniu rozwiązania Legionów, wódz powołał Polską Organizację Wojskową, której dziełem było oswobodzenie ziem polskich po jego powrocie z więzienia. Z kadr legionowopeowiackich powstało Wojsko Polskie. Z chwilą powstania Państwa Polskiego i jego armii zakończył się ważny rozdział ruchu strzeleckiego.
Odrodzenie strzelców
Już latem 1919 roku zebrała się grupa dawnych działaczy strzeleckich, legionistów i peowiaków, ze znanym pisarzem Wacławem Sieroszewskim na czele. Za zgodą Naczelnika Państwa Polskiego i twórcy Związku Strzeleckiego postanowiono reaktywować organizację. W nowych realiach zadaniem odrodzonego Związku Strzeleckiego stała się nie walka, ale obrona bytu niepodległej Polski oraz szeroko rozumiana służba Ojczyźnie. Na krótko rozwój organizacji powstrzymała wojna polskobolszewicka. W lipcu 1920 roku, wobec zbliżającej się do Warszawy ofensywy Armii Czerwonej, zawieszono funkcjonowanie Związku i zaapelowano do członków o walkę w obronie Ojczyzny. Odzew był powszechny. W odpowiedzi na apel zgłosiło się około 10 tysięcy czynnych strzelców. Wielu z nich zasiliło szeregi regularnego bądź ochotniczego wojska, pełniło służbę w oddziałach specjalnych, policji czy straży porządkowej. Po zakończeniu bitwy warszawskiej, przełomowej dla losów wojny polskobolszewickiej, już 26 sierpnia 1920 roku organizacja wznowiła działalność.
Organizacja dla wszystkich
Związek Strzelecki działał na trzech płaszczyznach: po pierwsze wychowania obywatelskiego – patriotycznego i pronarodowego, po drugie – przygotowania członków do służby wojskowej (szkolenie młodzieży przedpoborowej w wieku 18 21 lat i podtrzymywanie wyszkolenia wojskowego rezerwistów), po trzecie wychowania fizycznego i sportu. Organizacja obejmowała wszystkie warstwy społeczne, zwłaszcza młodzież robotniczą i chłopską. Inteligencję i osoby starsze zrzeszały Kluby Przyjaciół Związku Strzeleckiego, na czele których stała Marta RydzŚmigłowa. W Związku Strzeleckim działały też kobiety, które w 1922 roku otrzymały prawo do samodzielności organizacyjnej. Panie były szczególnie doceniane w pracy kulturalnooświatowej. Ich wyszkolenie dotyczyło przede wszystkim pomocniczej służby wojskowej. Dzieci i młodzież poniżej 18 lat skupiała się w „Orlętach” po ZHP najliczniejszym stowarzyszeniu młodzieży polskiej, którego nazwa nawiązywała do Orląt Lwowskich. W kwestiach organizacyjnych największą jednostkę Związku Strzeleckiego stanowił okręg, pokrywający się mniej więcej z wojskowoadministracyjnym podziałem kraju, przy czym okręg zasięgiem dotyczył raczej obszaru wojskowego Dowództwa Okręgu Korpusu niż dokładnie jednego województwa. Z kolei najmniejszą jednostką Związku Strzeleckiego był oddział, obejmujący gminę wiejską lub jedną z dzielnic miasta. Oddziały położone na terenie jednego powiatu administracyjnego tworzyły Powiat (w latach dwudziestych Obwód) Związku Strzeleckiego, kierowany przez Zarząd i Komendanta.
Kresowianie w pierwszym szeregu
Z dumą należy podkreślić, że na Kresach Wschodnich po utworzonym w 1920 roku Okręgu Strzeleckim Lwów już rok później, jesienią 1921 roku, powstał Okręg Strzelecki Wołyń, zamieniony w 1929 roku na Podokręg Łuck, a następnie na Podokręg Wołyń. Symbolem Związku Strzeleckiego było godło strzeleckie, przedstawiające orła Legionów Dąbrowskiego, osadzonego na trójkątnej rycerskiej tarczy z literą S pośrodku. Flaga strzelecka miała barwy białoczerwonozielone, przy czym kolor biały symbolizował moralność obywatelską, czystość myśli i czynów, czerwony – wierność ideałom niepodległościowym oraz gotowość do dalszych ofiar na rzecz obrony bytu niepodległej Polski, a zielony – młodość, twórczość i radość życia. Każdy oddział dążył do tego, by mieć własny sztandar. Łuccy strzelcy swój sztandar otrzymali z rąk Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego w październiku 1922 roku i na ten sztandar składały ślubowanie kolejne pokolenia strzelców. Świętem organizacyjnym Związku Strzeleckiego
był dzień 6 sierpnia, ustanowiony na pamiątkę największego związkowego czynu, jakim było rozpoczęcie z rozkazu Józefa Piłsudskiego wojny o niepodległość Polski w dniu 6 sierpnia 1914 roku.
Hej strzelcy wraz
Pieśń organizacyjna Związku rozpoczynała się słowami: „Hej, strzelcy wraz...” i była spuścizną odziedziczoną przez Związek Strzelecki po powstańcach styczniowych. Śpiewali ją także przedwojenni strzelcy, I Brygada Legionów oraz wszystkie formacje polskie, walczące o niepodległość w czasie I wojny światowej. Natomiast pieśń marszową organizacji stanowił „Marsz I Brygady Legionów” (jej współtwórcą był Wołyniak, notariusz z Łucka, Andrzej Hałaciński). W czasie uroczystości religijnych strzelcy śpiewali pieśń „O, Panie Boże, Ojcze nasz..”. Organizacyjne początki Związku Strzeleckiego na Wołyniu nie były łatwe. Pod względem zajmowanego obszaru województwo wołyńskie było drugim co do wielkości województwem II Rzeczypospolitej. Obejmowało rozległe tereny, pełne żyznych pól, ale także lasów i bagien Polesia Wołyńskiego. Odległości między poszczególnymi miejscowościami były ogromne, a komunikacja między ośrodkami utrudniona. Województwo wołyńskie charakteryzowało się również dużym zróżnicowaniem narodowościowym i religijnym. Tuż po pierwszej wojnie światowej, po trwającej ponad wiek akcji wynaradawiania, akcji niszczenia i prześladowania wszystkiego, co polskie, w tym wiary katolickiej i oświaty, po zrywach powstańczych, po konfiskatach majątków, po zsyłkach na Sybir, po przymusowej emigracji części polskiego społeczeństwa, wobec zakazu nabywania ziemi przez katolików,
Wołyń po polsku
Polacy stanowili niewielki procent ludności. Wołyń należał także do najbardziej zacofanych i zniszczonych przez wojnę dzielnic kraju. W okresie działań wojennych stanowił teren długotrwałych walk pozycyjnych. Wielokrotnie przemierzały go wrogie armie. Wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość, zostało zagrabione. Budynki, drogi i mosty uległy zniszczeniu. Przemysł znajdował się w ruinie. Handel został rozbity. Pola, łąki, pastwiska były zorane wybuchami. Ci, których domy i gospodarstwa zostały zniszczone, żyli w prowizorycznych ziemiankach. Aprowizacja walczących ze sobą armii pochłonęła żywy inwentarz, zapasy i ziarno pod zasiew. Ludzie głodowali. Dziesiątkowały ich epidemie. Mimo tak trudnych warunków z inicjatywy byłych legionistów i peowiaków, przy wydatnym poparciu Straży Kresowej, na terenach, które w czasie I wojny światowej jak Kostiuchnówka spłynęły krwią polskiego żołnierza, na terenach, gdzie po zakończeniu działań wojennych w Osadzie Krechowieckiej, Osadzie Jazłowieckiej, Piłsudczyźnie, Bajonówce, Hallerowie, Poniatówce, Ułańskiej Doli i innych osadach wojskowych osiedli dawni legioniści, szybko zaczęły powstawać pierwsze oddziały Towarzystwa Związku Strzeleckiego. Jesienią 1921 roku, by nadać im ramy organizacyjne, powołano do życia Okręg Strzelecki Wołyń.
Z miasta i ze wsi
Siedzibą Komendy Okręgu był Dom Ludowy w Łucku. Funkcję Prezesa Zarządu Okręgu w latach 19221939 pełnił Antoni Staniewicz, urodzony w Zabłociu w powiecie dubieńskim ziemianin, adwokat, wybitny działacz społeczny i polityczny, z kolei funkcję Komendanta Okręgu kolejno: Jan Płachta, Bolesław Sarankiewicz, Józef Pałac, Jan Urbaniec, por. Zarębski, a od 1934 r. do wybuchu II wojny światowej kpt. Józef Filar. Związek Strzelecki stanowił jedną z najstarszych i najbardziej popularnych organizacji na Wołyniu. W odróżnieniu od innych stowarzyszeń obejmował zasięgiem szeroki krąg wołyńskiego społeczeństwa. Do „Strzelca” należała przede wszystkim młodzież, ale także dorośli i jako tzw. orlęta strzeleckie dzieci. Do „Strzelca” należeli mieszkańcy miast, wsi i osad. Członkowie Związku Strzeleckiego na Wołyniu stanowili prawdziwą strzelecką rodzinę. Wspólnie obchodzono ważne strzeleckie święta: 22 stycznia rocznicę powstania styczniowego, 19 marca (dzień imienin Marszałka Piłsudskiego), rocznicę uchwalenia Konstytucji Trzeciego Maja, święto organizacyjne, czyli dzień 6 sierpnia (data wymarszu Kompanii Kadrowej), 16 sierpnia (data przełomu w bitwie warszawskiej), Święto Niepodległości i rocznicę powstania listopadowego. Wspólnie, często we współpracy z innymi organizacjami, przygotowywano regionalne uroczystości czy święta państwowe. Spotykano się na „Strzeleckim Opłatku”, zabawie sylwestrowej czy „Maskaradzie”, ale też obchodzono imieniny lub strzeleckie śluby, wyjazdy strzelców do wojska bądź powroty. W niedzielę niekiedy całymi oddziałami – jak w Ołyce maszerowano na Mszę Świętą i dopiero później na obowiązkowe zajęcia w terenie. W okresie dwudziestolecia międzywojennego niemal każda wołyńska miejscowość starała się mieć swoją drużynę strzelecką, swoją strzelecką świetlicę czy dom strzelecki. W strzeleckich siedzibach niejednokrotnie toczyło się całe życie towarzyskie małych kresowych społeczności.
Strzelali i śpiewali
Wiele oddziałów prowadziło ważną działalność kulturalnooświatową. Funkcjonowały chóry strzeleckie, zespoły folklorystyczne, orkiestry dęte, przygotowywano przedstawienia teatralne, a kadrę instruktorską stanowili przede wszystkim nauczyciele szkół powszechnych i gimnazjów. Mocne ośrodki pracy strzeleckiej od początku istnienia organizacji stanowiły Łuck, Kowel, Ostróg, Zdołbunów i Dubno. W latach trzydziestych bezkonkurencyjna okazała się Janowa Dolina. Tym, czym dla całej Polski była Gdynia, tym dla Wołynia była Janowa Dolina była dumą, była symbolem rozwoju polskiej gospodarki, była symbolem nowoczesności. Strzelcy z Państwowych Kamieniołomów w Janowej Doliny odnosili sukcesy w zawodach marszowych, w kolarstwie i w boksie. W zimie święcili trumfy w rywalizacji narciarskiej, a latem – w kajakarstwie Byli bezkonkurencyjni w strzelaniu, również na zawodach ogólnopolskich, w których brały udział reprezentacje z poszczególnych jednostek wojskowych. By docenić ich strzeleckie sukcesy, trzeba mieć świadomość różnicy między nimi a zawodnikami wojskowymi, różnicy w szkoleniu, w ilości przeprowadzonych treningów, w zaopatrzeniu w broni i w amunicję. Chłopcy z Janowej Doliny na co dzień ciężko pracowali przy wydobyciu lub obróbce bazaltu i dopiero po pracy mogli ćwiczyć strzelanie na strzelnicy, położonej w lesie, kilometr za kamieniołomami.
Strzelcy byli podziwiani
Doskonale przygotowani do zawodów, dobrze zorganizowani, szlachetni i wytrwali, pełni ujmującej kresowej życzliwości – wzbudzali sympatię. Podziwiano ich wolę walki i hart ducha. To właśnie wołyńskich strzelców z Janowej Doliny uhonorowano pięknym artykułem na pierwszej stronie związkowego pisma „Strzelec”. Ich sportowe sukcesy, ich postawa w czasie zawodów chlubnie świadczyły o szkoleniowych talentach Komendanta Oddziału – inż. Jerzego Urbanowicza. Zresztą tam, gdzie pojawiał się obdarzony pasją, talentem organizacyjnym i charyzmą działacz, natychmiast wspaniale ruszała praca organizacyjna, natychmiast było widać efekty działalności strzelców, natychmiast pojawiały się nowe, ciekawe inicjatywy. Jakie zadania wypełniał Związek Strzelecki? Przede wszystkim był najważniejszą organizacją o charakterze paramilitarnym na Wołyniu. Od początku istnienia zasadniczy cel pracy stanowiło przysposobienie wojskowe. Głoszone przez organizację hasło: „Naród pod bronią” oznaczało nastawienie działalności na powszechne szkolenie społeczeństwa na wypadek przyszłej wojny. Wyszkolenie wojskowe obejmowało młodzież przedpoborową, dla której było przygotowaniem do obowiązkowej służby w różnych oddziałach Wojska Polskiego, oraz rezerwistów tu po odbyciu służby wojskowej służyło podtrzymaniu sprawności bojowej i nawyków wyniesionych z wojska. Prowadzono zatem wykłady i ćwiczenia, w tym polowe. Organizowano obozy i kursy, a sprawdzianem wyszkolenia wojskowego były tak zwane koncentracje, który pozwalały na prowadzenie zajęć i ćwiczeń w ramach większych formacji. Przy wyszkoleniu wojskowym prócz własnych instruktorów posiłkowano się instruktorami
oddelegowanymi z wojska. Bliskie kontakty łączyły na przykład łuckich strzelców ze stacjonującym w mieście 24 pułkiem piechoty. Razem przygotowywano ważne uroczystości, defilady, przemarsze czy inne imprezy, ale i razem świętowano – jak wspominał ojciec i jego starsza siostra – powitanie Nowego Roku.
Sport obrony narodowej
Na pułkowej strzelnicy odbywały się organizowane przez Związek Strzelecki Okręgowe Zawody Strzeleckie. Do momentu otwarcia Stadionu Sportowego im. Marszałka Piłsudskiego w Łucku na pułkowym boisku rozgrywano związkowe zawody sportowe. Za sprawą 24 p.p. odbywały się kursy dla komendantów oddziałów i instruktorów Związku Strzeleckiego z Okręgu Wołyń. Popularną formą podnoszenia kwalifikacji wojskowych był udział strzelców w ćwiczeniach, prowadzonych przez wojsko, oraz w manewrach. W założeniach organizacji najważniejszą dziedzinę sportu, tzw. „sport obrony narodowej”, stanowiło strzelectwo. Związek Strzelecki upowszechniał sport strzelecki i patronował różnym konkursom i zawodom w tej dziedzinie, np. na Odznakę Strzelecką. Mógł ją zdobyć każdy obywatel bez względu na płeć, wiek czy przynależność organizacyjną. Odznaka Strzelecka była symbolem spełnienia ważnego czynu obywatelskiego. Od kwietnia do listopada w całym województwie wołyńskim odbywały się imprezy pod nazwą „10 strzałów ku chwale Ojczyzny”, mające na celu propagowanie strzelectwa wśród szerokich mas ludności. Były to najbardziej powszechne zawody strzeleckie, podczas których można było zdobyć Odznakę Strzelecką. Takie „ostre strzelanie” odbywało się w Łucku na dziedzińcu zamku Lubarta. Związek Strzelecki zapewniał chętnym broń, amunicję i tarcze. Opłata za serię dziesięciu strzałów plus trzy strzały próbne wynosiła 50 gr. Dla podniesienia poziomu strzelających członków Związku organizowano z kolei doroczne zawody strzeleckie na wszystkich szczeblach organizacyjnych i prowadzono ewidencję „Rekordów strzeleckich Związku Strzeleckiego”. Pod koniec lat dwudziestych podjęto próbę szkolenia strzelców w innych dziedzinach, przydatnych dla wojska. Kto miał własnego konia oraz posiadał wyposażenie jeździeckie, mógł służyć w tzw. Krakusach. Strzelcy na koniach wyglądali niezwykle malowniczo. Dodawali kolorytu lokalnym uroczystościom, jak strzelcy z Piłsudczyzny, Torczyna, Hulczy Czeskiej czy Zasławia. Krakusi uczestniczyli w wielu ważnych wydarzeniach w województwie. W 1929 roku konne oddziały „Strzelca” z Wiktorówki towarzyszyły w podróży ks. bp. Adolfowi Szelążkowi, z kolei w 1938 roku banderia Krakusów, złożona z okolicznych osadników, eskortowała orszak Prymasa Polski do Wiśniowca. Na początku lat trzydziestych pojawiły się nowe kluby i sekcje o specjalnościach szczególnie ważnych dla wojska: szybowcowe, motocyklowe i automobilowe, radiowe (krótkofalarstwa) i kajakarskie.
Nie tylko Spływ do morza
W zorganizowanej w 1933 roku wspaniałej akcji propagandowej, czyli w tzw. Spływie do Morza, wzięło udział 600 strzelców i ponad 300 jednostek pływających. Wśród uczestników nie zabrakło Wołyniaków, między innymi sześciu strzelców z Oddziału w Ostrogu nad Horyniem. Młodzi zawodnicy, płynąc kajakami ze swojej miejscowości do Gdyni, od 26 czerwca do 17 sierpnia pokonali rekordową (2300 km) trasę: Horyń – Prypeć – Jasiołda – Kanał Ogińskiego – Szczara – Niemen – Kanał Augustowski – Biebrza – Narew – Wisła. Z kolei po śmierci Józefa Piłsudskiego sekcja motocyklowa z Łucka wzięła udział w wielkim ogólnopolskim rajdzie motocyklowym pod hasłem „Z ziemią na kopiec Marszałka Piłsudskiego”. Dzięki strzelcommotocyklistom, którzy nie zważając na pogodę i związany z nią dramatyczny stan wołyńskich dróg przebyli wiele kilometrów, ziemia z wołyńskich pól bitewnych w specjalnych urnach trafiła do Krakowa. Oryginalną sekcją, której zadanie na wypadek wojny miało polegać na wspieraniu wojska w sprawach łączności, była sekcja gołębi pocztowych, np. kowelscy strzelcy byli zrzeszeni w Towarzystwie Gołębi Pocztowych i Rasowych „Turia”. Związek Strzelecki dbał również o ogólną sprawność fizyczną młodzieży przedpoborowej i podtrzymanie tej sprawności w wypadku tych, którzy już odbyli służbę wojskową. Propagował różne sporty masowe jak marsze, gry i zabawy ruchowe, sporty wodne, ale także lekką atletykę, boks, kolarstwo czy narciarstwo. Do ciekawszych tradycji sportowych w Okręgu Wołyńskim należał Marsz OłykaŁuck, zorganizowany po raz pierwszy w 1927 roku. Każdy region Polski miał też swój szlak chwały oręża polskiego. Na Wołyniu, w rocznicę największej i najtrudniejszej bitwy, stoczonej przez Legiony Piłsudskiego w lipcu 1916 roku, organizowano tzw. Marsz na Polską Górę, który należał do najpopularniejszych w Polsce okręgowych zawodów marszowych. W rywalizacji prócz strzelców brały udział między innymi drużyny z jednostek wojskowych, Policji Państwowej, Korpusu Ochrony Pogranicza, Związku Rezerwistów, Związku Legionistów, Kolejowego Przysposobienia Wojskowego czy Ochotniczej Straży Pożarnej. Pierwszy Marsz na Polską Górę zapoczątkowały uroczystości, które odbyły się na Wołyniu 15 lipca 1928 roku.
Komendant powiatu Łuck
W ich przygotowaniu uczestniczył mój dziadek Jan Marcinkowski. Zapewne wykazał się wówczas sporym talentem organizacyjnym, skoro po uroczystości mianowano go na stanowisko Komendanta Powiatu Łuck1, z której to funkcji zrezygnował po narodzinach syna Tadeusza. W latach trzydziestych na szlaku Maniewicze Kostiuchnówka bezkonkurencyjna okazała się drużyna strzelców z Janowej Doliny, która świętowała sukcesy także w innych ogólnopolskich zawodach marszowych, m.in. w Marszu SulejówekBelweder (I miejsce w latach 19341939) czy w Marszu Szlakiem I Kompanii Kadrowej. Dobrze funkcjonowały strzeleckie sekcje piłki nożnej, lekkiej atletyki, sekcje kolarskie czy narciarskie. Warto wymienić choćby zwycięstwo Henryka Cybulskiego, zawodnika „Strzelca” Łuck, a późniejszego autora „Czerwonych nocy”, w VIII Narodowym Biegu Naprzełaj (pisownia oryginalna) czy drugie miejsce narciarzy z Janowej Doliny w 1937 roku w Marszu Narciarskim na trasie Zułów Wilno, gdzie początkowo triumfowały wyłącznie zespoły z Karpat. Rozgrywano zawody nie tylko z drużynami z innych miejscowości, powiatów czy okręgów strzeleckich. Wołyńscy zawodnicy brali też udział w rywalizacji o charakterze międzynarodowym. W styczniu 1936 roku do Janowej Doliny przyjechali reprezentanci łotewskiej drużyny bokserskiej. Na ringu zmierzyli się bokserzy z KS „Strzelec” Janowa Dolina i LAS Riga. Mecz bokserski zakończył się zwycięstwem wołyńskich pięściarzy. Chociaż Związek Strzelecki głosił hasło: „Naród pod bronią”, zmierzając do przygotowania społeczeństwa na wypadek wojny, na Wołyniu na pierwszym miejscu stawiał przede wszystkim wychowanie narodowe. Dążył do rozbudzenia i hartowania w strzelcach ducha narodowego, karności, wytrwałości, uczciwości, uczył ofiarności i bezinteresownej pracy dla Ojczyzny, dzielności moralnej i fizycznej. Przygotowywał kursy, wykłady, pogadanki i odczyty, mające na celu podnoszenie wiedzy ogólnej i specjalistycznej strzelców, wiedzy o Państwie Polskim i jego historii, wiedzy o organizacji i bohaterach walk o Polskę, uczył, jak rozumieć swój kraj (zasady funkcjonowania państwa, samorządu terytorialnego, poszczególnych urzędów, prawa) i otaczającą rzeczywistość oraz jak znaleźć w niej swoje miejsce (różnego typu sekcje, kursy przysposobienia rolniczego i zawodowego). Organizował służące wychowaniu patriotycznemu obozy, wycieczki krajoznawcze i historyczne, popularyzujące miejsca i zabytki kultury narodowej oraz osiągnięcia gospodarcze kraju. Niekiedy goście z Wołynia na ulicach miast wzbudzali zainteresowanie oryginalnymi, ludowymi strojami. Tak było w wypadku wycieczki do Warszawy grupy strzelców
W maciejówce do stolicy
Poleszuków, którzy do stolicy pojechali w przepisowych maciejówkach, ale i w białych, haftowanych koszulach, przepasanych żołnierskimi pasami. Wiosną i latem strzelcy chętnie pieszo, rowerami czy kajakami przemierzali okolicę, ucząc się miłości do swojej małej kresowej Ojczyzny – Wołynia. Takie wyprawy stawały się prawdziwymi lekcjami patriotyzmu. Strzelcy poznawali historię wołyńskich miast i zabytków, studiowali losy związanych z regionem postaci. W Związku Strzeleckim szczególną estymą darzono tego, który powiódł naród ku niepodległości, twórcę i ideologa ruchu strzeleckiego legendarnego Komendanta Józefa Piłsudskiego, uznawanego za patrona organizacji. Pielęgnowano pamięć o „czynie niepodległościowym”, o legionowych bohaterach oraz o rocznicach, związanych z walką o Państwo Polskie i jego granice. Ważnym wydarzeniem o charakterze ideowym, w którym uczestniczyli również Wołyniacy, był Marsz Szlakiem Kadrówki. Przypominał, iż strzelcy są spadkobiercami najpiękniejszych tradycji odrodzonego Państwa Polskiego. Z kolei na Wołyniu w marcu organizowano Marsz im. LisaKuli, a w lipcu Marsz na Polską Górę. Dla oddania hołdu dawnym bohaterom oddziały strzeleckie wybierały na patronów legionistów, zasłużonych działaczy strzeleckich, i tak w Powursku działał Oddział Strzelecki im. ks. Biskupa Bandurskiego, a przy Państwowym Monopolu Wyrobów Tytoniowych w Kowlu Oddział Strzelecki im. gen. Władysława Jaksy Rożena. Troszczono się o groby bohaterów i pamiątki, związane z walką o niepodległość. Strzelcy sprawowali opiekę nad pomnikami i grobami powstańców styczniowych oraz mogiłami i cmentarzami z okresu I wojny światowej i wojny polsko-bolszewickiej. Dzięki ich inicjatywie w wołyńskich kościołach w listopadowe święto z imienia i nazwiska wymieniano tych, którzy zginęli w walkach na Wołyniu, a przy ich grobach stały strzeleckie warty.
Pogrzeb Naczelnika
Tak było między innymi w Łucku, gdzie przy grobie kurierki J. Latałówny trzymały wartę łuckie strzelczynie. Za sprawą strzelców w wielu miejscowościach w miejscach krwawych potyczek ustawiono krzyże lub wmurowano pamiątkowe tablice. W 1935 roku miała miejsce podniosła uroczystość. Po niemal 20 latach z Wołynia do Warszawy przewieziono prochy Aleksandra Sulkiewicza „Michała” (w serialu „Młody Piłsudski” nosił pseudonim „Tatar”), który zginął 18 września 1916 roku pod Wólką Sitowicką w powiecie kowelskim. Najwierniejszy żołnierz i serdeczny przyjaciel Piłsudskiego, organizator słynnej ucieczki ze szpitala więziennego w Petersburgu, spoczął na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Nad grobem potomka tatarskich rycerzy, którzy przed pięciuset laty walczyli w bitwie pod Grunwaldem, jasno zalśnił półksiężyc, a wołyńscy strzelcy opiekę nad mogiłą bohatera przekazali strzelcom z Warszawy. W tym samym roku Okręg Wołyń zakupił słynną „Komendantową Chatę”, w której w czasie krwawych walk na Wołyniu kwaterował Józef Piłsudski. Kiedy 12 maja 1935 roku, po długiej i ciężkiej chorobie, zmarł ukochany Komendant, wołyńskie miasta okryły się kirem. Pogrążeni w bólu strzelcy we wszystkich miejscowościach województwa brali udział w organizowaniu uroczystości żałobnych, w trakcie których istotnym elementem było złożenie ślubowania na wierność ideom Marszałka. W dniu składania prochów Józefa Piłsudskiego do grobów królewskich na Wawelu we wszystkich oddziałach Związku Strzeleckiego odbyły się żałobne akademie. Każdy strzelecki powiat wysłał też swoją delegację na uroczystości pogrzebowe w Krakowie. Staraniem strzelców w wielu wołyńskich miastach jak w Wiśniowcu stanęły pomniki Józefa Piłsudskiego.
Wszystko dla ojczyzny
Niegdyś szary strzelecki mundur był znakiem poświęcenia życia w imię „wskrzeszenia Niepodległej”. W wolnej Polsce stał się symbolem pracy na rzecz Ojczyzny. Związkowi działacze, szkoląc kolejne pokolenia wołyńskich strzelców, uczyli nie tylko, jak walczyć o kraj, ale przede wszystkim, jak w każdym aspekcie świadomie troszczyć się o wspólne dobro, jakim jest Państwo Polskie. Strzelecki dekalog zakładał czynną służbę dla Ojczyzny. Co najmniej trzy godziny tygodniowo należało poświęcić na konkretną pracę obywatelską. Dzięki tej inicjatywie, szczególnie w małych miejscowościach, strzelcy stali się prawdziwymi animatorami życia społecznego. Ważną formę „służby Ojczyźnie” stanowiły różnego rodzaju akcje społecznoobywatelskie, np. konkursy zbiorowych czynów obywatelskich. Wołyńscy strzelcy pomagali w budowie szkół, świetlic, domów ludowych, kościołów. Wznosili przydrożne kapliczki i opiekowali się nimi. Naprawiali mury cmentarzy. Budowali bądź naprawiali drogi i obsadzali je drzewami. Wiosną czy jesienią zbierali na polach kamienie, by wyłożyć nimi dojazdy do lasów czy dziurawe lokalne drogi. Pomagali w odśnieżaniu tych dróg zimą. Po wsiach naprawiali studnie i płoty. Świadczyli pomoc w pracach polowych. Pracowali społecznie przy melioracji i regulacji rzek. Spieszyli z pomocą w czasie klęsk żywiołowych i różnych wypadków losowych, wykazując się wielką wytrzymałością, sprawnością i odwagą.
Zbierali nawet na "Orła"
Za sprawą prasy cała Polska mogła przeczytać o bohaterskim czynie dubieńskiego strzelca Jana Nowaczyka, który nadludzkim wysiłkiem uratował z nurtów Ikwy troje tonących miłośników sportów wodnych. Wykazywali się nie tylko bohaterstwem, ale i ofiarnością jak w 1934 roku, kiedy to południowe województwa Rzeczypospolitej ogarnęła klęska powodzi. Członkowie Związku Strzeleckiego uczestniczyli w akcjach ogólnopaństwowych zbiórek, na przykład na Fundusz Obrony Narodowej, ale także inicjowali je. W 1928 roku postanowili na przykład zgromadzić fundusze na wysłanie polskiej reprezentacji na Igrzyska Olimpijskie w Amsterdamie, okazało się bowiem, że kwota, którą Rząd Polski przeznaczył na ten cel, była niewystarczająca. Pod hasłem: „Z małej sumy – wielkie pieniądze!” ruszyła akcja zbierania pięciogroszówek. Obliczono, że gdyby wzięły w niej udział wszystkie oddziały strzeleckie, zgromadzona suma mogłaby pokryć koszty wysłania niemal całej reprezentacji Polski na Igrzyska Olimpijskie. Jako jeden z pierwszych pieniądze na ten cel wpłacił Jan Pałac, Komendant Okręgu Wołyń. Strzelcy zbierali także pieniądze na łódź podwodną im. Marszałka Piłsudskiego, czyli legendarny okręt podwodny ORP „Orzeł”. Dzięki zgromadzonym przez strzelców funduszom w latach trzydziestych pojawiła się w Warszawie reprezentacyjna strzelnica im. Marszałka Piłsudskiego, a w 1934 roku w IV Międzynarodowych Zawodach Lotniczych (Challenge 1934) o polski honor walczył samolot strzelecki „Piłsudczyk”.
Czuć było wojną
Tuż przed wybuchem II wojny światowej coraz częściej w tok zajęć roku wyszkoleniowego wpisywały się ćwiczenia z obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej oraz kursy sanitarne, usuwając w cień inne działania. Uczono się, jak skutecznie zaciemniać okna, jak zakładać maski przeciwgazowe, jak udzielać pierwszej pomocy. W sierpniu 1939 roku w całym kraju rozplakatowano obwieszczenie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, dotyczące wzmocnienia pogotowia zbrojnego. Z dniem 31 sierpnia do czynnej służby wojskowej powołano tych rezerwistów, którzy otrzymali już karty mobilizacyjne ze wskazaniem kiedy, gdzie i do jakiej formacji wojskowej powinni się zgłosić. Powołaniu nie podlegali ci, którzy nie otrzymali jeszcze kart mobilizacyjnych. Zarząd Główny Związku Strzeleckiego w specjalnej odezwie przypominał członkom, że strzelcy, którzy nie zostali zmobilizowani, powinni służyć pomocą wojsku i władzom administracyjnym, czuwać nad stanem dróg i mostów, nad całością linii telefonicznych, nad nienaruszalnością mienia wojskowego, państwowego i samorządowego oraz otaczać troskliwą opieką rodziny osób powołanych do wojska. Niewielki zespół działaczy Związku Strzeleckiego na czas wojny otrzymał specjalne dyrektywy. Już na początku lat trzydziestych przystąpiono do tworzenia tajnych struktur organizacyjnych na wypadek zajęcia przez nieprzyjaciela przygranicznych terenów Państwa Polskiego. Głównym zadaniem kierujących nimi inspektorów było organizowanie tajnych ogniw „pogotowia obywatelskiego” (Sekcje Pogotowia Obywatelskiego). Z kolei spośród najbardziej zaufanych członków tworzono jeszcze bardziej zakonspirowane terenowe zespoły do zadań specjalnych. Miały one przeprowadzać działalność dywersyjną i wywiadowczą na terenach czasowo zajętych przez nieprzyjaciela.
Organizacja terrorystyczna
W grudniu 1938 Sekcja Pogotowia Obywatelskiego „Wołyń” liczyła 110 członków i współpracowników. W mocno zróżnicowanym pod względem narodowościowym i religijnym oraz targanym różnymi konfliktami środowisku Kresów Wschodnich, mimo zachowania wielkiej ostrożności, mimo przestrzegania zasad konspiracji, po wkroczeniu sowietów los takich grup specjalnych był właściwie przesądzony. Po 17 września 1939 roku rozpoczął się trudny dla Wołyniaków okres okupacji sowieckiej. Związek Strzelecki jako organizacja o charakterze paramilitarnym został uznany przez NKWD za „organizację kontrrewolucyjnofaszystowską”. Wołyńskich strzelców objęły masowe aresztowania. Nie wydawały się przypadkowe. Sowieci posiadali dobre rozeznanie w strukturach Związku Strzeleckiego, wszak w ich rękach znalazły się nie tylko wykazy policjantów, ale także członków Związku Strzeleckiego. Uwięziono Prezesa Okręgu Wołyńskiego Związku Strzeleckiego, senatora Antoniego Staniewicza. W połowie października 1939 roku grupa operacyjnoczekistowska nr 3 aresztowała w Łucku mecenasa Józefa Kurmanowicza, Komendanta łuckiego Związku Strzeleckiego, oraz Władysława Leję, zastępcę Komendanta tej organizacji, zatrzymano również wiele innych osób, związanych z wołyńskim „Strzelcem.2 W nocy z 9 na 10 grudnia aresztowano mojego dziadka Jana Marcinkowskiego, Komendanta Oddziału ZS ŁuckZamek, który przez Równe wrócił do Łucka z Warszawy.
Dziadka wzięli z domu
Jego syn Tadeusz Marcinkowski tak opisuje moment aresztowania: „Do mieszkania weszli enkawudziści w obecności świadków, którymi byli sąsiedzi. Kazali ojcu wstać i ubrać się. Rozpoczęli rewizję, przeszukując wszystkie szafy, komody, łóżka, kanapę, zaglądali pod piec, a w pokojach, gdzie nie palono, do pieców. Tu znaleziono odznaczenia i legitymacje ojca oraz jakieś dokumenty schowane przez ojca lub mamę. Zabrano również dwa albumy naszych zdjęć i liczne zdjęcia luzem. W trakcie rewizji leżałem cały czas w łóżeczku. Nie otwierałem z przerażenia oczu. Udawałem, że śpię. Po sporządzeniu przez enkawudzistę protokołu rewizji (do dzisiaj przechowała się kopia protokołu, zostawiona przez enkawudzistów mamie) kazano ojcu ubrać płaszcz. Gdy go zabierano, poprosił, by pozwolono mu pożegnać się ze mną. Podszedł do mego łóżeczka, pochylił się nade mną i pocałował mnie w czoło. Byłem tak przeraźliwie przestraszony, że i wtedy nie odważyłem się otworzyć oczu, by pożegnać się z ojcem. Dalej udawałem, że śpię i dopiero gdy go wyprowadzali z kuchni, odważyłem się otworzyć oczy i popatrzeć na niego. Widziałem go wtedy po raz ostatni.”3 Wielka akcja, przeprowadzona przez NKWD z 9 na 10 grudnia 1939 roku, była skierowana przede wszystkim przeciw „kadrze oficerskiej byłej armii polskiej” i stanowiła efekt specjalnego raportu Iwana Sierowa, Ludowego Komisarza Spraw Wewnętrznych Ukraińskiej SRS, w którym alarmował Moskwę, że polscy oficerowie gromadzą się na nielegalnych zebraniach, planując ucieczki do Rumunii, na Węgry, Litwę oraz do Francji, jakoby w celu formowania tam „polskich legionów” do zbrojnej napaści na Związek Sowiecki.
W więzieniu w Łucku
Niestety, nie potrafię powiedzieć, jaką rolę w tych działaniach i próbie tworzenia polskiej konspiracji odegrał mój właśnie przybyły z Warszawy dziadek, musiało to być jednak coś istotnego, jeśli zamiast wyroku 8 lat łagrów skazano go na śmierć. Na skutek grudniowej akcji NKWD w obwodzie łuckim uwięziono 151 osób, w tym 35 oficerów rezerwy. Wśród aresztowanych było: 26 kapitanów, 2 majorów, 32 poruczników, 91 podporuczników.4 Uwięzionych strzelców przetrzymywano i przesłuchiwano przede wszystkim w Łucku i w Równem. O warunkach w łuckim więzieniu, do którego trafił mój dziadek, oraz o metodach przesłuchań przez NKWD w książce „Syberyjskie wizje. Pieśń rogu obfitości” przejmująco opowiada Ryszard Łysakowski, wówczas, w marcu 1940 roku, szesnastoletni konspirator, aresztowany pod pretekstem wyniesienia czcionek z drukarni Kurii Biskupiej. Zapamiętał naprawdę wiele! Grube mury dawnego klasztoru Brygidek i łoskot zamykania więziennej bramy, oddzielającej aresztowanego od świata. „Byłem prowadzony jak największy w świecie zbrodniarz” – opowiada. Wędrówka zimnymi, wilgotnymi korytarzami. Zdawanie rzeczy osobistych, które miały nigdy nie wrócić do właściciela. Obcinanie włosów do gołej skóry, a właściwie do krwi, z rowkami i bruzdami, po którym inteligent zyskiwał wizerunek obszarpańca. Wędrówka zimnymi, wilgotnymi korytarzami. Popychanie twarzą do ściany, gdy przechodzą inni więźniowie. Nie wolno nawet spojrzeć w swoją stronę. Mała, mroczna cela, a w niej około 20 aresztowanych. „Cała podłoga była zajęta śpiącymi, wynędzniałymi i wystraszonymi – cóż może jeszcze się wydarzyć? – młodymi mężczyznami...” pisze autor.
To byli kaci
Noclegi na wilgotnej, zimnej podłodze, po których boli dosłownie wszystko. Strach. Głód. Pierwsze przesłuchanie po dwóch tygodniach „zmiękczania” aresztowanego. Krzyki i groźby. Mnóstwo pytań o rodzinę, kolegów, Kościół, organizację. Bezładne odpowiedzi, byle nie zdradzić nikogo! A później całonocne przesłuchania, w czasie których śledczy zmieniają się co cztery godziny. Niekiedy przesłuchania trwające dwie doby z przerwą na odbijanie ciała od kości za pomocą tzw. deski. Ból nie do zniesienia. Poddani tej metodzie „po powrocie z przesłuchania z nikim nie rozmawiali, leżeli osamotnieni całymi godzinami, w depresyjnym nastroju, na ogół nieświadomi zupełnie tego, co działo się dookoła nich”. Później karcer po wręby wypełniony ludzkim łajnem, tak że nie można w nim usiąść ani się położyć, aż w końcu z bólu i wyczerpania zaczyna być wszystko jedno. Wszystko jedno, czy leżysz w czyichś odchodach, czy gryzą cię szczury, czy chodzą po tobie robaki. Konfrontacja ze świadkiem i ten przejmujący strach przed jego – nie swoim bólem. Ponad czterdziestogodzinne połączone z biciem przesłuchanie z udziałem kilku zespołów, składających się z dwóch, trzech śledczych. Siedzenie w trakcie przesłuchań na wąskiej nóżce odwróconego stolika, która pod ciężarem bezwładnego ciała działa niczym pal. Znów bicie i kopanie. Polewanie zimną wodą. Znów karcer. Głód. Pusty pokój. Stanie 2030 godzin bez jedzenia i picia w jaskrawym świetle żarówki w otoczeniu śledczych, wciąż zadających pytania i żądających błyskawicznych odpowiedzi. Znajomy głos zza uchylonych drzwi – wystarczy się tylko przyznać, by wrócić do kochanych, bliskich osób i dawnego życia. Pusty pokój. Ściana z plamami krwi i śladami kul. Dźwięk odbezpieczanego rewolweru i znów ponaglanie, by przyznać się do winy...
Ślad po nich zaginął
Pod koniec kwietnia 1940 roku przetrzymywanych w więzieniach Zachodniej Ukrainy strzelców pośpiesznie załadowano do wagonów i wywieziono w niewiadomym kierunku. Słuch po nich zaginął... Wszelkie starania o uzyskanie informacji o losie uwięzionych, podejmowane przez rodziny w czasie wojny i po niej nie przynosiły żadnych rezultatów. To „zagadkowe milczenie”, ta trudna do pojęcia tajemnica stała się udziałem wielu strzeleckich rodzin – aż do 1994 roku, czyli do przekazania przez władze Ukrainy prokuratorowi Stefanowi Śnieżce tzw. wykazów Cwietuchina. Na ukraińskiej liście katyńskiej widniały nazwiska wielu wołyńskich strzelców, między innymi Józefa Kurmanowicza (lista 57/1 poz. 63 ), Władysława Lei (lista 57/1 poz. 92), Edwarda Herbe, zastępcy Komendanta Okręgu Wołyń w latach dwudziestych (lista 43/3 poz. 9), Waleriana Wyszyńskiego, Komendanta Powiatu Zdołbunów (lista 66/1 poz. 27), Feliksa Urbanowicza, inżyniera mechanika z Państwowych Kamieniołomów Bazaltu w Janowej Dolinie, komendanta miejscowego oddziału strzeleckiego i twórcy sportowej potęgi Janowej Doliny (lista 41/3 poz. 234) oraz mojego dziadka Jana Marcinkowskiego, Komendanta Oddziału ZS ŁuckZamek i członka Zarządu Powiatu Łuck (lista 43/3 poz. 4).6 Publikacje, poświęcone „ukraińskiej liście katyńskiej”, uzupełniły kolejną lukę, dotyczącą losów łuckich strzelców.
Pojechali na śmierć
Transporty z polskimi więźniami kierowano do Kijowa, Charkowa i Chersonia. W rozstrzeliwanie polskich oficerów byli zaangażowani funkcjonariusze Zarządów NKWD z poszczególnych obwodów. Mój dziadek Jan Marcinkowski trafił do więzienia na Łukianówce w Kijowie. W kijowskich kazamatach KGB, których wstrząsający opis zachował się dzięki wspomnieniom lwowskiej poetki Beaty Obertyńskiej (wydana w Rzymie w 1946 roku książka „W domu niewoli”), stosowano szczególnie upokarzające dla polskich oficerów procedury. Więźniów pojedynczo dowożono windą do miejsca egzekucji. W zalanym krwią pomieszczeniu skazanego odwracano twarzą do ściany i siłą zmuszano do uklęknięcia. Następnie przytrzymywano mocno i przyginano mu głowę do dołu, by stojący za nim oprawca wygodnie mógł trafić w potylicę. Egzekucje odbywały się nocą... człowiek za człowiekiem... dokładnie, systematycznie, precyzyjnie... Tak wyglądały ostatnie chwile życia wołyńskich strzelców. Ich zwłoki przewożono ciężarówkami do podkijowskiej Bykowni, by pogrzebać je w bezimiennych dołach śmierci. We wrześniu 2012 roku uroczyście otwarto czwarty cmentarz katyński Polski Cmentarz Wojenny w Kijowie Bykowni. Spoczywają tu ci, którzy oddali życie za Ojczyznę – także wołyńscy strzelcy. Cześć ich pamięci! Na zielonogórskim cmentarzu na jednym z grobów na tablicy epitafijnej Matka Boska Katyńska czule obejmuje głowę żołnierza, zamordowanego strzałem w tył głowy. Czy po nas ktoś jeszcze będzie pamiętać o tym, któremu w czasie największych prześladowań zamarzyła się na Kresach wolna Polska?!